Ogrzewasz dom piecem na węgiel? Z tarczy inflacyjnej nie skorzystasz
Drogi Czytelniku, aby skorzystać z tarczy antyinflacyjnej będziesz musiał podłączyć się do ciepła z elektrociepłowni (tarcza obniża VAT na tzw. ciepło systemowe). Jeśli przypadkiem nie ma żadnej elektrociepłowni w pobliżu, to musisz zmienić ogrzewanie na gazowe (niższy VAT na gaz ziemny). Wójt nie zadbał o gazociąg w twojej wsi? To klapa! Na pocieszenie zostanie Ci obniżenie VAT i zniesienie akcyzy na prąd.
Zmiany w podatkach nakładanych na olej napędowy aż tak Cię nie dotkną, bo obniżoną akcyzę od paliwa rolniczego i tak odzyskasz. Ale nie w pełni, bowiem ustalone limity nijak się mają do rzeczywistego zużycia oleju napędowego na potrzeby rolnicze. Poza tym znane już od starych czasów porzekadło: „Droga ropa bije polskiego chłopa” jest nadal aktualne. Zaś prawdziwe paliwo rolnicze funkcjonuje w USA, w Niemczech i kilku państwach starej Unii Europejskiej.
Czekamy jeszcze na szczegóły dotyczące dodatku osłonowego. Ma on wynieść od 400 do 1150 zł. Wyliczony przez GUS dochód z jednego hektara przeliczeniowego (3819 zł) niestety, może utrudnić skorzystanie z maksymalnych stawek tego dodatku. Oby starczyło choć na tonę miału, którego obecnie cena wynosi około 600 złotych.
Dlaczego władza znowu zapomniała o polskiej wsi?
Dlaczego rząd premiera Mateusza Morawieckiego, przygotowując tarczę antyinflacyjną, zapomniał o wsi, która swoje domy ogrzewa przeważnie węglem?
Skoro można było obniżyć opłaty emisyjne dla oleju napędowego, to co stało na przeszkodzie, aby to samo uczynić z nawozami azotowymi? Teoretycznie zakłady azotowe mogłyby skorzystać z tańszego gazu (obniżka VAT), ale w rządowych komunikatach mowa jest o gazie do ogrzewania mieszkań i domów, a nie wykorzystywanym w przemyśle.
Czyżby rządzące ugrupowanie, które stara się odzyskać zaufanie rolników i wsi uznało, że aby to osiągnąć wystarczy powołać Henryka Kowalczyka na stanowisko ministra rolnictwa i wicepremiera.
Obniżenie cen nawozów byłoby prawdziwą walką z inflacją!
Panie Premierze! Rolnicy potrzebują tańszych nawozów, bo to oznacza tańszą żywność a więc i niższą inflację. Doprowadzając do tego osiągnie Pan dwa cele – odzyskanie zaufania i zahamowanie wzrostu cen.
Ale w tym miejscu wkładamy przysłowiowy kij w mrowisko i pytamy czy tylko PiS musi walczyć o odzyskanie zaufania polskich rolników? A gdzie programy rolne innych partii? Jesteśmy przekonani, że jak opozycja dojdzie do władzy to rolnikom będzie nadal pod górkę, tylko ta górka może być bardziej stroma.
Dlatego potrzebne są silne organizacje rolnicze. I nie tylko chodzi nam o AgroUnię, kierowaną przez lidera polskiej wsi Michała Kołodziejczaka i jego ekipę. Nade wszystko trzeba dodać kompetencji samorządowi rolniczemu. Wystarczy popełnić plagiat w nowej ustawie o izbach rolniczych i dać im uprawnienia ustawowe francuskich, austriackich czy też niemieckich izb rolniczych.
