Minister Sawicki ze względu na swoją wrodzoną skromność nie mówił jednak, że to on jest ojcem tego całego szczęścia. Ale jego ekipa złożona nie tylko z partyjnych urzędników, ale i usłużnych naukowców oraz z zaprzyjaźnionych z nim dwuzawodowców: a więc tzw. rolniko-działaczy, publicznie doceniała zasługi swojego ministra i jego wysokie kompetencje. Oczywiście, doceniamy skalę przemian na polskiej wsi i wkład unijnych funduszy w rozwój polskiego rolnictwa. Ale Wspólna Polityka Rolna nie jest zasługą bynajmniej ministra Sawickiego. Nie chcemy mu też wytykać, że nie zrównał dopłat bezpośrednich, jakie otrzymują polscy rolnicy z dopłatami, które otrzymują niemieccy czy też francuscy farmerzy, jak to czyni wielu jego krytyków. To jest w obecnych unijnych realiach niemożliwe. Ale walczmy o to, aby te dopłaty były przynajmniej na greckim poziomie. I to jest zadanie dla obecnej ekipy rządowej. Bo to jest jedna z najpewniejszych dróg, zmierzająca do podniesienia dochodów rolniczych. A w tej kwestii sytuacja nie jest zbyt wesoła. Oczywiście Sawicki nie ponosi odpowiedzialności za wszystkie problemy. To nie on zestrzelił malezyjski samolot nad Ukrainą, co sprowokowało wprowadzenie przez Rosję sankcji, nie przywiózł też w bagażniku pierwszego dzika z ASF znalezionego nieopodal granicy z Białorusią. Nie odpowiada też za nadprodukcję mleka na świecie, choć nie okazał się skuteczny w blokowaniu likwidacji kwot mlecznych i nakładaniu kar za ich przekroczenie.
W Polsce realna wartość dochodu rolniczego w przeliczeniu na osobę pełnozatrudnioną w rolnictwie zmniejszyła się w 2015 roku w stosunku do roku poprzedniego, a więc do 2014 roku, o 23,8%. W poprzednim okresie – 2013/2014 również odnotowano spadek dochodu rolniczego w naszym kraju, ale na mniejszym poziomie, bo o 5,7%. Tymi liczbami nie zamierzamy bynajmniej zaskoczyć naszych Czytelników. Gospodarze wiedzą doskonale jak puste są ich kieszenie. I jak ekonomikę ich gospodarstw zrujnowały gwałtowne spadki cen skupu mleka, katastrofalne ceny żywca wieprzowego oraz ubiegłoroczna susza. Ta klęska szczególnie przyczyniła się do bardzo dużego obniżenia plonów buraków cukrowych oraz ziarna kukurydzy.
Na zakończenie mamy proste pytanie: jak by wyglądała obecna Polska, gdyby w innych działach gospodarki oraz budżetówce tak drastycznie spadły dochody jak to stało się w rolnictwie w 2015 roku?
Odpowiedź też jest prosta. Cały kraj byłby sparaliżowany strajkami i blokadami, a w Urzędzie Rady Ministrów i w innych ministerstwach brakowałoby miejsc dla okupujących.
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
Artykuł o wzrostach i spadkach rolniczych dochodów w poszczególnych państwach Unii Europejskiej w 2015 roku zamieścimy w następnym numerze TPR. Jego autorem jest znany ekonomista dr hab. Lech Goraj.