Wsparcie rządu zadziałało w drugą stronę
To już trzeci dzień pikiety przed Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi, w której uczestniczy AGROunia na czele z Michałem Kołodziejczakiem. Jak wynika z relacji lidera organizacji, sytuacja na rynku owoców nie ulega poprawie, a wręcz przeciwnie, wciąż się pogarsza.
Protest rozpoczęli producenci malin, po zaledwie 24 h dołączyli do nich plantatorzy czereśni, a teraz także rolnicy uprawiający porzeczkę. Kołodziejczak mówi, że skup malin prowadzony przez spółki Skarbu Państwa, który miał pomóc rolnikom, tylko pogorszył sprawę.
Kołodziejczak: po zapowiedzi skupu owoców przez spółki Skarbu Państwa, cena malin spadła o 20%
– To, co mówił minister tydzień temu, nie zostało spełnione. I nie przypadkiem dziś w mojej ręce pudełko malin z supermarketu. Tydzień temu usłyszeliśmy od ministra Telusa, że problem na rynku malin zostanie rozwiązany. Okazuje się, że po uruchomieniu tych wszystkich skupów i całej machiny propagandowej, cena malin spadła o ok. 20%. Dzisiaj występuje bardzo duży problem ze sprzedażą tego produktu, ale to jak ilustracja pokazuje, że politycy PIS-u po prostu nie potrafią bronić ludzi ciężkiej pracy. Te maliny to przykład, że praca, którą wykonują ludzie, przestała się opłacać – mówił Kołodziejczak.
Lider AGROunii dodatkowo zarzucił ministrowi Telusowi i urzędnikom resortu rolnictwa, że ci nie szanują polskich rolników i ich nie bronią.
Wysokie ceny owoców w sklepie, niskie ceny malin w skupie
Na początku konferencji lider AGROunii ponownie nawiązał do cen malin w sklepach, które są stosunkowo wysokie w porównaniu do cen malin w skupach. Kołodziejczak nie przebierał w słowach, mówiąc, że to, co się dzieje na polskim rynku owoców jest kpiną z pracy rolnika.
– Maliny w promocji 5 zł za 125 g, czyli kilogram kosztuje 45 zł. I to malin, które są nadpsute. A rolnik za takie maliny dostaje 4 zł/kg. To jest kpina. To jest skandal i nikt, nic z tym nie robi. To pokazuje, że można w Polsce ludzi pracy wyzyskiwać, oszukiwać i upokarzać – wyliczał Kołodziejczak.
Rolnik z Lubelszczyzny: "Gdzie jest granica upodlenia polskiego rolnika?"
Na pikiecie przed resortem rolnictwa był obecny Krzysztof, rolnik z Lubelszczyzny uprawiający maliny. Producent boleśnie odczuł skutki kryzysu na rynku owoców miękkich i przyznał, że nie rozumie, dlaczego rząd tylko przygląda się upadkowi polskich rolników i rolnictwa.
– Ja zadam tylko jedno krótkie pytanie: Gdzie jest granica upodlenia polskiego rolnika? Co robi nasz rząd? Stoi z boku i obserwuje nasz upadek, bo nas niedługo nie będzie. Nie będzie polskiego rolnictwa. Nie będzie sadowników, ogrodników, producentów malin, porzeczki, bo to, co się dzieje w tym roku na rynku, to jest katastrofa. Pójdziemy do banków, pojedziemy do Niemca. Po co przyjechaliśmy przed budynek resortu? Bo już nie mamy pomysłu, co możemy zrobić. Pozostało nam tylko tu przyjechać i pokazać, że niedługo nas nie będzie. Za kilogram maliny w skupie dostajemy 4 zł. Miejscami nawet poniżej. Wczoraj byłem w Lidlu i kilogram malin kosztuje 40 zł. Podobno polska, a czy to jest polska malina? Nie powiedziałbym. Chcemy rozwiązania i to szybkiego – mówił rolnik.
Mężczyzna nie ukrywał również, że wie już, jak ogromne straty poniesie w tegorocznym sezonie. Świadomość utraty sporej plantacji malin to szczególnie bolesne uczucie dla rolnika.
– Jeśli ludzie nie będą zbierali malin, bo jest cena, jaka jest, to sadzonka zachoruje i za rok nie będzie w ogóle maliny. My osobiście kasujemy w tym roku 5 ha letniej maliny, bo nie mamy co z tym zrobić. Nie będziemy dokładać, bo nas na to nie stać. Nie ma dla nas przyszłości – podsumował plantator.
Kryzys dopadł producentów porzeczki
Od dziś do pikietujących przed MRiRW dołączyli producenci porzeczki. Lider AGROunii zaznaczył, że powoli również oni zaczynają odczuwać konsekwencje nieudolnych działań polskiego rządu.
