Ministerstwo Skarbu, kiedy prywatyzacja się rozpoczynała, z dumą ogłaszało, że zostało wprowadzone 10-letnie ograniczenie na sprzedaż udziałów. Teoretycznie miało ono spowodować, że nie wydostaną się z grona uprawnionych. Praktycznie okazało się nic nie warte.
Dwa zamiast dziesięciu
Kuriozalne były wyjaśnienia MSP dotyczące tego, dlaczego dopuściło do obrotu udziałami nieodpłatnymi, co uchyliło furtkę do spekulacji kapitałem Stacji na ogromną skalę.
– Zgodnie bowiem z art. 38 ust. 3 ustawy o komercjalizacji i prywatyzacji „Akcje nabyte nieodpłatnie przez uprawnionych pracowników oraz przez rolników lub rybaków nie mogą być przedmiotem obrotu przed upływem dwóch lat od dnia zbycia przez Skarb Państwa” – tłumaczyło nam biuro prasowe MSP.
Wyjaśnienia zadziwiające, ponieważ z matematyki wiemy, że 2 nie jest większe niż 10. Jeśli udziały nieodpłatne byłyby także chronione przez 10 lat, to okres dwuletni nadal byłby zachowany.
Dzięki temu zapisowi, po 24 miesiącach od sprzedaży przez państwo, na rynku pojawiły się dwa potężne podmioty w starciu, z którymi hodowcy i ich organizacje nie miały najmniejszych szans. To związana z francuskimi rolnikami spółka Genes Diffusion Polska oraz Agrokultura Nowa, spółka zarejestrowana w wieżowcu przy rondzie ONZ w Warszawie w siedzibie znanej kancelarii prawnej Domański Zakrzewski Palinka. Obydwie spółki wykładają grube miliony, aby skupić znaczne ilości udziałów. GDP staje się właściciclem ponad 37 tys. zaś Agrokultura Nowa około 94 tys. udziałów. Z informacji, do jakich dotarliśmy wynika, że na ich zakup ta ostatnia spółka wyłożyła około 12 mln zł.
Najbardziej skuteczni w zdobywaniu wpływów w Stacji są Francuzi, choć początkowo mają mniej udziałów niż powiązana z warszawskimi prawnikami Agrokultura.
Pod koniec 2012 r. wiceprezesem SHiUZ zostaje Adam Gałgański. Kilka tygodni przed objęciem tego stanowiska pełnił funkcję prezesa Genes Diffusion Polska. Był też mniejszościowym udziałowcem tej firmy. Posiadał 17% jej udziałów. Wcześniej, bo we wrześniu 2012 r. francuskie wpływy w Stacji sięgają rady nadzorczej. Jej członkiem zostaje prawnik, który reprezentował także interesy Genes Diffusion Polska.
Pożyczki dla każdego
Francuzi uruchamiają system pożyczek na zakup udziałów dla pracowników i hodowców. Wykładają pieniądze na powstanie spółki Bio-Sem. Jej udziałowcami są przede wszystkim pracownicy SHiUZ. Bio-Sem miał zająć się zdobyciem kredytów bankowych na zakup udziałów Stacji. Jej zarząd uznał jednak, że ewentualne kredyty byłyby wysoko oprocentowane. Najniższą stawkę miał oferować jeden z banków spółdzielczych (oprocentowanie 7–8%).
Bio-Sem uzyskał jednak tańszą pomoc. Francuska firma przelała na jej konto 7,542 mln zł. Pozwoliło to pożyczyć pieniądze na zakup udziałów SHiUZ grupie 130 osób. Oprocentowanie pożyczki miało wynosić 7% rocznie. Jakie były jej zabezpieczenia? Tego dokładnie nie wiadomo. Z oświadczeń majątkowych kilku samorządowych radnych różnego szczebla wynika, że w przeciwieństwie do kredytu bankowego nie jest ona spłacana. Co roku wpisują oni taką samą wysokość zobowiązań. Spłatę jak na razie zadeklarował Ryszard Bober, członek zarządu Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka oraz członek rady nadzorczej SHiUZ. Kiedy wpisał do oświadczenia majątkowego pożyczkę z Francji, rozpętała się medialna burza. Mnożyły się wątpliwości, że powstał system słupów sięgający wysokich działaczy samorządowych. Przewodniczący sejmiku kujawsko-pomorskiego w ostatnim oświadczeniu majątkowym pożyczki już nie wykazuje.
