Kraje PIGS pokazały co znaczy żyć beztrosko i na kredyt. Pamiętamy o plastikowych sadzonkach drzewek oliwnych wożonych z pola na pole, np. w Grecji, kiedy tamtejszy ARiMR brał się za kontrole. PIGS, biedne kraje bogatych ludzi, jednak zapłaciły za ten okres dostatniego życia wysoką cenę, to m.in. bezrobocie wśród ludzi młodych. Dlatego biedny wschód Europy, ma teraz sfinansować programy aktywizacji bezrobotnych Greków czy Hiszpanów. Co z tego wyjdzie? Uważamy, że to samo co dotychczas, czyli niewiele. W Hiszpanii zasiłek dla bezrobotnych to 1200–1400 euro miesięcznie. W Polsce – 150–190 euro miesięcznie. Chętnie podzielimy się z UE pomysłem (bez honorariów), który problem takiego bezrobocia rozwiąże. Wystarczy wprowadzić w Hiszpanii nasze zasiłki. Bezrobocie błyskawicznie zniknie, a Hiszpanów zapraszamy do Polski. Rolnicy ciągle narzekają na brak pracowników, podobnie jak Biedronki czy Lidle. Płace mamy niższe, ale koszty życia też. Da się wytrzymać.
Tyle o sprawach europejskich, a teraz wróćmy na podwórko krajowe. Do tej pory mieliśmy na temat Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zdanie neutralne. Wielkich osiągnięć w ochronie interesów rolników produkujących żywność ten urząd nie odnotował, ale też szczególnie nie szkodził. Niedawno jednak UOKiK wyprodukował raport z badania rynku przetwórstwa i produkcji mleka. Poczytaliśmy i teraz zastanawiamy się kto w tym UOKiK-u pracuje, chyba głównie historycy z wykształcenia. W informacji z Urzędu czytamy m.in. „Obowiązek wydania całego mleka z gospodarstwa pod groźbą kary”. To nie opis polskiej wsi z XVI wieku, lecz umowa mleczarni z rolnikiem w 2018 roku. Panowie kontrolerzy, w XVI w. mieliśmy na wsi pańszczyznę, dziś uznawaną za formę niewolnictwa. Dostawcy mleka do spółdzielni mleczarskich to w 99% ich współwłaściciele, czego dowodem są fundusze udziałowe. Nie obrażajcie polskich rolników!
Urząd za taką pańszczyznę uznał przyjętą w większości zakładów zasadę, że rolnik zobowiązuje się dostarczyć całe wyprodukowane mleko. Nie wspomina jednak, że spółdzielnia ma obowiązek to mleko przyjąć. Co z takich zapisów wynika – widzieliśmy podczas minionego kryzysu, kiedy „na lodzie” zostawali dostawcy nawet z 25 tys. litrów mleka dziennie, które kupowały od nich małe prywatne firmy skupowe lub zagraniczni przetwórcy. A członkowie spółdzielni spokojnie czekali na przyjazd autocysterny. Pamiętajmy też, że mleko to nie zboże i nie może czekać w silosie pół roku na przetworzenie. To surowiec bardzo wrażliwy, który musi trafić do przetwórstwa w możliwie najkrótszym czasie.
Pamiętajmy, że jeśli mleczarnia wpadnie w kłopoty i zużyje cały fundusz zasobowy, a straty zacznie pokrywać z funduszu udziałowego, to dostawcy mają moralne podstawy, aby wypowiedzieć umowę, bo fundusz udziałowy zapewne przepadnie.
Jeśli się dobrze zastanowić, to Urzędowi się nie dziwimy. Skąd urzędnicy mają wiedzieć jak funkcjonuje rolnictwo i przetwórstwo żywności, skoro prezes to z wykształcenia ekonomista po Uniwersytecie Warszawskim z doświadczeniem w Narodowym Banku Polskim, Komitecie Rady Ministrów, Urzędzie Nadzoru Ubezpieczeń, a jego zastępcy to prawnicy. Nie jest to jakaś wielka wada na tych stanowiskach, ale w trzeźwej ocenie sytuacji, w mleczarstwie na pewno nie pomaga. Może natomiast pomóc w walce z sieciami handlowymi, które mimo kolejnych ustaw, protestów i apeli, pozostają bezkarne i ciągle robią co chcą. Do tego kontrolerów serdecznie zachęcamy. Szukajcie problemów tam gdzie one są.
Dziwimy się natomiast Krajowemu Ośrodkowi Wsparcia Rolnictwa (przejął część obowiązków ARR), który zgodził się z głównymi założeniami skandalicznego raportu. Mieliśmy nadzieję, że ktoś w KOWR (w nazwie przecież wspiera rolnictwo) ma kontakt z rzeczywistością.
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni