Dwa takie głośne protesty trwają w województwie łódzkim. Pierwszy z nich ma miejsce w Tomawie, w gminie Łęki Szlacheckie (pow. piotrkowski), drugi w Popielawach, w gminie Rokiciny w sąsiednim powiecie tomaszowskim. W obu przypadkach mieszkańców nie zdziwiły zamiary tzw. wygaszenia gimnazjów, funkcjonujących w ich wsiach. Żyli jednak w przekonaniu, że budynki gdzie mieściły się te placówki nadal służyć będą edukacji dzieci na poziomie podstawowym. Tymczasem gminne samorządy przegłosowały uchwały o likwidacji gimnazjów i nie rozważają nawet przekształcenia ich w szkoły podstawowe. Mieszkańcy poczuli się oszukani z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, rząd forsując kolejną reformę edukacji zapewniał, że szkoły nie będą zamykane, ale przekształcane na podstawówki. Dzięki temu dzieci miały się uczyć w mniejszych klasach i w bardziej komfortowych warunkach. Po drugie – obie wiejskie szkoły zbudowane zostały w większości w czynie społecznym, z ogromnym udziałem sił i środków miejscowych społeczności. W odczuciu ludzi władze gmin dokonują więc zamachu na cudzą własność.
Sięgają po nie swoje
Czarę goryczy w Tomawie przelała wieść, iż wójt znalazł już prywatnego inwestora, który chce odkupić budynki likwidowanego gimnazjum i zaadaptować je na… dom spokojnej starości. Mieszkańcy w pośpiechu zawiązali Komitet Obrony Szkoły, aby wpłynąć na decyzje radnych. Kolejne rozmowy z wójtem i samorządowcami nie przynosiły jednak rezultatu. Nie znajdowali oni ekonomicznego uzasadnienia dla tworzenia i utrzymywania z gminnego budżetu kolejnej – trzeciej – podstawówki. Zrzeszeni w komitecie tomawianie zamierzali rozpocząć okupację szkoły. Wystąpili do dyrektora gimnazjum o pozwolenie na zgromadzenie, ale go nie otrzymali. W tych okolicznościach w poniedziałek 13 marca br. kilkudziesięciu mieszkańców Tomawy zebrało się na dziedzińcu szkoły z transparentami, na których widniały hasła: „Szkoły nie oddamy”, „Edukacja nie na sprzedaż”, „Podstawówkę zostawić, rządzących w gminie odprawić”.
Katarzyna Gębarowska jest oburzona postawą lokalnych radnych i wójta Łęk Szlacheckich
– 20 lat temu gmina też chciała zamykać nam szkołę – wspomina Zofia Kosińska, jedna z protestujących. –Tu stała taka mała, drewniana szkoła. Dzieci przybywało i władze uznały, że nie ma tu warunków do kształcenia. Nie zgodziliśmy się na dowożenie dzieci do Łęk Szlacheckich lub Trzepnicy i zbudowaliśmy nową szkołę. Rodzice sami kopali fundamenty, wozili materiały własnymi traktorami, a dzieci często zamiast siedzieć na lekcjach, rozładowywały cegłę. W tych murach jest pot kilku pokoleń – opowiada mieszkanka Tomawy. – Szkołę oddano do użytku w 1997 r., a już w 1999 r. po reformie szkolnictwa przekształcono na gimnazjum. Od tego czasu była rozbudowywana i systematycznie modernizowana. To nowoczesna i doinwestowana placówka z pełnowymiarową salą gimnastyczną. Takich warunków może nam pozazdrościć wiele wiejskich i miejskich szkół w województwie – uważa nasza rozmówczyni.
Dla dobra wspólnego
Szkoła w Popielawach istniała już przed II wojną światową. Wspólnym wysiłkiem mieszkańców została odbudowana z wojennych zniszczeń, a potem stopniowo rozbudowana aż do lat 90. ubiegłego wieku. Wieść, że władze zamierzają zamknąć na zawsze jej podwoje bardzo zbulwersowała mieszkańców. Aby zademonstrować swoje oburzenie, 22 marca br. pikietowali pod gmachem szkoły, domagając się od władz samorządowych zmiany decyzji.
Według Marka Treli, władze gminy Rokiciny postępują nieracjonalnie
Zarówno mieszkańcy Popielaw, jak i Tomawy, nie upierają się przy wykorzystaniu szkolnych nieruchomości wyłącznie na potrzeby nowo utworzonych podstawówek. Obie społeczności chcą jedynie, by budynki służyły wspólnemu pożytkowi. Proponowali władzom, by stworzyły w ich wsiach choćby filie szkół podstawowych, gdzie byłyby kształcone dzieci np. z klas 4-8 czy 6-8. Sugerowali, że obiekty można zaadaptować na przedszkola, żłobki czy też zawodowe szkoły ponadgimnazjalne, których odtworzenie zapowiedział rząd. Władze stanowczo stwierdziły, że nie ma możliwości utworzenia filii szkół podstawowych.
– Dla was szkoła to budynek, a dla nas szkoła to dzieci, które się w niej uczą. A dzieci jest niestety zbyt mało, by tworzyć kolejną podstawówkę – stwierdził wójt Rokicin Jerzy Rebzda w trakcie spotkania z delegacją protestujących mieszkańców Popielaw.
Argumenty wójta Rokicin Jerzego Rebzdy nie przekonują mieszkańców
Piotr Łączny, wójt gminy Łęki Szlacheckie przed obiektywami telewizyjnych kamer i w błyskach fleszy reporterskich aparatów nie był już tak stanowczy w kwestii sprzedaży budynków wygaszanego gimnazjum w Tomawie. Zapewnił, że jego los nie jest jeszcze przesądzony, a sprzedaż nieruchomości jest tylko jedną z rozważanych ewentualności. Obaj wójtowie zadeklarował też, że mogą użyczyć nieruchomości lokalnej społeczności, jeśli założą stowarzyszenia i zechcą sami poprowadzić szkoły podstawowe.
Sami sobie winni?
Społecznościom obydwu wsi w bataliach o utrzymanie szkół pomaga Związek Rolników Przedsiębiorców i Konsumentów, który działa w regionie łódzkim.
O dalszych losach budynków po likwidowanych gimnazjach zdecydować mają radni na kolejnych sesjach lokalnych samorządów. O rozwoju wypadków i efektach walki mieszkańców z pewnością poinformujemy na naszych łamach.
Grzegorz Tomczyk