To nie jedyne pieniądze, jakie prawdopodobnie inwestowała firma francuskich rolników w Polsce. Prezesem SHiUZ jest Wiesław Drewnowski. W minionej kadencji był on radnym gminy Szczecinek. W swoim ostatnim oświadczeniu majątkowym zadeklarował, że posiada 3641 udziałów w SHiUZ oraz że zaciągnął pożyczkę „3 mln zł na zakup udziałów”. Prezes nie wpisał, od kogo ją otrzymał. Kiedy podczas jednej z telefonicznych rozmów na temat sytuacji w SHiUZ zapytaliśmy Wiesława Drewnowskiego, od kogo pochodzą pieniądze i czy przypadkiem nie od Genes Diffusion Immobiliere and Financiere usłyszeliśmy jedynie, że to „jego słodka tajemnica”.
Ryszard Bober, od którego oświadczenia majątkowego zaczęliśmy przyglądać się prywatyzacji SHiUZ niewygodnego pożyczkodawcę wpisał. Pewnie by tego nie uczynił, gdyby nie obligowały go do tego przepisy. Przecież brak wpisu na temat drogiego zegarka skutkował w przeszłości załamaniem politycznej kariery jednego z członków rządu. Faktem jest, że Wiesław Drewnowski musiał za kupowane udziały płacić dużo pieniędzy. Gdyby wyłożył po 135 zł (cena Skarbu Państwa) za 3641 udziałów zapłaciłby niespełna 0,5 mln zł. W oświadczeniu majątkowym wykazał zaś 3 mln zł pożyczki.
Genes Diffusion Polska do końca maja tego roku oficjalnie posiadało 37 tys. udziałów SHiUZ. To nie jedyne udziały, które prawdopodobnie kontrolowali. Finansowana przez Francuzów formalnie pracownicza spółka Bio-Sem wykazywała na ubiegłorocznym Walnym Zgromadzeniu 138 tys. udziałów (38% kapitału firmy). Mogą być one prawdopodobnie w znacznej mierze obciążone francuskimi pożyczkami. Pod koniec czerwca tego roku zarząd SHiUZ ogłosił, że Genes Diffusion Polska kupiło od spółki Agrokultura Nowa ponad 94 tys. udziałów. Chcieliśmy się dowiedzieć, jaką kwotę zapłacono firmie powiązanej z kancelarią prawną ?
– Nie jesteśmy uprawnieni do przekazania informacji o kwocie transakcji, gdyż nie jesteśmy stroną umowy między Genes Diffusion Polska a Agrokultura Nowa. Na marginesie – takie informacje są zazwyczaj objęte tajemnicą – poinformowała nas Stacja.
Zarząd Stacji mimo zarządzenia sądu gospodarczego nie przedstawił także notarialnego poświadczenia transakcji zawartej przez GDP i Agrokultura Nowa. Firmom więc chyba zależało na skrzętnym ukryciu tej informacji? Rozmowy o tym, dlaczego Agrokultura pozbyła się udziałów Stacji odmówił nam jej prezes i jeden z właścicieli Andrzej Musiał.
Cisza informacyjna sprowokowała nas do szukania materiałów w innych źródłach, które pozwoliłyby oszacować wartość sprzedaży udziałów.
Jeszcze na początku kwietnia kapitał Genes Diffusion Polska składał się ze 100 udziałów. Właścicielem 83 było Genes Diffusion Immobiliere and Financiere. Resztę posiadał Adam Gałgański, wiceprezes SHiUZ. Każdy z udziałów ma wartość nominalną 500 zł. Francuzi przed transakcją z Agrokultura Nowa postanowili dokonać zmian w kapitale swej polskiej filii.
W kwietniu tego roku kupili od Adama Gałgańskiego 17 udziałów GDP za 1,5 mln zł (ich wartość nominalna to 8500 zł). Mówimy o firmie, która prowadzi szczątkową działalność gospodarczą. Za jeden udział w GDP zapłacono Adamowi Gałgańskiemu ponad 88 tys. zł co oznacza, że wartość firmy została wyceniona na prawie 9 mln zł. Można tylko domniemywać ile zażądali warszawscy prawnicy za 94 tys. udziałów Stacji? Wartość GDP została przecież zwiększona prawie czterokrotnie.
O prywatyzacji SHiUZ piszemy od września 2014 r. Wysyłając liczne pytania do Ministerstwa Skarbu Państwa dotyczące zasad prywatyzacji Stacji zwykle otrzymywaliśmy odpowiedź, że była ona prowadzona w oparciu o „Koncepcje prywatyzacji spółek rolno-spożywczych”. Chcieliśmy dowiedzieć się, kto tworzył „Zespół” odpowiedzialny za jej opracowanie. Niestety MSP poinformowało nas, że jej skład tworzył przewodniczący – podsekretarz stanu w MSP, wiceprzewodniczący – wiceprezes Agencji Nieruchomości Rolnych oraz członkowie, dyrektor departamentu MSP nadzorujący spółki z otoczenia rolnictwa i radca prawny departamentu. Nie otrzymaliśmy żadnych nazwisk.
MSP podkreśla, że „Koncepcja” powstała przy współpracy i zgodzie środowisk i związków rolniczych. Ich rola budzi największe zastrzeżenia i wątpliwości. Cicho siedzieli wysocy przedstawiciele Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Członkowie zarządu PFHBiPM – Ryszard Bober i Krzysztof Banach od lat zasiadają w radzie nadzorczej SHiUZ i z założonymi rękami przyglądali się, jak firma należąca do francuskich rolników przejęła największą spółkę genetyczną w kraju.
Za skandaliczną prywatyzację SHiUZ odpowiada MSP rządzone przez koalicję PO–PSL. Obecny rząd nie ma nic wspólnego z przejęciem Stacji przez Francuzów. Zastrzeżenia można mieć jedynie do tego, że nowe kierownictwo resortu, mimo zapowiedzi, nie prześwietliło jeszcze prywatyzacji SHiUZ i nie ustaliło, kto dokładnie odpowiada za ustalenie jej warunków. W ostatnich dniach rozmawialiśmy z bardzo znanym politykiem i posłem PiS. Był poruszony sytuacją w bydgoskiej Stacji. Rozważa skierowanie sprawy do CBA. Liczymy, że odpowiednie działania zostaną podjęte!
- Historia prywatyzacji SHiUZ
Pod koniec 2009 r. Ministerstwo Skarbu Państwa zatwierdziło „Koncepcję prywatyzacji spółek rolno-spożywczych”. To bardzo ważny dokument, ponieważ był on podstawą do ustalenia zasad, na jakich udziały spółek z branży rolnej zostaną sprzedane rolnikom i pracownikom. W Raporcie z pracy Ministerstwa Skarbu Państwa 2007 – 2010 czytamy, że „Koncepcja” została wypracowana „w porozumieniu z instytucjami rolniczymi, producentami i hodowcami bydła oraz organizacjami reprezentującymi samych rolników.”
Oznacza to, że ministerstwo uznało, iż to rolnicze związki miały zasadniczy wpływ na to, w jaki sposób spółki rolno-spożywcze zostaną sprywatyzowanie. „Koncepcja” odnosiła się między innymi do czterech spółek inseminacyjnych: Małopolskiego Centrum Biotechniki w Krasnem, Mazowieckiego Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt w Łowiczu, Wielkopolskiego Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt w Tulcach oraz Stacji Hodowli i Unasienniania Zwierząt w Bydgoszczy.
