Hogan z rolnictwem do tej pory miał niewiele wspólnego. W ubiegłym stuleciu, przez dwa lata (1981–1983) prowadził rodzinne gospodarstwo. W swej partii odpowiadał za ochronę środowiska. Stał się więc rolnikiem mimo woli. Teraz będzie prowadzić całe europejskie rolnictwo. W PE zaczął spokojnie, choć jeśli wgłębić się w sens jego wypowiedzi, to brzmią one złowróżbnie, choć po owocach go poznamy.
Przede wszystkim Phil Hogan zapowiedział, że przyjrzy się możliwości dalszego uproszczenia płatności bezpośrednich. Wypada przypomnieć, że ten szlachetny cel przyświecał ostatnim zmianom we Wspólnej Polityce Rolnej. Jak mówił były premier Rosji Wiktor Czernomyrdin, „chcieliśmy dobrze a wyszło jak zwykle”. Czym skończyło się upraszczanie dopłat widzimy dziś. System coraz bardziej się komplikuje.
Jeszcze groźniej brzmią zapowiedzi zbadania, w jaki sposób sektor rolny może przyczynić się do zwiększenia efektywności energetycznej i ograniczenia emisji dwutlenku węgla. Jak kończy się ograniczanie emisji w UE widać po kilku latach funkcjonowania szczytnych planów. Zakrojone na ogromną skalę programy padają jeden po drugim. Gdy na przykład Bruksela przestała forsować dolewanie biodiesla do oleju napędowego, rykoszetem oberwali producenci rzepaku, choć zawinili źli producenci oleju palmowego (wycinali tropikalne puszcze). Podobną decyzję dotyczącą bioetanolu bardzo boleśnie odczuli producenci żyta. Polskich dostawców słomy dla energetyki na skraj bankructwa doprowadziło wycofanie się elektrowni ze spalania tego surowca. Znów stracili rolnicy – jego producenci. Z ograniczaniem emisji CO2 trzeba bardzo uważać. Bardzo szybko nakręcają koniunkturę, która po dwóch–trzech latach przeważnie na skutek decyzji urzędników się kończy.
A co na Wschodzie? Bez zmian. Federalna Służba Nadzoru Weterynaryjnego i Fitosanitarnego znalazła antybiotyki w produktach mlecznych pochodzących z Białorusi. Na razie nie są to antybiotyki białoruskie. Rosyjskie laboratoria stwierdziły, że są charakterystyczne dla mleka z Unii Europejskiej. Rosjanie zażądali utworzenia grupy roboczej, która pozwoli rozwiązać problem reeksportu objętej embargiem żywności z UE przez Białoruś. Rosjanie albo zdają się nie rozumieć, albo udają, że nie rozumieją, że ich kraj stał się częścią globalnego rynku, który nie znosi próżni. Zakazane produkty i tak wjadą do Rosji, jeśli nie przez Białoruś, to inną drogą.
Paweł Kuroczycki