Mieszkańcy wsi boją się bydła, które chodzi po ulicach
– Bydło biega po polach, ulicach i wbiega na podwórka. Boimy się zostawić dzieci przed domem – mówią mieszkańcy Krysiaków. Bliskimi sąsiadami uciążliwego gospodarza są między innymi Zofia i Stanisław Zapertowie. Ich syn Piotr prowadzi gospodarstwo, w którym hoduje bydło.
– Mamy problem, bo zwierzęta tego pana chodzą po naszych polach. Wypasamy bydło na pastwisku, ale cielnych krów nie możemy wypędzać na łąki, gdyż boimy się, że chodzący buhaj sąsiada może je uszkodzić – mówi Piotr Zapert. Bożena Lipka prowadzi gospodarstwo specjalizujące się w produkcji mleka (50 szt. bydła, w tym 40 krów mlecznych). Surowiec dostarczany jest do Spółdzielni Mleczarskiej Mlekpol.
Niepilnowane krowy wchodzą innym rolnikom w szkodę
– Zawiadomiłam policję o problemie i sprawa trafiła do sądu. Na spotkaniu pani burmistrz poinformowała, że w czerwcu miała się odbyć rozprawa, ale właściciel zwierząt się na nią nie stawił. Na kolejną rozprawę policja miała dowieźć tego pana, jednak nie wiemy, czy ta rozprawa się odbyła. Przez ostatnie dwa lata policja w tej sprawie jest przez nas wzywana bardzo często, czasami codziennie, a zdarza się nawet, że dwa razy dziennie. Bydło wyrządza nam szkody przez cały rok. W sezonie zwierzęta niszczą kukurydzę na pniu, a później rozwalają nasze pryzmy z kiszonką – mówi Bożena Lipka.
Na szkody wyrządzane na swoich polach przez bydło pana Stanisława skarży się także Mariusz Kosiński, który prowadzi gospodarstwo o powierzchni 26 ha (50 szt. bydła, 35 krów dojnych). Pan Mariusz także dostarcza mleko do SM Mlekpol.
– Bydło pana Stanisława przez cały sezon niszczy nam kukurydzę. Każdego roku około pół hektara plantacji pada ofiarą tych zwierząt – mówi Mariusz Kosiński.
Weterynaria już wnioskowała o odebranie krów właścicielowi
Józef Białowąs, powiatowy lekarz weterynarii w Ostrołęce, podkreśla, że dwa razy złożył wniosek o odebranie bydła. Spotkał się jednak z odmową.
- Bydło Stanisława Ż. w poszukiwaniu paszy wędruje po pobliskich polach i podwórkach, stwarzając między innymi zagrożenie na jezdni
– Pierwszy raz wniosek o odebranie bydła panu Stanisławowi złożyłem ponad 2,5 roku temu. Powodem były złe warunki utrzymania bydła. Wtedy wiele osób zaangażowało się w pomoc przy zapewnieniu zwierzętom lepszych warunków. Nie pomogło to jednak na długo. Przez ostatnie dwa lata zmieniło się nastawienie okolicznych mieszkańców i zaczęły pojawiać się skargi na te zwierzęta. Na początku tego roku złożyłem więc ponowny wniosek o ich odebranie. Powiadomiłem organy ścigania i policję. Jednak prokuratura umorzyła postępowanie. Złożyłem więc zażalenie i czekam na decyzję sądu w tej sprawie. Doszło do kilku spotkań mieszkańców wsi Krysiaki z przedstawicielami samorządu oraz powiatowego inspektoratu weterynarii i wytworzyło się przekonanie, że to Inspekcja Weterynaryjna powinna przyjechać i zabrać zwierzęta. Artykuł 7 ustawy o ochronie zwierząt mówi wyraźnie, że powiatowy lekarz weterynarii wnioskuje o odebranie zwierząt. Wysyłam inspektorów, którzy ostatni raz byli tam kilka dni temu, jednak nie mam moralnego prawa narażać swoich pracowników. Jest tam ponad 13-letni buhaj, który może być niebezpieczny – wyjaśnia Józef Białowąs.