Silne organizacje rolnicze, w tym i samorząd rolniczy jest potrzebny, by walczyć o interesy zawodowe rolników niezależnie od tego, jakie ugrupowania polityczne sprawują władzę. Czyli kto jest bliżej przysłowiowego koryta. Trzeba też pamiętać, że wspomniana walka o rolnicze sprawy oznacza także bezpieczeństwo żywnościowe Polski. Tak doceniane przed każdymi kampaniami wyborczymi oraz przed każdymi dożynkami!
Rosjanie dzięki embargu rozwinęli swoje mleczarstwo
Teraz z innej beczki. Rosjanie zastanawiają się co będzie, jeśli zniesione zostanie embargo na import żywności i na tamtejszy rynek powrócą sery z krajów Unii Europejskiej. Rocznie obywatele Rosji jedzą około 800 tys. ton serów. W 2014 r. wyprodukowali 384 tys. t, a w 2020 r. – 565 tys. t. Dziś już nie obawiają się konkurencji tanich serów z Polski, Niemiec czy Holandii. Uważają, że jeśli coś jest w stanie zadomowić się na ich sklepowych półkach od Smoleńska po Władywostok to długodojrzewające sery typu Parmezan albo Grana Padano, albo inne sery długodojrzewające. Takie, których największym producentem jest Spółdzielcza Mleczarnia Spomlek w Radzyniu Podlaskim. Ale producentem takich serów są już inne spółdzielnie mleczarskie jak SM Mlekovita, OSM Włoszczowa czy też OSM Kosów Lacki. Wiemy też, że natychmiast technologię takich serów mogą wdrożyć w życie mogą wdrożyć, MSM Mońki, OSM Sierpc, Polmlek, SM Ryki.
Segment serów długodojrzewających może zasilić w sposób istotny nasze zakłady serowarskie. Można oczywiście kierując się metodami rynkowymi ograniczyć import tych serów z zagranicy. Ale w tym koncercie życzeń nie chodzi tylko o cenę, ale o uczciwą grę ze strony wielkich sieci handlowych. Potrzebny jest też większy eksport takich serów na rynek rosyjski. Mamy nadzieję, że wreszcie gospodarka przestanie być tak mocnym zakładnikiem politycznej gry i tam wrócimy!
Ale jak na razie rosyjscy eksperci przyznają, że embargo było bardzo istotnym impulsem dla rozwoju tamtejszego mleczarstwa. Kiedy oni rozwijali swoje przetwórstwo, my zostaliśmy z popularnymi serami w przysłowiowym „nocniku”.
Nadchodzą gorsze czasy dla mleczarstwa, które będzie zdane na łaskę supermarketów
Przed świętami – w okolicach 15 grudnia zaczną się gorsze czasy dla mleczarstwa. Oznaki są już widoczne na rynku: masło w kostkach kosztuje poniżej 25,50 złotego za kilogram. Tanieje też masło w blokach, ale te zawsze można zamrozić. Korzystne są nadal ceny śmietany przerzutowej – około 32 groszy za jednostkę tłuszczu.
Od 15 grudnia – data umowna – eksport wyrobów mleczarskich będzie miał charakter symboliczny. Tym sposobem będziemy zdani na niełaskę wielkich sieci handlowych. A owa niełaska jest bardzo kosztowana dla rolników i zakładów mleczarskich. Jak stanie eksport, to i na dodatek wielkie sieci ograniczą zamówienia. Spadnie też cena mleka przerzutowego! Zaś producenci galanterii będą mieli spore problemy. Dotyczy to nade wszystko małych i średnich firm, ale nie tylko ich! Są też takie spółdzielnie jak np. OSM Garwolin – wprawdzie jest to większa firma – które w tym trudnym okresie ograniczą produkcję rynkową i będą wytwarzały odtłuszczone mleko w proszku oraz masło w blokach. Oczywiście proszek trafi do magazynu, zaś masło będzie przechowywane w mroźni.
Krzysztof Wróblewski i Paweł Kuroczycki,
redaktorzy naczelni "Tygodnika Poradnika Rolniczego"