Starosta Mariusz Filipuk wyjaśnił, że zorganizował spotkanie wspólnie z rolnikami, aby mogli zadać pytania bezpośrednio osobom decyzyjnym. Przyjechali m.in. przedstawiciele Urzędu Marszałkowskiego i Wojewódzkiego w Lublinie, powiatowych i wojewódzkich służb weterynaryjnych, PZŁ, ARiMR i ARR w Lublinie, OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych oraz Lubelskiej Izby Rolniczej.
– Zaproszenie zostało też skierowane do ministra rolnictwa. Niestety ani pan minister, ani nikt z jego przedstawicieli nie przybył. Swój udział odwołał dziś rano wojewoda lubelski – powiedział starosta.
Rolnicy wnieśli
wypchaną głowę dzika i kukłę z napisem „łowczy okręgowy”. Wjechała taczka wypełniona szyszkami a Marek Sulima, rolnik i radny powiatowy, symbolicznie zamknął drzwi do sali. – Nikt nie wyjdzie, dopóki nasze sprawy nie zostaną załatwione – zapowiedział. Rozpoczęła się dyskusja. – Minister rolnictwa zapewniał w mediach, że będzie dopłata do każdego sprzedanego tucznika. Ja sprzedałem trzy tony, a z Agencji dostałem za 300 kg – mówił Stanisław Pikacz z gm. Janów Podlaski.
Marek Sulima pytał, podobnie jak przedmówcy, jak zostały wykorzystane pieniądze na walkę z ASF. Dostało się też myśliwym.
– Minister Szyszko stwierdza, że polski model łowiectwa to wzór dla Europy. A wszyscy państwo wiecie, jak to funkcjonuje. Ten idealny, według ministra model, musi przestać żywić się rolniczą krzywdą. Sulima uważa, że walkę z ASF powinna koordynować premier. – Zachodnia Polsko, obudź się! – zaapelował.
O tym, że sytuacja wymaga zaangażowania Beaty Szydło jest też przekonany Marian Tomkowicz, wiceprzewodniczący rady powiatu. Proponuje powołanie grupy zadaniowej przy premier, zajmujacej się eliminacją dzików w powiatach zapowietrzonych. – Powinny zostać użyte do tego Wojska Obrony Terytorialnej. A zabite dziki powinny być od razu utylizowane bez kosztownych badań, w wyznaczonych do tego miejscach – stwierdził.
W czerwcu na terenie powiatu bialskiego stwierdzono osiem ognisk ASF. O działaniach służb weterynaryjnych mówił Radomir Bańko, powiatowy lekarz weterynarii. – Trwa wybijanie świń w obszarach zapowietrzonych. Zaznaczył, że nie zawsze dokładnie w promieniu 3 km od ogniska. – Ale tylko w tych gospodarstwach, które nie przestrzegają zasad bioasekuracji – dodał. Pytany o przyczyny wystąpienia kolejnych ognisk powiedział:
Rekwizyty użyte w happeningu przygotowanym przez rolników znajdowały się cały czas w widocznym miejscu
W czerwcu na terenie powiatu bialskiego stwierdzono osiem ognisk ASF. O działaniach służb weterynaryjnych mówił Radomir Bańko, powiatowy lekarz weterynarii. – Trwa wybijanie świń w obszarach zapowietrzonych. Zaznaczył, że nie zawsze dokładnie w promieniu 3 km od ogniska. – Ale tylko w tych gospodarstwach, które nie przestrzegają zasad bioasekuracji – dodał. Pytany o przyczyny wystąpienia kolejnych ognisk powiedział:
– Wszystko bierze się od zarażonych dzików. A brak bioasekuracji to kolejna przyczyna. Niektórzy rolnicy się nią nie przejmują.
Nie wszystkich
te słowa przekonały. Padały ostre słowa. Rolnicy zarzucają inspekcji weterynaryjnej, że nie traktuje wszystkich równo, u jednych świnie wybijając, a u innych nie. – Zniszczyliście młodego rolnika. Wszystkie świnie mu wybiliście, 114 sztuk, jak gestapo. Co on ma robić? Gdzie jest psycholog? Teraz albo sznurek na szyję albo komornik – mówiła w emocjonalnym wystąpieniu Krystyna Danik z Husinki. – Twierdzicie, że wypłacicie jednorazowe odszkodowanie. Pytam: kiedy?
– Tam, gdzie nie było problemów z identyfikacją zwierząt, gdzie nie była łamania nakazów i zakazów ustanowionych rozporządzeniami, będzie wypłacone odszkodowanie. W miejscowościach przyległych do pierwszego ogniska decyzje już są wypisane – mówił Bańko. – Wystąpimy do wojewody o pieniądze i będziemy wypłacać w trybie pilnym.