W 2011 r. MSP ogłosiło, że intencją twórców „Koncepcji” było „oddanie producentom rolnym odpowiedzialności za przyszłość spółek inseminacyjnych. To oni sami podejmują decyzję o udziale w prywatyzacji. Umożliwienie producentom rolnym i ich związkom udziału w prywatyzacji wpływa na utrwalanie dobrych tendencji i zapewnia właściwy rozwój polskiego rolnictwa.” Jak się potem okazało, ustalenia „Koncepcji” są bardzo płonne. MSP wiele razy ogłaszało, że spółki mają trafić do hodowców. Faktycznie uczyniono wiele, aby największa spółka genetyczna, jaką jest bydgoski SHiUZ dysponujący znacznym majątkiem i udziałem w rynku, został przejęty przez konkurencyjny zagraniczny podmiot dążący do tego, by zarabiać na polskich hodowcach. Zapisy na udziały SHiUZ rozpoczęły się na początku września 2010 r. Od samego początku w kontekście Stacji dochodziło do różnych dziwnych zbiegów okoliczności z pozoru niezwiązanych ze sobą. W rzeczywistości były one prawdopodobnie wynikiem ścierania się dwóch różnych sił walczących o wpływy i przejęcie kapitału spółki.
Skarb Państwa zbywał 266 470 udziałów stanowiących 73,60% kapitału zakładowego. Pracownicy i plantatorzy otrzymali po 15% nieodpłatnie (każda z grup 47 800 udziałów), co wynikało z zapisów ustawy o komercjalizacji przedsiębiorstw. Rząd wycenił udziały na 135 zł i za tyle sprzedawał uprawnionym. Ich wartość nominalna wyniosła zaś 50 zł. „Koncepcja” zakładała niestety tylko teoretycznie, że udziały mogą kupić i otrzymać plantatorzy i pracownicy. Łącznie grono uprawnionych ustalono na 131 538 osób. Pierwsza z pozoru niezrozumiała sytuacja związane ze SHiUZ miała miejsce w momencie zapisów na udziały.
– Rozpoczęliśmy proces prywatyzacyjny spółek inseminacyjnych. (…) na udziały Małopolskiego Centrum Biotechniki w Krasnem zapisało się dotychczas jedynie 8,3% uprawnionych. Dlatego przedłużyliśmy termin zapisów. Zastanawiamy się nad przyczynami słabego zainteresowania uprawnionych. Uprawnieni zapisali się na 438% udziałów Stacji Hodowli i Unasienniania Zwierząt w Bydgoszczy, czyli popyt kilkakrotnie przewyższa podaż. Uprawnieni zapisali się na 108% udziałów Wielkopolskiego Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt w Poznaniu z siedzibą w Tulcach oraz na 92% udziałów Mazowieckiego Centrum Hodowli i Rozrodu Zwierząt w Łowiczu – mówił na początku grudnia 2010 r. podczas obrad sejmowej Komisji Skarbu Państwa wiceminister skarbu Adam Leszkiewicz.
Wiceminister zastanawiał się nad przyczynami słabego zainteresowania udziałami spółki z Krasnego ani jednym zdaniem nie wyjaśnił, dlaczego popyt na udziały SHIUZ był ponad czterokrotnie większy niż drugiego na liście WCHiRZ w Poznaniu?
– Tam, gdzie jest więcej zapisów, będą redukcje, przeprowadzane proporcjonalnie. Koncepcja przewiduje, że uprawnionemu należy się minimalnie jeden udział, a maksymalnie – 1%. Zatem, wszyscy, którzy zgłosili się, otrzymają po 1%. Następnie ci, którzy zapisali się na więcej, otrzymają po jednym udziale, po dwa udziały i tak aż do wyczerpania – tłumaczył wiceminister Leszkiewicz.
Prawdopodobnie już w momencie zapisów na udziały trwała gra spekulacyjna. Możemy się domyślać, że uprawnieni byli namawiani do zakupu, aby potem sprzedać je innym podmiotom.
Tomasz ŚLĘZAK