Rolnik musiał zlikwidować hodowlę owiec. Wszystkiemu winne wilki
Właśnie tak niezwykle dramatycznej sytuacji doświadczył rolnik w Lubuskiem. W wyniku ataków drapieżnika musiał zlikwidować hodowlę owiec. Wilki przetrzebiły ją tak, iż straciła rację bytu. Co gorsza, atakując zwierzęta gospodarskie, stanowiły także coraz większe zagrożenie dla ludzi.
– Pamiętam z opowiadań starszych rolników czy z dawniejszych czasów, że wilki bały się człowieka, uciekały przed nim. Teraz to się zmieniło – mówi Jarosław Ławrowski, rolnik z Rudawicy (powiat żagański). – Kiedyś jeśli na polu pojawił się człowiek, wilk uciekał. Teraz już nie. Nie tylko stoi i patrzy, lecz potrafi też iść za ludźmi.
Wilki podchodziły coraz bliżej, aż w końcu zaatakowały stado rolnika
Taką zmianę w zachowaniu drapieżnika rolnik zauważa od kilku lat. Kiedy na początku 2000 roku rozpoczynał swoją przygodę z owcami od kilkunastu sztuk, w ogóle nie było tego problemu. Zaczął się pojawiać kilka lat później, gdy zwiększyła się populacja wilków dzięki ich ochronie. Stado Ławrowskiego stawało się dla drapieżnika łatwym żerowiskiem.
– Sukcesywnie zwiększałem wielkość stada owiec, ale zaczęły się także coraz większe straty powodowane przez wilki. Najpierw co jakiś czas zagryzane było jedno, dwa zwierzęta. Natomiast od kilku lat wilki pustoszyły stado. Ginęło nawet po kilka owiec jednocześnie. Któregoś dnia zaatakowały aż osiem sztuk – opowiada rolnik.
Zabezpieczenia na niewiele się zdały
Pan Jarosław stosował na pastwiskach wiele zabezpieczeń, począwszy od siatki ogrodzeniowej, przez fladry, a na elektrycznym pastuchu kończąc.
Rolnik dostał śmieszne pieniądze za poniesione straty
– Miałem nadzieję, że jak wzmocnię ochronę, sytuacja na pastwisku się poprawi. Wszystko na nic, gdyż wilki i tak pustoszyły stado, a do tego robiły to niemal regularnie – opowiada rolnik. – Hodowla zaczęła przynosić straty. Nie było innego wyjścia, jak sprzedać zwierzęta, czyli 120 owiec.
Taką decyzję rolnik podjął także ze względu na niewielkie rekompensaty za tracone zwierzęta. Za jedną zabitą przez wilka owcę dostawał tylko 150 zł, podczas gdy jej rzeczywista wartość to około 300 zł, także w przypadku, gdy była kotna. Jednak to nie wyłącznie względy ekonomiczne przeważyły przy podejmowaniu tej decyzji.
– Kiedy w ostatnim czasie pojawialiśmy się na pastwisku, żeby zagonić owce, wilki przyglądały się nam, a nie uciekały. Co więcej, szły za nami i pędzonym stadem. Boję się pomyśleć, co mogłoby się stać, gdyby ten drapieżnik przełamał ostatnią barierę i zaatakował człowieka – zastanawia się pan Jarosław.
Wilki to duży problem – przyznaje Lubuska Izba Rolnicza
– To duży i coraz większy problem hodowców – przyznaje Stanisław Myśliwiec, prezes Lubuskiej Izby Rolniczej.
Żeby im pomóc, przekonuje łowczych z PZŁ i wojewodę do zmniejszenia liczebności wilków albo wprowadzenia innych środków zaradczych, które zmniejszą szkody powodowane przez te drapieżniki. Jednak, co ostatnio równie istotne, zmniejszą także zagrożenie, jakie stwarzają dla człowieka.
– Coraz częściej mam telefony z interwencjami od rolników, że zagryzły im zwierzęta i to nie jedną sztukę, ale nawet kilka – opowiada Myśliwiec. – Kiedyś na wsi było wiele psów przy gospodarstwach. Teraz prawie już ich nie ma, bo wilki je zlikwidowały.
Jego zdaniem niezwykle niepokojący jest też fakt, że wielu ekspertów nie dostrzega problemu albo udaje, że go nie widzi. Podczas oględzin pogryzionych czy zagryzionych zwierząt gospodarskich wskazują na wałęsające się stada psów, a nie dzikiego drapieżnika.
Ministerstwo rolnictwa umywa ręce i odsyła do innego resortu
Niestety, wydaje się, że także resort rolnictwa zainteresowany jest wyłącznie przepisami i odsyła do ministerstwa środowiska: „(...) pytania dotyczące szkód wyrządzanych przez wilki powinny być kierowane, zgodnie z właściwością, do Ministerstwa Klimatu i Środowiska” – poinformowało nas ministerstwo rolnictwa. Sprawa jest jednak na tyle poważna, iż zarząd KRIR na wniosek Warmińsko-Mazurskiej Izby Rolniczej wystąpił z wnioskiem do ministra klimatu i środowiska o działania prowadzące do redukcji liczebności wilków. Wilk jako gatunek zagrożony wyginięciem jest pod ścisłą ochroną. Jedynie generalny dyrektor ochrony środowiska może zezwolić na jego odstrzał. Obecnie nawet odstraszanie wilków bez zezwolenia jest karalne.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska wydaje się spokojniejsze w swoich rozważaniach niż rolnik: „Należy mieć na uwadze, że przypadki agresji wilków w stosunku do człowieka są zjawiskiem niezmiernie rzadkim. (...) możliwe jest uzyskanie zezwolenia na odstępstwo od zakazów wobec osobników tego gatunku w celu wyeliminowania zagrożenia – np. na umyślne płoszenie, umyślne przemieszczanie z miejsc regularnego przebywania czy zabijanie. Zezwolenia takie mogą być wydawane w przypadku braku rozwiązań alternatywnych, jeżeli wnioskowane działania nie są szkodliwe dla zachowania we właściwym stanie ochrony gatunków chronionych oraz przy spełnieniu jednej z przesłanek indywidualnych, jak na przykład zdrowie lub bezpieczeństwo. (...) w przypadku gdy jakiś osobnik zaczyna wykazywać nienaturalne, zagrażające bezpieczeństwu zachowanie świadczące o chorobie lub zaburzeniach behawioralnych, a wniosek nie może być załatwiony w formie pisemnej, podmiot zainteresowany uzyskaniem zezwolenia może uzyskać decyzję ustną. W tym celu należy skontaktować się telefonicznie z Generalną Dyrekcją Ochrony Środowiska pod numerem podanym na stronie internetowej urzędu”.
Artur Kowalczyk
Fot. K. Janisławski