"Policja wyciągała rolników za nogi z łóżek"
Do dramatycznych scen doszło w miniony wtorek na terenie powiatu piotrkowskiego. Policja na polecenie prokuratury z samego rana zatrzymała 19 rolników i 4 lekarzy weterynarii. Jak mówi Janusz Terka, hodowca świń, szef powiatowej izby rolniczej i przewodniczący rolniczej solidarności powiatu piotrkowskiego, część z nich została dosłownie wyciągnięta z łóżek za nogi. Przedstawiono im zarzuty nakłaniania lekarzy weterynarii do popełniania przestępstw. Jego zdaniem oskarżenia prokuratury są absurdalne.
- To się w głowie nie mieści! Poza brutalnymi zatrzymaniami były też szczegółowe przeszukania domów w celu znalezienia gotówki i dokumentacji. A przecież to kompletnie nie było potrzebne. Rolnicy nie stawiali oporu, nie trzeba było robić takiej szopki, nie trzeba było zakuwać rolników w kajdanki i wyprowadzać na oczach całej wsi do radiowozu. Oni są traktowani jak przestępcy, jak kryminaliści, a przecież nic nie zrobili – wyjaśnia Terka.
Co prokuratura zarzuca rolnikom i lekarzom weterynarii?
Prokuratura Okręgowa w Piotrkowie Trybunalskim tłumaczy nam, że zatrzymania miały związek z dwoma śledztwami w sprawie niedopełnienia obowiązków przez urzędowych lekarzy weterynarii w okresie co najmniej od grudnia 2020 r. do maja 2021 r. w kilku miejscowościach województwa łódzkiego. Zdaniem prokuratora brali oni łapówki od rolników podpisując się na świadectwach zdrowia trzody chlewnej, która w rzeczywistości nie została przez nich poddana badaniom.
- Zgromadzony dotychczas materiał dowodowy dał podstawy do przedstawienia zarzutów, wobec wszystkich zatrzymanych osób, w tym trzem urzędowym lekarzom weterynarii o poświadczanie nieprawdy w świadectwach zdrowia trzody chlewnej, a pozostałym osobom prowadzącym gospodarstwa hodowlane oraz lekarzowi weterynarii zarzuty związane z nakłanianiem urzędowych lekarzy weterynarii do wystawiania poświadczających nieprawdę świadectw zdrowia dla trzody chlewnej oraz posługiwania się tymi dokumentami – wyjaśnia Magdalena Czołnowska-Musioł, rzecznik prasowy i Prokuratury Okręgowej w Piotrkowie Trybunalskim.
Terka: nie mamy wpływu na pracę lekarzy weterynarii
Janusz Terka zaprzecza tym zarzutom.
- Rolnikom zarzuca się, że dzwonili do urzędowych lekarzy weterynarii, by wystawili świadectwa potrzebne do sprzedaży świń. To niedorzeczne! My nie mamy wpływu na pracę lekarzy weterynarii! Nie mamy wpływu na to, czy były wystawiane właściwie czy nie – mówi Terka.
Będzie protest w obronie zatrzymanych rolników
Szef powiatowej izby rolniczej zapowiada, że będzie walczył o swoich kolegów. Wczoraj rozmawiał w tej sprawie z ministrem rolnictwa Henrykiem Kowalczykiem i Głównym Lekarzem Weterynarii Pawłem Niemczukiem. Na dziś zostało zwołane specjalne posiedzenie sejmowej komisji rolnictwa, która miała wysłuchać informacji ministra sprawiedliwości i ministra spraw wewnętrznych i administracji na temat zatrzymania rolników oraz adekwatności użytych środków przymusu. Spotkanie to zostało jednak w ostatniej chwili odwołane.
W obronie hodowców Janusz Terka i rolnicza solidarność organizuje protest. Odbędzie się on w najbliższą środę 15 grudnia pod prokuraturą w Piotrkowie Trybunalskim.
Zarzecki: a co mieli zrobić? Gołębiem pocztowym prośbę wysłać?
Sprawę zatrzymanych hodowców skomentował także Jacek Zarzecki, szef Polskiego Związku Hodowców i Producentów Bydła Mięsnego.
- Abstrahując od sposobu zatrzymania rolników z Piotrkowa Trybunalskiego i faktu, że wyprowadzono ich z domów o 6 rano jak zorganizowaną grupę przestępczą to sam zarzut im stawiany jest jakiś dziwaczny. To, że dzwonili do Lekarzy Weterynarii, z prośbą o wystawienie świadectwa zdrowia dla zwierząt, które chcieli sprzedać i tym samym namawiali ich do przestępstwa to jakaś kpina. A co mieli zrobić? Gołębiem pocztowym prośbę wysłać? Nie róbmy k... z logiki. - napisał na swoim profilu facebookowym.
Co grozi rolnikom i lekarzom weterynarii?
Prokurator zastosował wobec podejrzanych nieizolacyjne środki zapobiegawcze. Lekarze zostali dodatkowo zawieszeni w służbie. Oskarżonym grozi do 10 lat pozbawiania wolności, a w szczególnych przypadkach nawet 15 lat.
Ze względu na rozwojowy charakter śledztwa, prokuratura nie chciała udzielić bardziej szczegółowych informacji.
Kamila Szałaj, fot. facebook