Kilka dni temu w głównym wydaniu Dziennika Telewizyjnego ukazał się materiał propagandowo-informacyjny na temat, jakie to wspaniałe oraz nowoczesne jest polskie rolnictwo i jakie odnosi sukcesy ekonomiczne. Owe sukcesy dotyczyły także branży mleczarskiej. W tym materiale o wyraźnie wyborczym charakterze wystąpił minister Marek Sawicki, który chwalił sam siebie. Tymczasem tegoż dnia w dzienniku „Rzeczpospolita” ukazał się fachowy artykuł analityczny ukazujący w sposób bardzo obrazowy i konkretny aktualną zapaść w branży mleczarskiej. A wniosek z tego artykułu był jasny: zapaść w branży mleczarskiej prędko się nie skończy. Niestety, telewizja jest mocniejszym nośnikiem propagandy i dlatego do opinii publicznej przebiły się propagandowe sukcesy, a nie fakty ekonomiczne. Tym bardziej, że głosił je sam minister Sawicki.
Niedawno minister podpisał rozporządzenie, które miało ułatwić rolnikom sprzedaż bezpośrednią. Uroczystość zorganizowano w gminie Sarnaki, która znajduje się w jego okręgu wyborczym (nr 18). Nie byłoby to aż tak rażące, gdyby nie fakt, że wspomniane rozporządzenie, które, jak zapewniał Sawicki, jest szansą dla rolników na dodatkowe dochody z gospodarstwa, wprowadza możliwość m.in. sprzedaży bezpośredniej ślimaków i dziczyzny. Producentów ślimaków zarejestrowanych do takiej sprzedaży mamy w kraju siedmiu (stan na 28.09.2015 r.). Ślimaki, możemy być co do tego pewni, raczej nie pociągną naszego eksportu rolno-spożywczego, a dziczyzna to domena kół łowieckich. Jedyna realna zmiana w rozporządzeniu, to legalizacja sprzedaży jaj.
O tym, że uruchomienie pomocy suszowej jest priorytetem, Marek Sawicki zapewniał w gminie Suchożebry (okręg wyborczy nr 18). W Suchożebrach szef resortu rolnictwa z troską pochylił się nad losem gospodarzy poszkodowanych przez suszę. Szkoda, że dopiero teraz. Bałagan, jaki wkradł się w prace zdezorientowanych komisji oceniających straty i zapanował po ich zakończeniu, przejdzie do historii. Różne, często sprzeczne interpretacje przepisów sprawiły, że wielu rolników nie skorzysta z pomocy.
W redakcji „Tygodnika Poradnika Rolniczego” co dzień dzwonią telefony od rozżalonych lub wściekłych gospodarzy, którzy spełniali wszystkie warunki, ale system oceny strat jest tak skonstruowany, że jej nie otrzymają. Suszowe protokoły były zakładnikami w lokalnych utarczkach, wójtowie nie chcieli ich wydawać rolnikom.
Za pracę komisji suszowych, decyzje podejmowane przez wójtów i burmistrzów oraz formularze przygotowywane przez wojewodów nie odpowiada minister – może ktoś powiedzieć. Ale minister odpowiada za politykę rolną i sytuację rolnictwa w naszym kraju! Choć, jak już przynajmniej dwa razy podkreślał, nie odpowiada za ceny skupu, to powinien przynajmniej dążyć do zastąpienia złego systemu lepszym. Czy dałoby się to zrobić? Nie wiemy, ale nie można nad tym przejść do porządku dziennego i udawać, że nic się nie stało. Znów, Polacy, nic się nie stało.
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki