Jak mówił podczas protestu w Warszawie prezes Związku Sadowników RP Mirosław Maliszewski, sytuacja sadowników jest tragiczna. Nie mają oni możliwości sprzedaży nadwyżki jabłek, które wcześniej eksportowane były do Rosji. Dodał, że ta może się ona jeszcze pogorszyć w kolejnych miesiącach. Rolnicy nie będą mieli środków do życia, jak również na przyszłoroczną produkcję.
Maliszewski poinformował, że sadownicy postulują, by rząd "zdjął" z rynku ok. 500 tys. ton jabłek przeznaczając je na przerób w biogazowniach lub w przemyśle spirytusowym. Chcą, by państwo wypłaciło sadownikom rekompensaty pokrywające co najmniej połowę kosztów produkcji owoców. Według niego, "rozdawnictwo" (pomoc charytatywna) nic nie daje, bo towar nadal znajduje się na rynku.
Zdaniem prezesa ZS RP, propozycja rządu wypłaty po 800 zł na hektar sadów, nie rozwiąże problemu, bo owoce nadal będą na rynku. Uważa on, że lepszym rozwiązaniem byłaby dopłata do przerobu ok. 700 tys. ton jabłek na energię, bo wtedy - jak argumentował - uda się podnieść ceny jabłek na rynku. Na ten cel potrzeba jest ok. 200 mln zł i zgoda Komisji Europejskiej na takie działanie. Byłoby to coś w rodzaju skupu interwencyjnego.
Koszt wyprodukowania kilograma jabłek szacowany jest na ok. 0,8-1,05 zł tymczasem przemysł przetwórczy skupuje jabłka po 10-15 gr za kilogram, a odbiorcy jabłek konsumpcyjnych wysokiej jakości płacą 40 gr. za kilogram.
Sadownicy krytycznie ocenili unijną pomoc. Jak mówili było niedoinformowanie, mnóstwo zamieszania, gdyż nie było wiadomo było, jakie druki wypełniać i ile będzie wynosiła rekompensata. Poza tym minister rolnictwa Marek Sawicki informował, że wnioski będzie można składać do połowy listopada, podczas, gdy po trzech dniach nabór został zamknięty. Kolejny nabór trwał jeden dzień i dotyczył 18 tys. ton jabłek, a w tym czasie sadownicy zgłosili chęć wycofania z rynku 200 tys. ton jabłek.
Przed rozpoczęciem manifestacji odbył się briefing Sojuszu Lewicy Demokratycznej. "Sadownicy zostali sami, nikt z rządu się nimi nie interesuje. Będziemy się domagali odwołania ministra Sawickiego" - powiedział rzecznik tego klubu Dariusz Joński. Jak zaznaczył poseł Cezary Olejniczak, sadownicy są rozgoryczeni i domagają się likwidacji nadwyżki jabłek, bo nie da się jej w kraju zagospodarować na cele konsumpcyjne. Dodał, że trudno będzie znaleźć inne rynki dla zbytu jabłek. SLD postuluje, by sadownicy dostali nie 800 zł - jak proponuje resort rolnictwa - ale 2000 zł do hektara - mówił poseł. Jego zdaniem pomoc rządu dla sadowników jest konieczna, gdyż wielu z nich grozi bankructwo.
Briefing przerwał prezes oddziału Związku Sadowników RP z Warki Jan Madej. "Niektórzy robią sobie kampanię wyborczą, ale przez ostatnie 20 lat nie zrobili nic, żeby załatwić nowe rynki. Podkreślił, że chodzi o wszystkie partie, które rządziły przez ostatnie lata. Dodał, że były już błędy przy wejściu Polski do UE, nie można było tego robić "na kolanach".
Madej zapowiedział, że w przypadku, gdy rząd nie wysłucha i władze nie pomogą sadownikom, to po wyborach będą blokowane węzły komunikacyjne na głównych trasach. "To jest konieczność, bo to jest kwestia być albo nie być dla naszych rodzin".
Sadownicy protestowali pod kancelarią premiera, gdzie złożyli petycję do premier Ewy Kopacz w sprawie pomocy dla nich. Symbolicznie rozsypano jabłka. Dalej przeszli ulicami stolicy przed ministerstwa gospodarki, finansów oraz rolnictwa, a także pod przedstawicielstwo Komisji Europejskiej. Protestujący nieśli flagi i transparenty, część była ubrana w kamizelki z napisem "frajer".
W tym samy czasie odbyła się konferencja nt. produkcji cydru. Produkcja tego niskoprocentowego napoju alkoholowego z jabłek rozwija się w naszym kraju bardzo dobrze. O ile w 2013 r. wypito ok. 2 mln litrów, to w okresie 10 miesięcy tego roku już 8,5 mln litrów. Do końca tego roku sprzedaż cydru powinna być na poziomie 10 mln litrów.
Produkcja cydrów jest ważna dla sadowników, bo pozwala na zagospodarowania części jabłek. Ocenia się, że w ciągu pięciu lat na ten cel może być przeznaczona ok. 100 tys. ton tych owoców.
Kilkuset sadowników protestowało również we wtorek w Annopolu (Lubelskie) na drodze krajowej nr 74 (Kielce- Kraśnik) blokując, co jakiś czas, przejazd tą trasą. Domagali się działań poprawiających sytuację na rynku owoców. Protest w Annopolu został zorganizowany jako wsparcie dla sadowników protestujących w Warszawie.
"Problemów rolników związanych z embargiem rosyjskim nie spowodowała Polska i sami ich nie rozwiążemy. Potrzebna jest głębsza współpraca i zrozumienie wewnątrz Unii Europejskiej. Potrzebne są także kolejne rynki, na które mogą trafić polskie produkty. Temu służą moje rozmowy podczas pobytu w Azerbejdżanie" - skomentował wtorkowy protest sadowników minister rolnictwa Marek Sawicki. Poinformował, że na temat handlu żywnością rozmawiał z azerskim ministrem rolnictwa oraz ministrem gospodarki i infrastruktury, jak również premierem Azerbejdżanu Arturem Rasizade. (PAP)