Na „krajówce” przy skrzyżowaniu z drogą wojewódzką nr 561 wiodąca do Żuromina pojawiło się około 200 rolników i 48 traktorów głównie z gminy Zawidz, ale i innych rejonów powiatu sierpeckiego. Ciągniki okresowo tarasowały jezdnię i utrudniały ruch parkując po obu stronach jezdni. Akcja trwała 3 godziny a zorganizowała ją rolnicza „Solidarność”.
Rolnicy twierdzą, że organizatorzy zapewniali ich, iż uzyskali stosowne pozwolenia i protest jest legalny. Dlatego tłumnie przybywali, często wraz z rodzinami i dziećmi. O porządek mieli zadbać obecni na miejscu policjanci. Teraz gospodarze dowiadują się, że biorąc udział w blokadzie – złamali prawo.
Takie mamy rozkazy
– Jak wielu innych przyjechałem do Stropkowa na blokadę. Organizatorzy pokazywali nam dokumenty, z których wynikało, że zgłosili plan urządzenia protestu na „dziesiątce” odpowiednim władzom, więc akcja jest legalna – mówi Krzysztof (nazwisko do wiadomości redakcji), który zadzwonił do naszej redakcji z prośbą o interwencję. – Przyjechali policjanci, posprawdzali traktory i kierowców, ale blokady nie przerywali. Nikt nie podejrzewał, że zgromadzenie może być nielegalne, skoro odbywa się w asyście i z przyzwoleniem policji. Wielu znajomych przybyło całymi rodzinami, z dziećmi. Nikt przecież by ich nie narażał na niebezpieczeństwo, gdyby było inaczej. Blokada przebiegała spokojnie, rozjechaliśmy się do domów.
– Tymczasem od początku marca tak ja, jak i inni rolnicy, którzy tam byli, zaczęliśmy być wzywani na komendę powiatową w Sierpcu celem złożenia wyjaśnień. Pojechałem w wyznaczonym terminie i usłyszałem zarzut z artykułu 90 Kodeksu Ruchu Drogowego, tj. bezprawnego blokowania przejazdu drogą publiczną – twierdzi nasz rozmówca. – Policjant oznajmił, że skieruje przeciw mnie wniosek do sądu o ukaranie.
Zaskoczony rolnik tłumaczył się, że nie on zorganizował blokadę i nie miał świadomości, że biorąc w niej udział łamie w jakikolwiek sposób przepisy.
– Przesłuchujący mnie funkcjonariusz powiedział, że blokada była nielegalna, bo organizatorzy powinni ponoć uzyskać zgodę na zajęcie pasa drogowego z Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, a o taką zgodę nie wystąpili – relacjonuje przebieg rozmowy na komendzie pan Krzysztof. – Przez chwilę zdębiałem, ale powiedziałem, że nie widzę powodu, bym od razu miał stawać przed sądem. Nigdy nie byłem karany za takie przewinienie, więc poprosiłem, by policjant udzielił mi pouczenia, a w najgorszym razie wystawił mandat. Przecież chodziło tylko o złamanie przepisów drogowych. Funkcjonariusz jednak odmówił, bo jak przyznał: przełożeni zakazali mu wystawiania mandatów rolnikom z blokady, a nakazali kierowanie wniosków do sądu.
– Chciałem się dowiedzieć, który przełożony wydał takie rozkazy, porozmawiać z nim i odwołać się od tej decyzji. Policjant jednak stwierdził, że żadnego nazwiska mi nie poda, żadna rozmowa z przełożonym nie wchodzi w rachubę i mam czekać na pismo z sądu. Poczułem się, jakbym mieszkał na Białorusi, czy jakimś innym kraju rządzonym przez dyktatora. To jakaś paranoja! Okazuje się, że żyję w kraju, w którym prawa ustala policja, wedle wytycznych mocodawców z góry – oburza się gospodarz spod Sierpca. – Ze spokojnych, uczciwych ludzi robią przestępców, bo takie dostali rozkazy!
Mandaty
zamiast wsparcia
Dotarliśmy do organizatora lutowej blokady na „dziesiątce” z ramienia NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych.