Marek Sulima skomentował, że powiatowa weterynaria ma za mało pracowników, żeby sprawnie zajmować się ASF. – Poza tym badania próbek powinny się odbywać tu na miejscu, od razu – dodał. – Obecnie próbki do Puław jeżdżą codziennie, o ile są dostarczane – odpowiedział Bańko. Łowczy okręgowy Roman Laszuk i lekarz weterynarii byli dopytywani o wyniki odstrzału sanitarnego. Doliczyli się 2100 dzików odstrzelonych od stycznia w pow. bialskim. – W razie niewykonania umów na odstrzał sanitarny koła łowieckie będą karane – zapewnił Bańko.
Grzegorz Kapusta, wicemarszałek woj. lubelskiego przypomniał, że sejmik zdecydował w ostatnich dniach o przekazywaniu 200 zł za odstrzelonego dzika oraz za wskazanie padłego. – To się sumuje z kwotą, którą zabezpieczyła weterynaria i daje w sumie prawie 600 zł za sztukę.
Kolejny głos z sali
wezwał decydentów do dymisji. – Nie rozumiem sytuacji, w której chroni się okresem ochronnym lochę dzika, a nie chroni się zdrowej maciory, która za tydzień, dwa ma się oprosić. Chcę ostrzec przed sytuacją, w której przyjedzie ekipa weterynarii do producenta, przyjedzie policja, któryś rolnik nie wytrzyma i ktoś zginie – ostrzegał Andrzej Ciesielczuk ze wsi Olszyn w gm. Rokitno. – Nastawianie jednych przeciw drugim i przystawianie lufy do skroni lekarza, czy łowczego nic nie da. Trzeba zmienić ustawodawstwo. Następnie zwrócił się bezpośrednio do lekarza powiatowego i łowczego. – Rozumiem, że jesteście związani przepisami. W takiej sytuacji są dwa sposoby: próbować albo zrezygnować. Być może dymisja będzie sposobem, aby komuś w Warszawie otworzyć oczy.
Paweł Kazimierski, wójt gm. Leśna Podlaska, studził nastroje.
– Mieliśmy rozmawiać o przyszłości, o środkach dla rolników, a zamiast tego mamy festyn emocji. One są zrozumiałe. W mojej gminie są małe gospodarstwa, gdzie wybija się po 20 sztuk i ci gospodarze naprawdę zostają bez dochodu i możliwości jego zdobycia. Ale nie przerzucajmy winy na lekarza, łowczego, na innych. Trzeba wspólnie podejmować merytoryczne decyzje. Co najmniej na szczeblu wojewódzkim. I tu kłaniam się w stronę szefa sztabu zarządzania kryzysowego z urzędu wojewódzkiego.
Zakończył pytaniami
o konkretne formy pomocy. Odpowiedział Krzysztof Podkański z ARiMR w Lublinie. – Został uruchomiony nabór skierowany wyłącznie na tereny, gdzie jest ASF. Trwa do 28 lipca br. W pierwszym programie chodzi o restrukturyzację małych gospodarstw. Można się starać o bezzwrotną premię w dwóch ratach: 48 tys. i 12 tys. zł. 80 proc. tej pomocy musi być wydane na środki trwałe i musi to być udokumentowane. Nie są wymagane kwalifikacje zawodowe. Warunek, to m.in. odejście od produkcji i chowu świń. Druga możliwość, to premia na rozpoczęcie działalności pozarolniczej płatna w ratach: 80 i 20 tys. zł. Wnioskodawca nie może być wpisany do Centralnej Ewidencji i Informacji Działalności Gospodarczej. Warunek, to zaprzestanie hodowli i produkcji świń. Tu do udokumentowania jest 70 proc. środków trwałych.
Sławomir Wcisło, z-ca dyr. ARR w Lublinie, powiedział m.in.: że 22 czerwca wyszło rozporządzenie ministra rolnictwa o pomocy nadzwyczajnej dla gmin: Biała Podlaska, Janów Podlaski, Konstantynów, Leśna Podlaska, Rokitno, Terespol, Zalesie. – To pomoc przyznawana do loch i niektórych świń poddanych ubojowi od 1 sierpnia do 30 listopada 2016 r. Dopłata do loch niezależnie od ceny sprzedaży wynosi 1,43 do kg a do tuczników, w zależności od wagi, od 0,97 zł do 1,94 zł.
W programie na wyrównanie różnicy cen, do tej pory złożono 515 wniosków, rozpatrzono 472, jest 401 decyzji przyznających pomoc w całości lub części. Wypłacono ponad 4 mln zł.
Krzysztof Janisławski