Przypomnijmy, że o Elewarze było już raz głośno za sprawą tzw. taśm Serafina, czyli nagrania rozmowy Władysława
Serafina, szefa Krajowego Związku Kółek, Rolników i Organizacji Rolniczych z Władysławem Łukasikiem, prezesem Agencji Rynku Rolnego. To w tej rozmowie, której treść opinia publiczna poznała w 2012 r., padły informacje o układach, zagranicznych wycieczkach zarządu Elewarru i premiach, jakie otrzymywały władze spółki łamiąc przepisy. W efekcie ze stanowiska musiał ustąpić minister Marek
Sawicki.
Co ciekawe, Elewarr był kontrolowany rok przed aferą z taśmami Serafina. Wówczas wyszło na jaw, że w latach 2008–2010, Andrzej Śmietanko, ówczesny prezes, a następnie dyrektor generalny oraz inne osoby z zarządu wypłaciły sobie 1,4 mln premii. Nie pozwala na to tzw. ustawa kominowa ograniczająca zarobki menedżerów w państwowych firmach. Izba zaleciła zwrot nienależnie pobranych premii.
Po aferze taśmowej NIK wróciła do Elewarru w 2013 r. i stwierdziła, że nie tylko nie zwrócono 1,4 mln zł premii, ale nawet wypłacono kolejne 1,1 mln zł. Łącznie więc wartość premii w latach 2008–2013 sięgnęła 2,5 mln zł.
Jak twierdzi NIK, w okresie, który kontrolowała, wyjazdy zagraniczne członków rady nadzorczej i zarządu spółki kosztowały łącznie 282,5 tys. zł. Menedżerowie i przedstawiciele właściciela jeździli do krajów Europy oraz do Brazylii, Chin, Kanady, Korei Południowej, USA i Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Elewarr i ARR, jego właściciel bronią się tym, że spółka „nie jest państwową osobą prawną” i w niej ustawa kominowa nie obowiązuje. Marek Sawicki pytany przez „Rzeczpospolitą” o nieprawidłowości, odparł zarzuty twierdząc, że NIK jest niekompetentna i podważa wyroki sądu, który uznał, że Elewarr nie jest spółką państwową. Poinformował też, że Elewarr przeszedł pod kontrolę ministerstwa skarbu, bo ma wejść w skład holdingu spożywczego. Iwona Ciechan, rzecznik ARR, zapewniła m.in., że dotychczasowe funkcjonowanie Elewarru spełnia oczekiwania Agencji. oprac. P.K.