Spór o energię wiatrową
W polskim parlamencie narasta dyskusja wokół kontrowersyjnego projektu ustawy zaproponowanego przez Koalicję Obywatelską i Trzecią Drogę - Polska 2050. Inicjatywa, mająca na celu nie tylko zamrożenie cen prądu, gazu i ciepła dla gospodarstw domowych i podmiotów wrażliwych do czerwca 2024 r., ale także rewolucyjne zmiany w regulacjach dotyczących elektrowni wiatrowych na lądzie, wywołała burzę reakcji i kontrowersji na różnych płaszczyznach politycznych i społecznych.
- Do Sejmu dziś trafi projekt ustaw naszej koalicji o mrożeniu cen prądu, uwolnieniu rozwoju turbin wiatrowych na lądzie i powrocie obliga giełdowego. Gdy jedni bawią się w rząd inni pracują – zapewniała we wtorek posłanka Paulina Hennig-Kloska Wiceprzewodnicząca partii Polska 2050.
Zamrożenie cen energii
Projekt ustawy ma na celu wsparcie konsumentów energii, szczególnie gospodarstw domowych i podmiotów wrażliwych, poprzez zamrożenie cen prądu, gazu i ciepła do końca czerwca 2024 r. To środek mający złagodzić skutki wzrostu cen energii, który dotknął wielu konsumentów w ostatnich latach. Jednak, to zamrożenie cen stanowi tylko jedną część kompleksowej propozycji.
Rewolucja w energetyce wiatrowej
Jednym z kluczowych elementów projektu jest rewizja regulacji dotyczących elektrowni wiatrowych na lądzie. W 2016 r., rząd Prawa i Sprawiedliwości wprowadził przepisy, które niemal zablokowały budowę nowych elektrowni wiatrowych na terenie całej Polski. Decyzja ta była sprzeczna z potrzebą rozwijania ekologicznych źródeł energii elektrycznej, co w konsekwencji spowodowało stagnację w tym sektorze.
Nowa sejmowa większość dąży do przełamania impasu i ułatwienia inwestycji w elektrownie wiatrowe. Projekt zmierza do zmiany regulacji, które ograniczały możliwości inwestycji w elektrownie wiatrowe, szczególnie poprzez wprowadzenie odległości elektrowni od budynków mieszkalnych, znaną jako „reguła 10H”.
Zmiany w regulacjach: odległość a głośność
Projekt ustawy proponuje rewizję reguły „10H”. Zamiast ustalać minimalną odległość elektrowni od budynków mieszkalnych na podstawie wysokości turbiny, nowa ustawa sugeruje uwzględnianie natężenia dźwięku emitowanego przez elektrownie wiatrowe. Elektrownie o niższym natężeniu hałasu mogą być lokalizowane bliżej terenów mieszkalnych, podczas gdy te głośniejsze powinny być umieszczone dalej, aby nie zakłócać otoczenia.
- Zaproponowane zmiany ustawowe przyczynią się z jednej strony do zapewnienia właściwej ochrony terenów mieszkaniowych, a z drugiej zracjonalizują lokalizowanie elektrowni wiatrowych – czytamy w uzasadnieniu projektu.
W praktyce w przypadku najcichszych elektrowni dopuszczono, aby wiatraki były 300 metrów od:
- terenów zabudowy mieszkaniowej wielorodzinnej i zamieszkania zbiorowego
- terenów zabudowy zagrodowej
- terenów rekreacyjno-wypoczynkowe
- terenów mieszkaniowo-usługowe.
Oraz 400 metrów od:
- terenów zabudowy mieszkaniowej jednorodzinnej,
- terenów zabudowy związanej ze stałym lub czasowym pobytem dzieci i młodzieży,
- terenów domów opieki społecznej,
- terenu szpitali,
- strefy ochronna uzdrowiska.
Zaproponowano także rozszerzenie katalogu inwestycji strategicznych o elektrownie wiatrowe, co oznacza, że nie trzeba będzie analizować zgodności ich lokalizacji z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego.
Krytyka i kontrowersje
Projekt spotkał się z ostrymi reakcjami i krytyką, zarówno wśród polityków, jak i społeczeństwa. Była premier Beata Szydło wezwała do utworzenia komisji śledczej, oskarżając nową większość o działanie na rzecz interesów biznesu farm wiatrowych. Kontrowersje wzbudziła także propozycja lokalizacji elektrowni na gruntach klas IV, co stanowi około 40% gruntów rolnych w Polsce, bez konieczności posiadania planu miejscowego.
Przeciwko zmianom obecnych przepisów wypowiadał się także wcześniej samorząd rolniczy, który zwracał uwagę na wpływ infradźwięków emitowanych przez elektrownie wiatrowe na ludzkie zdrowie oraz zakłócenie czy wręcz oszpecenie wizualne przestrzeni.
Odpowiedzi na krytykę
W odpowiedzi na liczne zarzuty, szef Polskiego Stronnictwa Ludowego, Władysław Kosiniak-Kamysz, zapewnił, że nie będzie żadnych wywłaszczeń. PSL proponuje natomiast zwiększenie minimalnej odległości pomiędzy wiatrakami a budynkami mieszkalnymi do 500 metrów, w zamyśle złagodzenia obaw i zabezpieczenia terenów mieszkalnych.
wk
fot. Sierżyńska