Problemem jest nie tylko było, ale także psy
Sprawa dotyczy głównie bydła, którego stado na czele z buhajem wychodzi poza posesję ich właściciela, ale nasi rozmówcy skarżą się także na psy starszego rolnika, które biegają luzem i raczej nie zostały zaszczepione przeciw wściekliźnie.
– Samorząd interweniował w tej sprawie i jakiś czas temu odebrał właścicielowi kilka z nich. Mam informację, że jest tam około 15 psów, które nie zostały zaszczepione przeciw wściekliźnie. Przepisy polskie mówią, że przy tego typu zabiegach poskromienie zwierzęcia należy do właściciela. Nie mam w tej sytuacji mocy sprawczych. Informowałem urząd gminy, który ma prawo zatrudnić profesjonalnego łapacza do wyłapania psów. Wracając do bydła, to obecnie jest ono w dobrej kondycji, ale dochodzą do nas informacje, że zwierzęta taranują ogrodzenia i pasą się na cudzych pastwiskach – dodaje Józef Białowąs.
- Potężny buhaj sieje największy postrach wśród mieszkańców Krysiaków
Gmina chce rozwiązać problem z bydłem, ale..
Natomiast Elżbieta Abramczyk, burmistrz Myszyńca, twierdzi, że robi wszystko, aby pomóc właścicielowi i jego zwierzętom.
– Chcemy pomóc zwierzętom, a w szczególności ich właścicielowi, który moim zdaniem bardziej potrzebuje pomocy niż jego zwierzęta. Wspólnie z mieszkańcami Krysiaków i panią radną podjęliśmy więc działania. Ten pan jest bardzo chory, więc zajęła się nim opieka społeczna. Jego stan zdrowia zagraża jego życiu. Moja decyzja na wniosek o odebranie zwierząt była odmowna, bo tam większej pomocy potrzebował właściciel niż jego zwierzęta. Część psów za zgodą właściciela odebraliśmy i oddaliśmy do schroniska. Uważam, że bydło na ten moment nie jest zaniedbane, ale nawet gdybym wydała decyzję o odebraniu tych zwierząt, to komu mamy je przekazać, skoro nie są przebadane i nie wiemy, czy są zdrowe? Dzwoniliśmy do schroniska i do fundacji, ale te placówki nie chcą przyjąć bydła bez kolczyków i badań. Od lekarza weterynarii usłyszałam, że mam wysłać dwóch pracowników z urzędu, którzy mają przytrzymać zwierzęta w celu pobrania próbek do badania. A przecież jest wśród nich stary buhaj, którego żadna placówka nie chce przyjąć. Mamy podpisaną umowę z gospodarstwem, ale jego właściciel zaznaczył, że wstawione do niego zwierzęta muszą być zdrowe. Dopiero jeżeli przedstawię dokumenty, że wszystkie zwierzęta są przebadane i zakolczykowane, to będzie można odebrać je właścicielowi – mówi Elżbieta Abramczyk.
- Od lewej: Piotr Zapert, Stanisław Zapert, Mariusz Kosiński, Dawid Palcer, Anna Palcer, Zofia Zapert, Bożena Lipka, Sylwia Kulas
Jak całą sprawę komentuej starszy rolnik?
Dodaje, że początkowo jedna osoba ze wsi zaangażowała się w pomoc zwierzętom pana Ż.
– Zwierzęta miały paszę, były ogrodzone pastuchem elektrycznym, ale właściciel stwierdził, że jego zwierzęta muszą mieć wolność i odłączał pastuch. Wówczas bydło zaczęło wychodzić na drogę – dodaje Elżbieta Abramczyk.
W maju 2022 r. Elżbieta Abramczyk wydała drugą decyzję odmowną w sprawie odebrania bydła panu Ż. Właściciel zwierząt nie ma sobie nic do zarzucenia.
– Zdarza się, że bydło ucieknie z pastwisk, a sąsiedzi zamiast pomóc mi je zapędzić na podwórko, wzywają policję – mówi Stanisław Ż.
Józef Nuckowski