Jesteśmy oczywiście „za”. Ale realizm podpowiada nam, że trudno będzie spełnić ową wyborczą obietnicę.
Stop podwójnym standardom
I oby w nowym rozdaniu budżetowym UE – na lata 2021–2027 – finansowanie rolnictwa, w tym polskiego, nie uległo zmniejszeniu. I oby polityka Brukseli nie zmierzała do ograniczenia możliwości produkcyjnych unijnego rolnictwa za pomocą tzw. zielonych tam. Te tamy mogą sprawić, że Europa stanie się globalnym importerem żywności i to z tych państw, w których ekologia ma mało do powiedzenia, gdzie stosuje się dużo złej chemii a dobrostan zwierząt jest na wątpliwym poziomie.
Polityka nie widzi rolnika
Według nas, już za około 4,5 roku, gdy zacznie się czas następnej tury wyborów, na którą składają się wybory do samorządów, do Parlamentu RP, Parlamentu Europejskiego i prezydenckie, rolnicy będą znacznie mniej atrakcyjną grupą dla poszczególnych partii i ugrupowań politycznych. Dlaczego? Bo rolników będzie wówczas znacznie mniej, a więc trudniej będzie sięgnąć po władzę korzystając z ich głosów. Zawód rolnika będzie bowiem wykonywany w co najwyżej około 300 tysiącach gospodarstw. A i nie wszystkie z tych gospodarstw dadzą sobie radę – pod względem ekonomicznym – bez dodatkowych dochodów.
Jednak politycy powinni doceniać nadal rolników. I bynajmniej nie chodzi tutaj o wyborcze głosy. Rolnictwo bowiem jest gwarantem bezpieczeństwa żywnościowego Polski. Rolnictwo jest także motorem napędowym polskiej gospodarki. Dlatego politycy powinni jak najszybciej wprowadzić system polegający na tym, że pieniądze z Unii przeznaczone dla rolnictwa trafią tylko do rodzinnych gospodarstw.
Wszak Polska jest już na tyle bogatym krajem, że można wprowadzić system pomocy socjalnej dla tych mieszkańców wsi co jeszcze mają ziemię, ale jej nie uprawiają i klepią biedę. Ów system pomocy socjalnej powinien gwarantować im pozostanie w KRUS-ie.