Kilkudziesięcioosobowa grupa rolników zebrała się 14 lutego przed młynem w Werbkowicach.
Obecnie zakład jest zamknięty, choć jeszcze kilka tygodni temu kusił na świetlnej tablicy ofertami korzystnego zakupu zboża. I to mimo że od dawna było wiadomo o niezapłaconych fakturach za wcześniejsze dostawy.
Zgromadzeni w Werbkowicach rolnicy wpisywali się na listę. Każdy zapisywał, ile jest mu winna spółka prowadząca młyn: 31 tys. zł, 17 tys. zł, 21 tys. zł, 10 tys. zł, 26 tys. zł, 3 tys. zł, 14 tys. zł, 20 tys. zł, 13 tys. zł, 11 tys. zł, 37 tys. zł, 120 tys. zł, 4 tys. złotych...
– Na koniec spotkania uzbierało się kilkaset tysięcy złotych – mówi Mieczysław Makara.
Nie ma kontaktu z właścicielem młyna
– Dopóki młyn był otwarty, przychodziłem się dowiadywać o dług – mówi Grzegorz Ostrowski ze wsi Konopne. – Mówili: „Czekać, będą pieniądze”. W końcu wysłałem przedsądowe wezwanie do zapłaty. Bez odpowiedzi.
– Ja też wysłałem takie wezwanie – mówi Władysław Rusiński, który niedawno otrzymał niewielką należność. – Z 36 tys. zł kilka tygodni temu dostałem 2,5 tys. zł. A gdzie reszta? Niech mi pan powie, jak to jest, że biedni ludzie, tacy jak my, mają utrzymywać bogacza? Gdzie są nasze prawa? Wcześniej nas zbywał, że zapłaci. Teraz nie ma z nim żadnego kontaktu.
Pan Władysław, mówiąc o bogaczu, ma na myśli Wojciecha G., prezesa ZZ-M w Werbkowicach, który usłyszał już prokuratorskie zarzuty w tej sprawie. Pierwszy głośno o swoje pieniądze upomniał się Władysław Ciołko ze wsi Kolonia-Husynne. Rozmawialiśmy z nim jeszcze latem ubiegłego roku. Wtedy powstał pierwszy artykuł w „Tygodniku Poradniku Rolniczym” w obronie poszkodowanych rolników. Przeżycia ostatnich miesięcy nie pozostały
bez śladu.
– Miałem zawał, mają mi zakładać by-passy – mówi Władysław Ciołko. Rolnik poszedł do sądu, wytoczył sprawę cywilną. Mimo to nie odzyskał ani złotówki. Dziś apeluje o pomoc do ministra rolnictwa i rzecznika praw obywatelskich. Podkreśla, że w 2017 r. spółka sprzedała magazyny zbożowe. – Gdzie się podziały te pieniądze? – denerwuje się Władysław Ciołko. – Zawiadomiliśmy CBA, a oni odpowiedzieli, żeby iść z tym do prokuratury w Hrubieszowie.
Rolnik mówi o Wojciechu G. jako o właścicielu młyna. Tymczasem krąży informacja, że młyn ma być sprzedany. Wszyscy liczą, że razem z długami, które spłaci nowy właściciel. Pada przy tym nazwa zamojskiej firmy.
– Ja mam niezapłacone od sierpnia 2017 roku – mówi Lucyna Marek. – W młynie mówili, żeby czekać do końca stycznia, bo zmieni właściciela. Teraz mówią, żeby czekać do połowy lutego. To wszystko wygląda na odwlekanie w czasie. Stan własnościowy kilka tygodni temu sprawdzał, przy okazji dopisywania się do hipoteki, Paweł Galant z miejscowości Konopne. – Na razie nic się nie zmieniło – informuje.
Zakłady Zbożowo-Młynarskie w Werbkowicach są winne pieniądze ok. 50 rolnikom (fot. Krzysztof Janisławski)
Paweł Galant też ma niedobre doświadczenia z sądu, tyle że w Zamościu. Jest oburzony jego opieszałością. Nie może odzyskać prawie 120 tys. zł za dostarczone do młyna zboże. – W zamojskim sądzie miesiąc leżało urzędowe pismo do właściciela młyna, zanim w końcu ktoś je wysłał. On się od korzystnego dla mnie wyroku odwołał, ale po terminie, więc mu to odwołanie odrzucili. Ale decyzji, czyli kolejnego pisma w tej sprawie, jeszcze do niego nie wysłali. Nie wiem, na co czekają. Aż zniknie z młyna majątek, którym można spłacić długi?
Pan Paweł opowiada, że jeszcze zanim uzyskał w zamojskim sądzie korzystny wyrok w procesie cywilnym w sprawie długu, osobiście dostarczył Wojciechowi G. do domu przedsądowe wezwanie do zapłaty. – Na początku płacił, potem przestał. Pojechałem do niego. Mówiłem, że nie mam za co zatankować ciągnika. Tłumaczyłem: „Ma pan dwa drogie samochody, bmw, mercedesa, niech pan sprzeda jeden i mi zapłaci”. A ten na to, że „bmw jest do wożenia dzieci, a mercedes jest reprezentacyjny”. Nie rozumiem, dlaczego dzieci muszą jeździć bmw do przedszkola?
Niektórzy czekają na swoje pieniądze już bez mała dwa lata. – Sytuacja jest podbramkowa. Za dwa miesiące będą dwa lata, odkąd nie mogę się doczekać zapłaty 26 tys. zł – mówi Wiesław Wrona z Peresołowic. Należnej zapłaty za zboże nie otrzymał też Jan Jochaniuk z tej samej wsi. – Zawsze, gdy byłem w Werbkowicach, zajeżdżałem do młyna zapytać, co z pieniędzmi. I zawsze słyszałem w biurze to samo: „Czekać”. Latem ubiegłego roku jadę swoim matizkiem do młyna, a tu za mną limuzyna. Okazało się, że to pani wiceprezes. Pyta, czy może pomóc. Ja na to, że już mnie oczy bolą od wypatrywania zapłaty za zboże. Kiedy zapłacicie? No i na tym się pomoc skończyła – mówi.
– To jest niesprawiedliwe, co się z tą sprawą dzieje. Tak nie może być. Mamy sądy, prokuraturę, a tacy goście, jak ten człowiek z młyna, śmieją się z pracy rolników. Ludzie zaufali mu, oddali całoroczne zbiory – mówi Jacek Rewucha, szef pobliskiej Spółdzielni Kółek Rolniczych. – Solidaryzuję się z rolnikami. Ich krzywda, odbije się i na mnie.
Prokurator uspokaja
Prokurator Mariusz Rymarz prowadzący śledztwo w tej sprawie zapewnia, że jego priorytetem jest doprowadzenie do wyroku, którego częścią będzie pełne naprawienie szkody przez Wojciecha G. Gdy rozmawialiśmy 14 lutego, prokurator informował, że kwota niezapłacona rolnikom za zboże wynosi już niemal 900 tys. zł. – Majątek zabezpieczony na poczet naprawienia szkody tę kwotę pokrywa – zapewniał. Rymarz informuje też, że po przeszukaniach w domu Wojciecha G. oraz w młynie służby zabezpieczyły nośniki, laptopy, dokumenty, a także umowy kupna-sprzedaży. Prokurator zarzuca Wojciechowi G., że zawierając umowy kupna zboża, nie miał zamiaru wywiązać się z nich w terminie. Grozi za to do 8 lat więzienia. Wojciech G. nie przyznał się do stawianych mu zarzutów oszustwa i złożył jedynie krótkie wyjaśnienia.
Z Wojciechem G. próbowaliśmy się wielokrotnie skontaktować. Ostatni raz przed spotkaniem z rolnikami w Werbkowicach, ale nikt nie otworzył drzwi w jego domu. – Chcemy, żeby się z nami spotkał, coś powiedział. Nikt go tu nie chce linczować, chcemy informacji – kończy Grzegorz Ostrowski.
Krzysztof Janisławski
Fot. Krzysztof Janisławski