Michał Kołodziejczak: rolników na ulice wyprowadziły dramaty jakie dotykają ich gospodarstw
W piątek, 13 lipca 2018 roku o godz. 13.00 na Placu Konstytucji w Warszawie rozpoczęła się demonstracja rolników, w której uczestniczyło ponad 5 tys. gospodarzy. Data ta, jest symboliczna, według organizatorów strajku.
– Dzisiaj jest piątek trzynastego. Ostatni pechowy piątek dla polskiego rolnictwa. Dlatego ostatni, że wszyscy zobaczyli, że polscy rolnicy potrafią być razem, bez względu na poglądy polityczne czy to co, który z nas produkuje. Ale łączy nas rolnictwo i problemy rolników. A kto jest inicjatorem tego wszystkiego? Inicjatorem są nasze problemy – mówił Michał Kołodziejczak, prezes Unii Warzywno-Ziemniaczanej, stowarzyszenia, które zorganizowało kolejną już pikietę rolników w stolicy. Organizację tę i udział w proteście wzięli także m.in. Sadownicy RP, Federacja Rolna, Związek Plantatorów Warzyw oraz działacze „Solidarności” Rolników Indywidualnych oraz OPZZ Rolników i Organizacji Rolniczych.
W tej demonstracji brali udział nie tylko producenci warzyw i ziemniaków, ale było wielu rolników, których gospodarstwa ucierpiały ze względu na ASF. Pojawiło się także wielu sadowników i producentów owoców miękkich. Nie zabrakło też hodowców bydła. Do protestu dołączyli też mieszkańcy terenów i właściciele gospodarstw, które już wkrótce mogą zostać przejęte przez spółki Skarbu Państwa pod budowę Centralnego portu Komunikacyjnego czy ogromnej kopalni odkrywkowej w okolicy Złoczewa w woj. łódzkim.
– Dzisiaj największym problemem dla rolników jest to, że zostaliśmy pozbawieni własnego rynku zbytu. Cena skupu jabłek to 18 do 25 groszy. Za wiśnie dostajemy 80 groszy za kilogram, a w sklepie jest to 8 złotych za pół kilo. Powinniśmy mieć umowy kontraktowe z zakładami przetwórczymi zawierane jeszcze przed sezonem – mówił Andrzej, rolnik z Mazowsza.
– Chcemy, żeby premier zobaczył, że to nie są pokrzykiwania garstki ludzi, ale prawdziwe dramaty tysięcy polskich gospodarstw rodzinnych – przemawiał Michał Kołodziejczak
Demonstranci uważają premiera za Piotrusia Pana, a jeśli nie spełni on żądań, to dostanie świński ryj
Z Placu Konstytucji tysiące rolników ruszyło w stronę Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Jednak po drodze na chwilę tłum zatrzymał się przed ambasada Stanów Zjednoczonych.
– Ameryka zalewa nas dzisiaj GMO. Robią z nas najgorsze wysypisko, robią z nas bydło. Na dodatek skłóca nas z Rosją i pcha nas na Ukrainę. Kłócą nas z rosyjskimi przyjaciółmi, którzy byli ogromnymi odbiorcami naszych towarów. Dlatego każdy rolnik powinien dzisiaj pokazać Amerykanom „wała” – mówił prezes Unii Warzywno-Ziemniaczanej.
Po kilkudziesięciu minutach demonstranci dotarli pod gmach, w którym urzęduje na co dzień premier.
– Jeżeli odpowiednie kroki nie zostaną poczynione, to obiecuję osobiście Panu, Panie Premierze, tak ten świński ryj trafi na Pańskie biurko – mówi Michał Kołodziejczak pod Kancelarią Premiera trzymając w rękach łeb świni.
– Dzisiaj Polska to jest kraj w obcych rękach, a Pan Premier rozkłada ręce i mówi, że nic nie może zrobić. Jeżeli polski premier pokazuje bezradność, to nie jest gospodarz. Ci ludzie, którzy tu dzisiaj przyszli widzą, że premier jest Piotrusiem Panem. Mówi o elektrycznych samochodach, o bardzo wysokich celach, a podstawowych celów nie potrafimy osiągnąć. Rodzinne gospodarstwa rolne upadają – dodał Michał Kołodziejczak.
To nie koniec protestów
Ostatecznie Micha Kołodziejczak wraz z kilkoma innymi demonstrantami udali się do Kancelarii Premiera, aby wręczy Mateuszowi Morawieckiemu list otwarty, w którym wskazali pokrótce na największe problemy polskiego rolnictwa oraz na swoje żądania (pełna treść listu na końcu artykułu). Niestety, podobnie jak i przy poprzedni, strajku rolników, zamiast premiera pismo odebrała osoba oddelegowana.
Już teraz szef Unii Warzywo-Ziemniaczanej zapowiedział, że przyjdą oni ponownie do premiera 6 sierpnia, aby wręczyć mu pełną listę postulatów.
List rolników do premiera
Poniżej pełna treść listu wystosowanego przez protestujących rolników do premiera Morawieckiego:
List otwarty do Premiera Rzeczypospolitej Polskiej
My, 1/3 polskiego społeczeństwa, produkujący na polskie stoły, na których jeszcze królują polskie mięsa, polskie owoce i polskie warzywa, dzisiaj wyszliśmy na ulicę.
Protestujemy przeciwko bezsilności państwa, od którego nie chcemy jałmużny, ale tylko spełnienia swoich podstawowych funkcji, w tym kontroli nad monopolistycznymi praktykami, których nie jesteście w stanie wykazać i nie wykażecie.
Od 30 lat to my ponosimy konsekwencje nieprzemyślanej polityki polegającej na wysprzedaniu polskiego kapitału.
Żarty się skończyły! Żądamy zmian i wprowadzimy je, skoro wy nie potraficie lub nie chcecie tego zrobić.
Mamy prawo żyć godnie, mamy prawo sprzedawać dobre polskie produkty za godziwą cenę i zdrowo żywić polskie społeczeństwo.
Mamy prawo powiedzieć konsumentom, że to nie my dyktujemy zawyżone ceny produktów.
Mamy prawo poinformować, że to nie my produkujemy ten syf, przez który chorują, a który dominuje na półkach supermarketów, bo zachodni konsument nie chce go jeść. I po to tu dzisiaj jesteśmy!
Tak Pana rząd, jak i poprzednie, wmawiacie nam, że to wolna ręka rynku. Szanujące się kraje chronią swoich producentów i konsumentów.
Panie Premierze, to nie jest jednorazowa akcja sfrustrowanej grupy społecznej. 6 sierpnia otrzyma Pan listę postulatów polskiej wsi, do której polski rząd musi się odnieść, chyba, że będziecie udawać, że nas nie ma. Jeśli tak – zobaczycie i usłyszycie nas wszędzie.
My, Polska Wieś!
Autor: Paweł Mikos
Fot. Unia Warzywno-Ziemniaczana