To, co zostanie uratowane, będzie cenniejsze niż złoto. A o złej sytuacji na wsi mogą świadczyć już pierwsze odwołane dożynki.
– Drugi rok z rzędu mamy ogromną suszę. Straty będą jak w ubiegłym roku – bardzo duże. Dlatego niestety, nie ma czego świętować. Z takiego powodu podjąłem decyzję o odwołaniu tegorocznych dożynek – mówi Dawid Stachura, wójt gminy Miłkowice w województwie dolnośląskim. – Nie mamy się z czego cieszyć. Jak się bawić, gdy rolnicy ponoszą ogromne straty, które mogą zaważyć nawet na przyszłości ich gospodarstw?
Nie wiadomo, co będzie z kukurydzą na kiszonkę. Jeden pokos traw to za mało, zboża może być bardzo mało albo w ogóle, podobnie z ziemniakami. Tylko po rzepaku można spodziewać się umiarkowanych plonów.
Sytuację pogarsza fakt, że wojewoda odmówił gminom w kilku powiatach powołania komisji ds. szacowania strat wywołanych przez suszę.
Suszy nie ma, a dowody trzeb zebrać. I co wtedy?
Przykładem jest Kamienna Góra, gdzie rolnicy mają swoje grunty na terenach formalnie należących do gminy miejskiej.
– Wojewoda nie chce powoływać komisji szacującej straty, bo IUNG w Puławach nie stwierdził suszy na naszym obszarze, a rolnicy lada dzień będą zbierać zboża. Jak więc mają udokumentować swoje straty? – pyta Małgorzata Jarosz z Urzędu Miasta w Kamiennej Górze. – Będziemy robić swoją dokumentację zdjęciową we współpracy z przedstawicielami Izb Rolniczych i ODR-ów, aby potem mogli udowodnić urzędnikom, że susza była. Można to teraz łatwo sprawdzić, ale trzeba przyjechać na pole i zobaczyć skutki suszy w terenie, a nie mówić o tym kataklizmie zza biurka.
Na terenie gmin wiejskich jest równie tragicznie, a nawet gorzej, bo oprócz produkcji roślinnej rolnicy hodują tam także bydło. I tam również wojewoda nie chce powołać komisji szacujących straty.
– Będziemy pisać odwołanie od tej decyzji wojewody, ale ruszają żniwa, więc sami zrobimy wewnętrzne szacowanie. Wystarczy do nas przyjechać i wyjść na pole, żeby zobaczyć, jak duże są straty – mówi Andrzej Mitczak, rolnik z Ciechanowic w gminie Marciszów w powiecie Kamienna Góra.
Jeszcze w ubiegłym roku rolnik miał we wspólnym gospodarstwie z synem 170 sztuk bydła rasy nizinnej czerwono-białej. Teraz zostało 140.
– Po ubiegłorocznej suszy musieliśmy zmniejszyć stado, bo po prostu nie ma paszy dla zwierząt, wszystko jest drogie, a ceny mięsa bardzo spadają. Teraz za kilogram żywca wołowego można dostać pięć złotych. To są ceny poniżej kosztów produkcji – opowiada Mitczak.
Czym karmić? Nawet nie będzie od kogo kupić siana!
Sytuacja w okolicznych gospodarstwach jest bardzo trudna, bo rolnikom udało się zebrać tylko pierwszy pokos traw, który jest spasany teraz. O wypasie na łąkach nie ma mowy, bo trawa nie urosła. Na polach kukurydzy są ogromne place, gdzie w ogóle nie wzeszła albo wygląda bardzo słabo. Także ziemniaki przyschły.
– Mamy puste silosy. Nie wiadomo, czym będziemy karmić bydło – martwi się rolnik. – Myśleliśmy, że kupimy wysłodki, ale pobliska cukrownia będzie z nich produkować biogaz. Pozostaje więc chyba tylko stopniowa likwidacja stada.
Jak informuje Sylwia Jurgiel, rzecznik prasowy wojewody dolnośląskiego, odmówił on „powołania komisji w 6 gminach: Lubawce, Kamieńcu Ząbkowickim, Piławie Górnej, Kamiennej Górze miasto, Kamiennej Górze gminie oraz Marciszowie. Aktualnie nie ma podstaw do powołania komisji szacujących zakres i wysokość szkód w gminach wymienionych powyżej. Jeżeli system monitoringu suszy rolniczej w późniejszych okresach raportowania wskaże uprawy zagrożone suszą, wówczas Wojewoda będzie miał możliwość powołania Komisji, która oszacuje straty”.
Również na Górnym Śląsku rolnicy zaczynają się zastanawiać, jak utrzymać swoje hodowle i gospodarstwa, bo susza niszczy ich uprawy.
– Tegoroczne plony już drugi raz z rzędu zostały zniszczone i to w ogromnej części przez suszę – mówi Tomasz Nowak, rolnik ze wsi Lędziny w województwie śląskim.
W rejonie, gdzie żyje i prowadzi gospodarstwo, sytuacja jest bardzo trudna i nie wie, czy uda się mu utrzymać hodowlę 40 sztuk opasów.
Nie wiem, ile ziemniaków uda się uratować. Ziemia jest tak sucha, że przypomina piach w piaskownicy – pokazuje Tomasz Nowak
– Już dziś widać, że straty w uprawach są ogromne – mówi Tomasz Nowak. – W wielu miejscach plony będą mniejsze nawet o 50%. Wystarczy zobaczyć pola. Nie wiem, co będzie z kukurydzą, jak bez niej wykarmię swoje stado.
Podobnie jest na Opolszczyźnie. Jak informuje Leszek Fornal, wiceprezes Izby Rolniczej w Opolu, skierował do wojewody pismo, w którym prosi, aby komisje szacujące szkody uwzględniały straty spowodowane przez suszę we wszystkich rodzajach upraw.
– Rolnicy zdołali zebrać tylko jeden pokos, nie będzie więc nawet od kogo kupić siana – alarmuje Leszek Fornal.
Artur Kowalczyk
fot. Artur Kowalczyk