– Nie pierwszy raz jako związek organizowaliśmy podobną akcję i tym razem również dopełniliśmy ze swej strony wszelkich formalności. Powiadomiliśmy wcześniej o planach zorganizowania blokady Urząd Gminy Zawidz, jako lokalny organ władzy i uzyskaliśmy zgodę na protest. O planowanym proteście poinformowaliśmy także Komendę Powiatową Policji w Sierpcu. Uzgodniliśmy z policjantami termin, czas trwania akcji i zasady których będziemy się trzymać blokując trasę. Przystaliśmy na wszelkie warunki i sugestie z ich strony. Wówczas nie było mowy o żadnym pozwoleniu z GDDKiA – zapewnia Krzysztof Sumiński, działacz „Solidarności” RI reprezentujący na miejscu organizatora blokady, rolnik ze wsi Szumanie w gminie Zawidz. – Spodziewaliśmy się i mieliśmy prawo oczekiwać, że policjanci wesprą nas w trakcie blokady. Tymczasem oni przyjechali tylko po to, by dokładnie sfotografować wszystkich uczestników i nasze traktory. Legitymowali rolników i sprawdzali dokumenty pojazdów. Wówczas też policjanci podeszli do mnie i przewodniczącego komitetu protestacyjnego, wręczając nam mandaty za bezprawne zajęcie drogi. Oznajmili, że nie uzyskaliśmy pozwolenia z GDDKiA, więc blokada narusza obowiązujące przepisy.
Mandatów oczywiście nie przyjęliśmy, bo to była kpina. Przecież chodziło o legalny protest społeczny, a nie budowę prywatnego zjazdu do posesji. W tym przypadku konieczność zgłoszenia robót związanych z czasowym zatarasowaniem przejazdu byłoby wskazane i uzasadnione. Policja najwyraźniej chciała nas zniechęcić do blokady, ale nic nie wskórała. Radiowóz odjechał więc na parking przy pobliskiej stacji benzynowej a policjanci jedynie biernie przyglądali się naszej akcji.
– Kolejne spotkanie z policjantami odbyłem kilka dni później, gdy przygotowywaliśmy się do wyjazdu na protest przed Kancelarią Prezesa Rady Ministrów w Warszawie 19 lutego. Bodajże dzień lub dwa wcześniej pod mój dom zajechał radiowóz. Wyszedłem zapytać co się stało. Policjant zażądał, bym sporządził listę i podał nazwiska i adresy rolników, którzy wybierają się do stolicy, oraz numery rejestracyjne samochodów, którymi będziemy jechać – opowiada rolnik–związkowiec. – Uznałem, że to już gruba przesada ze strony policji. Nie żyjemy chyba w państwie policyjnym! Odmówiłem podania takich informacji, argumentując, że policja nie ma prawa ich ode mnie wymagać.
Jak za komuny
– Zadzwoniłem do posła reprezentującego związkowców, a ten z kolei zaprotestował przeciwko działaniom policji u komendanta powiatowego. Ten ponoć się tłumaczył, że policja niczego nie żąda, a jedynie prosi i robi to tylko w trosce o bezpieczeństwo obywateli, tak rolników, jak i mieszkańców stolicy. Do policji dotarły bowiem pogłoski o możliwych wybrykach chuligańskich planowanych przez bliżej nieokreślone grupy… – twierdzi przedstawiciel organizatorów rolniczej blokady.
– Wydawało się, że na tym szykany się skończą, tymczasem docierają do mnie wieści o nękaniu przez policję innych uczestników blokady – ubolewa Krzysztof Sumiński. – Poinformowałem już o tym centralę związkową w Warszawie, biuro senatora Jerzego Chróścikowskiego i przewodniczącego związku na Mazowszu. Władze związkowe będą interweniowały w obronie rolników. Czekamy tylko na rozwój wypadków. Dotąd nie mamy bowiem potwierdzenia, iż jakikolwiek wniosek o ukaranie rolnika za udział w lutowej blokadzie rzeczywiście trafił do sądu.
– Być może są to jedynie sposoby władzy na zniechęcenie rolników do dalszych protestów. Tak czy owak, jestem bardzo zawiedziony, w jaki sposób nasz rząd prowadzi dialog społeczny – przyznaje Sumiński. – Z podobnymi sytuacjami miałem bowiem do czynienia w latach 80., gdy zakładaliśmy rolniczą „Solidarność” na Mazowszu. Miałem nadzieję, że po upadku komuny, w wolnym i demokratycznym kraju, nic podobnego już mnie nie spotka. Tymczasem czasy się zmieniły, ale metody represji wciąż są te same…
PS.
Opisaliśmy przedstawione w niniejszym artykule wydarzenia i przekazaliśmy wysuwane przez rolników z gminy Zawidz i Sierpc zarzuty do Komendy Powiatowej Policji w Sierpcu oraz mazowieckiej komendy wojewódzkiej. Poprosiliśmy o komentarz i udzielenie wyjaśnień w tej sprawie. Kiedy tylko uzyskamy odpowiedzi na zadane pytania, wrócimy do tematu na naszych łamach. O sytuacji w jakiej znaleźli się uczestnicy protestu w Stropkowie poinformowaliśmy również biuro NSZZ „Solidarność” Rolników Indywidualnych w Warszawie.
Grzegorz Tomczyk