Spotkanie we Fredropolu zostało zorganizowane z inicjatywy Stefana Moskowicza, delegata Podlaskiej Izby Rolniczej i Mariusza Śnieżnika, wójta gminy Fredropol. Jako pierwszy wystąpił Stanisław Bartman, prezes Podkarpackiej Izby Rolniczej.
Dwa tygodnie temu uczestniczyłem w spotkaniu z udziałem szefów wszystkich obwodów łowieckich na Podkarpaciu, podczas którego zastanawialiśmy się jak zmniejszyć szkody wyrządzane przez dziką zwierzynę w uprawach rolniczych. Doszliśmy do jednego wniosku – trzeba zmniejszyć populację zwierzyny łownej. Innego wyjścia nie ma. Jest ogromny opór jeśli chodzi o odstrzał dzików. Obrońcy zwierząt robią wszystko, żeby do tego nie dopuścić. Jako samorząd rolniczy z samego Podkarpacia wystosowaliśmy ponad 30 uwag do nowego prawa łowieckiego. Jednak właśnie od parlamentarzystów będzie zależało jakie zmiany zostaną wprowadzone – powiedział Stanisław Bartman.
Ponadto Stanisław Bartman poruszył inny poważny problem dotyczący rolników z województwa podkarpackiego.
– Chodzi tutaj o sprawę sprzedaży bezpośredniej. My, jako Podkarpacie nie jesteśmy gigantem jeśli chodzi o sprawy produkcyjne, bo mamy tylko 5% gospodarstw, które produkują na rynek, a pozostałe 95% to są gospodarstwa produkujące na tzw. samozaopatrzenie. Żeby te gospodarstwa mogły funkcjonować, muszą mieć dodatkowe źródła dochodu. Powinna powstać ustawa, która będzie jasno stanowić jak ma wyglądać sprzedaż bezpośrednia. Musi ona określać co można przetworzyć we własnym gospodarstwie i co można z niego sprzedać. Na pewno część rolników z małych gospodarstw mogłaby uzyskać dodatkowy dochód z przetworzenia surowców z własnego gospodarstwa. Chciałem jeszcze wspomnieć o innej ważnej dla nas sprawie. Rozpoczyna się nowy nabór wniosków o dopłaty i chcę was rolników ostrzec. Nie wypełniajcie sami wniosków jeśli nie macie pewności, że zrobicie to dobrze, tylko zlećcie to fachowcom. Są ogromne zmiany we wnioskach o dopłaty obszarowe i jak wniosek zostanie błędnie wypełniony, to rolnik nie będzie o tym poinformowany, a dopłaty mogą być zredukowane. Zamiast przykładowych 200 euro rolnik może otrzymać 70 euro – ostrzegał Stanisław Bartman.
Spośród parlamentarzystów w spotkaniu uczestniczyli: Mieczysław Kasprzak, poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego, Marek Rząsa, poseł z Platformy Obywatelskiej i senator Andrzej Matusiewicz.
Przygotowaliśmy w naszym klubie projekt ustawy, która ma iść w kierunku zmiany sposobu wyceny szkód. Mają być one szacowane przy większym udziale i kompetencjach rolników. Po drugie ma być stworzony specjalny fundusz, który ma powstać między innymi przy udziale Skarbu Państwa. Według naszej propozycji pieniądze na fundusz miałyby pochodzić między innymi z Agencji Nieruchomości Rolnej, w której większość dochodów pochodzi ze sprzedaży nieruchomości rolnych. Chcemy, żeby także minister środowiska partycypował w kosztach tworzenia tego funduszu – powiedział Mieczysław Kasprzak.
– Już dwa lata temu powiedziałem panu, że nie ma woli politycznej wprowadzenia nowelizacji ustawy prawo łowieckie. Wówczas pan obraził się na mnie. Dzisiaj ja panu panie pośle powtarzam, że jeśli pewne sprawy da się przepchnąć w jeden dzień, a tej spawy od lat nie możecie załatwić, to dla nas rolników jest to po prostu bulwersujące – dodał Jan Pelc.
– Czy szkody łowieckie wyrządza nam zabita zwierzyna, której właścicielami są myśliwi? Nasze uprawy niszczy zwierzyna żywa, a jej właścicielem jest Skarb Państwa. Odszkodowanie za szkody jest kwestią pomiędzy rolnikiem – właścicielem ziemi, a przedstawicielem Skarbu Państwa – właścicielem zwierzyny. Myślę, że właśnie w tym kierunku powinna dążyć ustawa, a nie powinno być pośredników takich jak myśliwi – powiedział Zbigniew Bojko, przewodniczący Rady Powiatowej PIR.
Lobby myśliwskie skupia wszystkie frakcje polityczne nie tylko moją. Jeżeli frakcja myśliwska nie będzie chciała pójść na jakikolwiek kompromis, to nie znajdziemy większości na wprowadzenie przepisów rozwiązujących problem – powiedział poseł Marek Rząsa.
– W październiku będą wybory i podziękujemy naszym przedstawicielom w parlamencie – odpowiadali zebrani rolnicy.
– Koledzy rolnicy: posłowie, myśliwi i ekolodzy wymyślą nam ustawę o prawie łowieckim. Jest to po prostu śmieszne. Prawo łowieckie działało przez 25 lat w sposób jak się okazało niekonstytucyjny. Zakaz uboju rytualnego przez dwa lata obowiązywał w sposób niekonstytucyjny. Nam nie potrzeba zgody Unii Europejskiej, żeby zrekompensować straty powstałe w okresie niekonstytucyjnego obowiązywania zakazu przeprowadzania uboju rytualnego. Prezydent stoi na straży konstytucji, parlament stoi na straży konstytucji, a tu ustawa niezgodna z konstytucją obowiązuje 25 lat. To co wy tam wszyscy robicie? Chciałbym jeszcze powiedzieć coś do myśliwych. Jesteśmy 11 lat w UE. Gdyby myśliwy oszacował szkody u Niemca, Holendra, czy Francuza i dałby mu 10 euro odszkodowania za 1 ha zrytej przez dziki łąki, to jak on by na to zareagował? Zastrzeliłby myśliwego jego własną bronią. Usłyszeliśmy tutaj o wypłacanych przez koła odszkodowaniach za szkody w uprawach rolnych, ale i tak jest to mniej niż 1/3 wartości poniesionych strat. Pozostała część spada na barki rolnika. Nasuwa się pytanie – do kiedy tak będzie?
Jeśli chodzi o szkody łowieckie, to przecież zwierzyna należy do państwa. To państwo ma płacić odszkodowania za szkody wyrządzone przez dzikie zwierzęta, a nie koło łowieckie. Panowie posłowie nie powinniście zmieniać ustawy tak, żeby tworzyć jakieś fundusze, bo później pieniądze pójdą na prowadzenie tych funduszy, a dla nas znowu nic nie zostanie. Uważam, że jak do końca kadencji obecnego parlamentu nie zostaną rozwiązane takie sprawy jak między innymi kwestia szkód łowieckich, to powinniście zostać przez wyborców wymienieni – denerwował się Dariusz Małachowski.
Józef Nuckowski