Kołodziejczak wskazywał, że za porzeczki w markecie kosztują 6 zł za 250 g, czyli 1 kg to 24 zł. Natomiast rolnicy otrzymują zaledwie ułamek tej kwoty.
– To jest pozwalanie na okradanie ludzi w biały dzień. Czekamy kolejny dzień na spotkanie z ministrem Telusem, by wyszedł do nas, ale on nie chce. Ten temat kontynuujemy i jako jedyni pokazujemy, że ta propaganda uruchomiona na kilka dni przez polityków PiS-u, nie ma żadnego wpływu na rzeczywistość – stwierdził Kołodziejczak.
Rolnicy załamani cenami porzeczki w skupach
Jak wynika z relacji Danuty Adamiak, właścicielki 25-hektarowej uprawy porzeczki z Mazowsza, niepewną sytuację na rynku owoców zaobserwowała na początku sezonu, kiedy przetwórnia, z którą współpracowała od wielu lat, nie odzywała się w sprawie podpisania kontraktu.
– Od wielu lat podpisujemy kontrakt z jedną z przetwórni w Płońsku. Przed zbiorem zawsze wszystko było wiadomo, chociaż ceny były różne. W tym roku byliśmy zdziwieni, ponieważ nie odzywali się do nas, po czym okazało się, że ta przetwórnia nie będzie potrzebowała zbyt dużej ilości. Powiedziano nam, że wszystkie przetwórnie czekają na spadek ceny – opowiada rolniczka Mazosza.
Cena na porzeczkę niska, skup ograniczony
Jak się okazało, najgorsze miało dopiero nadejść. Wraz z upływem kilku tygodni rolniczka otrzymała informację na temat tego, że skup rozpocznie się 15 lipca. Potem usłyszała, za ile owoce będą skupowane.
– Najpierw dostaliśmy informację, że odbiór porzeczki rozpocznie się dopiero 15 lipca, ale zaczął się wcześniej. Cenami jesteśmy bardzo zaskoczeni. Pierwszy transport poszedł po 1,90/kg, a ostatni po 1,60 zł/kg, więc ceny spadają. Poza tym, że cena jest niska, mamy również ograniczone możliwości wywozu. Przy każdym odbiorze jest określona ilość, którą możemy sprzedać – tłumaczy.
Jaki był powód ograniczonego odbioru porzeczki?
Informację na temat tego, dlaczego skup porzeczki w tym roku jest ograniczony, Dantuta Adamiak otrzymała od przedstawiciela handlowego przetwórni, do której od lat odstawiała zbiory.
– Dowiedzieliśmy się od przedstawiciela handlowego, że nie potrzebują dużo. W tym roku wystarczy im niewielka ilość – relacjonowała pani Adamiak.
Produkcja porzeczki nie opłaca się
O nieopłacalności w wielu sektorach produkcji rolniczej mówi się od kilku miesięcy. Sytuacja nie wygląda inaczej w przypadku producentów porzeczki, którzy również notują spadki przychodów.
– Sytuacja wygląda tak, że te 1,60 zł/kg nie pokrywa absolutnie kosztów produkcji, bo w ostatnim czasie wzrosły m.in. ceny środków ochrony roślin czy paliwa. Zwiększyły się również stawki wypłacane pracownikom, więc ta cena nie pozwala pokryć kosztów produkcji – przyznała pani Adamiak.
Owocny 2022 pozwoli na przeżycie 2023, a potem koniec
Jak stwierdziła pani Adamiak, ostatnią nadzieją na przetrwanie bieżącego sezonu jest fakt, że ubiegłoroczny pozwolił na wysoki zarobek, dzięki czemu produkcje owoców jeszcze się utrzymują. Jednak zdaniem rolniczki, widmo upadku wielu polskich gospodarstw zbliża się nieubłaganie.
– Pocieszamy się tym, że w roku ubiegłym cena na porzeczkę była dobra i dzięki temu teraz możemy jeszcze jakoś to wszystko pociągnąć. Jednak obecna cena odbiera człowiekowi wszelką motywację do pracy. Poza tym nie mamy gwarancji, że odbiorą od nas całość zebranych owoców. Trzymamy się tego odbiorcy, z którym współpracujemy od lat, a nawet gdybyśmy chcieli wejść we współpracę z innym, to jest to praktycznie niemożliwe. Każdy odbiorca ma swojego dostawcę i koniec, kropka. Jeżeli nasza przetwórnia nie odbierze porzeczki, to zostaniemy z nimi na krzakach, co już się zdarzało – wyznała pani Adamiak. – Już w przyszłym roku raczej będziemy likwidować tę porzeczkę, bo jaki jest sens trzymać coś, co nie przynosi żadnych zysków? Tylko się człowiek narobi – podsumowała rolniczka.
oprac. Justyna Czupryniak