W ramach walki z pandemią Chińczycy mają pić więcej mleka
Powoli dochodzimy do prawdy skąd wziął się tak ogromny skok cen produktów mlecznych na rynku międzynarodowym. Wcześniej była mowa o problemach z transportem i robieniu w związku z tym zapasów. Jednak jak tłumaczą eksperci z holenderskiego Rabobanku, to także efekt apelu, jaki po pierwszej fali pandemii w Chinach wystosował tamtejszy rząd. Wezwał on wówczas wszystkich Chińczyków do spożywania co najmniej jednej szklanki mleka dziennie, aby wzmocnić układ odpornościowy.
Na wzroście spożycia produktów mlecznych w Chinach korzystają farmerzy z Nowej Zelandii
Wspominaliśmy wówczas o tym na łamach „Tygodnika Poradnika Rolniczego”, ale patrząc z punktu widzenia przekornego Polaka nie sądziliśmy, że przyniesie to aż taki skutek. Pewnie nie wszyscy piją w Chinach mleko, bo gdyby wypijali miliard szklanek dziennie, to jego spożycie wzrosłoby o ok. 200 mln litrów na dobę, a więc 73 mld litrów rocznie, czyli niemal 9% światowej produkcji. Jednak część zdyscyplinowanych Chińczyków wzięła sobie ten apel do serca. Skorzystała na tym głównie Nowa Zelandia, która 40% swej produkcji wysyła właśnie do Chin.
Europy dotyczy to w mniejszym stopniu. Świadczą o tym dane Unii Europejskiej. Wynika z nich, że na przykład 21 marca odtłuszczony proszek mleczny na naszym kontynencie był o ok. 500 dolarów tańszy niż w Azji, a masło o ponad 1000 dolarów. Z tego właśnie powodu nasi dostawcy mleka nie skorzystali na ostatnim wzroście cen tyle co np. Nowozelandczycy.
W Polsce sieci handlowe znów wykorzystują swoją pozycję względem przetwórców
Musimy też wziąć poprawkę na specyfikę polskiego rynku, na którym rządzą sieci handlowe bezlitośnie wykorzystując swoją pozycję. Na dodatek u nas nie panuje przedświąteczna hossa. Szanowni handlowcy wzięli na przetrzymanie producentów masła i odłuszczonego mleka w proszku. Bowiem masło w blokach można sprzedać ledwie po 17 zł za kilogram i to w niedużych ilościach. Zaś cena odtłuszczonego mleka w proszku stanęła w miejscu i na dodatek zainteresowanie proszkiem jest bardzo słabe.
Na blokadzie Kanału Sueskiego na pewno nie zyskali europejscy rolnicy i producenci żywności
Sytuacji w międzynarodowym handlu nie tylko mlekiem, ale i wszystkimi produktami spożywczymi nie poprawi niedawne zablokowanie Kanału Sueskiego. Od liczących się na świecie producentów żywności do Azji Południowo-Wschodniej przez ten kanał pływają tylko statki z Europy. Stany Zjednoczone, Australia i wspomniana już Nowa Zelandia, co zrozumiałe, korzystają z innych dróg. Może więc i żywność, na którą czekają mieszkańcy Chin, Wietnamu czy Indii z powodu problemów komunikacyjnych zdrożeje, ale znów nie skorzystają na tym rolnicy z Europy, w tym także i z Polski.
Krzysztof Wróblewski i Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni Tygodnika Poradnika Rolniczego
Komentarz ukazał się w nr 14/2021 Tygodnika Poradnika Rolniczego
Fot. Pixabay