Informowaliśmy, że w szpitalu o życie walczy 57-letnia Elżbieta Zabagło, żona tragicznie zmarłego Bogdana (gospodarza) i matka dwóch synów, którzy również zginęli na miejscu wypadku. Jak udało nam się ustalić, kobieta wróciła do domu po ciężkiej operacji i dwóch miesiącach hospitalizacji w szpitalu w Zielonej Górze.
– Obecnie odzyskuje równowagę życiową. Samodzielnie się porusza, regularnie uczęszcza na rehabilitację, krótko mówiąc: wraca do zdrowia – mówi Andrzej Gąsecki, prezes OSP Brzeźnica.
Zapytaliśmy sołtysa Karczówki, Ludwika Poliszuka, o sytuację w gospodarstwie, gdzie wydarzyła się rodzinna tragedia.
– Z domu wyprowadziła się Katarzyna, wdowa po zmarłym 29-letnim Wiesławie, z trójką małych dzieci. Obecnie z mamą Elżbietą mieszka najmłodsza córka, Malwina, która gospodaruje na posiadłości. Część ich 100-hektarowego gospodarstwa została obsiana dzięki pomocy Grzegorza Świątka z sąsiedniej wsi. Resztę planują zagospodarować na wiosnę. Z gospodarstwa zaraz po wypadku zostały wyprzedane wszystkie zwierzęta. Zanim wydarzył się ten tragiczny wypadek, gospodarz Bogdan wraz z dwoma synami prowadzili hodowlę trzody chlewnej ok. 380 tuczników w cyklu zamkniętym.
Najmłodsza córka planuje wznowić hodowlę trzody chlewnej – informuje Andrzej Gąsecki.
Krótko po wypadku telefon u sołtysa nie przestawał dzwonić. Dzwonili sąsiedzi z pobliskich wiosek i ludzie, którzy ofiarowali swoją bezinteresowną pomoc. Kontaktowali się nawet z zagranicy. Wszyscy ci, którzy z mediów dowiedzieli się o tej strasznej tragedii.
– W najbliższym czasie planuję wybrać się do pani Elżbiety i przekazać jej numery telefonów do osób, które oferują im swoją pomoc. Między innymi kontaktował się ze mną pan z Włoch, który zaproponował wsparcie finansowe dla osieroconych dzieci. Zaoferował np. sfinansowanie im wyjazdu podczas wakacji – mówi Ludwik Poliszuk.
Wypadek w Karczówce to jedno z najtragiczniejszych zdarzeń, do jakich doszło w ostatnich latach podczas prac w gospodarstwie. Nie tylko cała Polska zadawała sobie pytanie, jak to możliwe, że zginęło aż 7 osób.
O ich śmierci zadecydowała rutyna. Czynność wypompowywania szamba wykonywali po raz 101. przysłowiowy raz. To uśpiło w nich czujność.
Dlatego po raz kolejny apelujemy o rozsądek! Nie bagatelizujmy zagrożenia i przestańmy traktować podstawowe zasady BHP jak zbędny balast.
Ewelina Hahnel