W ostatnim tygodniu najważniejszym wydarzeniem były protesty rolników. Jednak główne media wolały zająć się w tym czasie rozpad .Nowoczesnej. A jeśli teraz Państwo nie zadba o rolników, o producentów warzyw, to ich stracimy. Na polskim rynku będzie zarabiać kto inny. Tak jak już to się dzieje na rynku trzody chlewnej. Smutne w tym jest, to, że minister Krzysztof Jurgiel popełnia te same błędy co Marek Sawicki – napisali w komentarzu redaktorzy naczelni "Tygodnika Poradnika Rolniczego".
Co ważnego wydarzyło się w Polsce w minionym tygodniu? Jeśli spojrzeć na media, które docierają do warszawskich elit, to na pierwsze miejsce wysuwa się postępujący rozpad Nowoczesnej. Ledwo ta partia poprawiła swoje notowania w sondażach i wdrapała się ponad próg pozwalający jej wejść do sejmu, a już temperament jej działaczek ściąga ją w przepaść. Nie jesteśmy fanami Nowoczesnej, choć paniom z tego ugrupowania, jak wszystkim, po ludzku życzymy dobrze.
Jednak awantura, jaką wywołały, odwraca uwagę od rzeczy ważnych. Takich choćby jak ostatnie protesty rolników.
Państwo powinno pomóc rolnikom, inaczej ktoś inny będzie zarabiać na polskim rynku
Pamiętamy, że kiedyś w taki sposób traktowano w mediach głównego nurtu protesty producentów świń. I mamy to co mamy. Polski rynek opanowały duńskie i amerykańsko-chińskie koncerny. To one zarabiają i transferują zyski do siebie. Nam pozostają ochłapy z pańskiego stołu, o czym pisaliśmy już wielokrotnie. Jeśli teraz państwo nie zadba o producentów warzyw, to ich stracimy. Zarabiać na polskim rynku będzie kto inny. Zasmuciło nas, że Krzysztof Jurgiel, minister rolnictwa, powtarza błędy swojego poprzednika Marka Sawickiego, którego decyzje często krytykowaliśmy. Dlaczego dziś słyszymy od rolnika protestującego w Białymstoku, że w Goniądzu kupić można hiszpańską wieprzowinę? Co stoi na przeszkodzie, aby wreszcie przygotować Prawo łowieckie spełniające postulaty rolników? Dlaczego rolnik za kilogram ziemniaków dostaje 20 gr, a w markecie niemieckiej sieci kosztuje on dziesięć razy więcej?
Jeśli Prawo i Sprawiedliwość poważnie myśli o rządzeniu przez kolejne cztery lata, to powinno przestać ustami premiera opowiadać bajki o elektromobilności, a zacząć rozwiązywać realne problemy.
Między innymi poprzez przygotowanie Narodowej Polityki Rolnej, bo nadzieje na wyrównanie dopłat bezpośrednich rozwiewają się. Bruksela wysyła też wyraźne sygnały, że obetnie nam drugi filar polityki rolnej, czyli PROW.
Wiceminister rolnictwa pracuje na trzecią zmianę?
A swoją drogą, na przykładzie producentów warzyw widać, jak ważne jest posiadanie odbiorcy, który towar kupi i zapłaci. Prawdę tę znają bardzo dobrze dostawcy do spółdzielni mleczarskich. Nie ma co mydlić oczu rolnikom, że jak założą grupę producencką lub spółdzielnię produkcyjną, to zaczną opływać w dostatki. Na tym polega przewaga spółdzielczości mleczarskiej, że dostawcy surowca są właścicielami zakładów przetwórczych. I to jest klucz do stabilizacji dochodów.
A jeśli już jesteśmy przy ministerstwie rolnictwa, to szkoda, że nie dało rady skierować na otwarcie targów
Polagra Food przedstawiciela choćby w randze wiceministra. Jacek Bogucki, który był w Wielkopolsce już poprzedniego wieczora pojawił się dopiero na wieczornej gali
Poznaj Dobrą Żywność. Czyżby wiceminister pracował tylko na trzecią zmianę?
Wysokie kary dla rolników za drobne błędy, to wyraz strachu urzędników przed odpowiedzialnością za ASF
Trochę nas martwi spokój, jaki zapanował wśród polskich decydentów odpowiedzialnych za rolnictwo w sprawie ASF. Mamy ponad 2050 zainfekowanych dzików na koncie, a w lasach gnije pewnie co najmniej drugie tyle. ASF posuwa się na zachód szlakiem południowym (Węgrzy znaleźli już drugiego zainfekowanego dzika). My natomiast koncentrujemy się na detalach.
Jak nas poinformował jeden z Czytelników z Mazowsza,
jego sąsiad prowadzący produkcję świń został ukarany przez lekarza weterynarii, bo ogrodzenie wokół gospodarstwa było o kilka centymetrów za niskie. Miejscowy weterynarz ze strachu przed przełożonymi przepisy egzekwuje bezwzględnie. A przecież dzik i tak siatki nie przeskoczy, i nie ma znaczenia czy jest ona o 5 cm wyższa czy niższa. Nie jest ona żadną przeszkodą dla małych drapieżników, szczurów, myszy i ptaków nawet gdyby miała 2,5 m wysokości. Nie popadajmy w paranoję. Dręcząc w ten sposób rolników nie osiągnie się nic. Wiele stracimy lekceważąc ważne sprawy, jak choćby to, że klucz do rozwiązania problemu ASF leży w rękach myśliwych, jak przyznała niedawno Komisja Europejska.
Po kilku latach zmagań z epidemią eksperci doszli do wniosku, że tylko odstrzał dzików pozwoli zapanować nad chorobą. Tymczasem, jak słyszymy od rolników, koła łowieckie odmawiają strzelania do watah pustoszących świeże zasiewy kukurydzy, bo wykonały już plan na ten rok. Panowie myśliwi, prosimy, przekraczajcie plany!
Na zakończenie ciekawostka z rynku spożywczego. Niedawno pisaliśmy o tym, że według Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, gazetki reklamowe i opłaty półkowe to bardzo pożądane przez producentów żywności narzędzia marketingowe i producenci jogurtów, mleka, wędlin tylko marzą, aby za to płacić. Niedawno poczytaliśmy entuzjastyczny raport firmy Nielsen na temat tzw. marek własnych. Z raportu dowiadujemy się, że polscy producenci żywności wiedzą, jak zarabiać na Biedronce, Lidlu i Aldim. No właśnie jak? Ano dzięki produkcji jogurtów pod marką Pilos i Mleczna Dolina, czy kiełbasy Pikok lub Kraina Wędlin.
Nie oszukujmy się, w ten sposób sieci handlowe uniemożliwiają producentom żywności tworzenie i rozwój własnych marek. Choć przetwórcy zarabiają na tym, to są na sieci skazani. Po drugie, posiadanie przez sieci marek własnych sprawia, że ten czy inny produkt może dostarczyć ktokolwiek.
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki