Zielona transformacja w Unii Europejskiej
Unia Europejska zmierza w kierunku zielonej transformacji. Wdrażanie Europejskiego Zielonego Ładu ma przekształcić Wspólnotę w neutralne klimatycznie, sprawiedliwe i dostatnie społeczeństwo o nowoczesnej, zasobooszczędnej i konkurencyjnej gospodarce. Bardzo duży nacisk kładzie się na dobrostan, wpływ na środowisko i jakość. W ramach tej strategii nastąpić ma nasycenie rynku biologicznymi środkami ochrony roślin i nawozami, które zastapią w dużej mierze preparaty chemiczne. Czy to jest możliwe i realne?
Rejestracje kosztowne i długotrwałe
Pierwszą część panelu zdominowała rozmowa o problemach, jakie napotykają producenci biopreparatów we wprowadzaniu ich na rynek.
Dyskusję rozpoczął od deklaracji minister Andrzej Chodkowski, główny inspektor ochrony roślin i nasiennictwa:
– Jestem zwolennikiem integrowanych metod produkcji, czyli zarówno wykorzystywania sprawdzonych, najskuteczniejszych środków chemicznych – przy zachowaniu wszystkich wymogów bezpieczeństwa, jak i metod biologicznych.
Odnosząc się do kwestii przepisów mających regulować wprowadzanie na rynek biologicznych środków ochrony roślin, stwierdził, że trwa proces ich dostosowywania do zmieniających się wymogów i oczekiwań.
– W listopadzie ubiegłego roku został przyjęty pakiet rozporządzeń, które wprowadzają ułatwienia w rejestracji biologicznych środków ochrony roślin i dopuszczania mikroorganizmów.
Unijne przepisy nie takie przełomowe, jakby się zdawało?
Z punktu widzenia dużego producenta biopreparatów, specjalizującego się w tej dziedzinie już od 33 lat, zmiany unijnych przepisów trudno jednak nazwać przełomowymi.
– Obecnie biopreparaty to nie tylko biologiczne środki ochrony roślin. To również mikrobiologiczne produkty nawozowe, w tym biostymulatory. Tymczasem unijne rozporządzenie obowiązujące od ubiegłego roku grupę mikroorganizmów mogących wchodzić w skład biostymulatorów, na podstawie której możemy rejestrować te preparaty, zawęża do czterech. A znamy setki bakterii czy grzybów wykazujących takie działanie – tłumaczy Ewa Kaniowicz, prezes firmy Bio-Gen.
Utrudnień w certyfikacji było i jest więcej. Prezes Kaniowicz wskazuje między innymi na zbyt małą liczbę jednostek certyfikujących oraz brak w Europie akredytowanego laboratorium specjalizującego się w badaniach mikroorganizmów pod kątem biostymulatorów. Problemem są duże koszty całego procesu certyfikacji i długi czas jego trwania.
Marcin Mucha, dyrektor Polskiego Stowarzyszenia Ochrony Roślin, przywołał badania, zgodnie z którymi oczekiwana przez Unię redukcja stosowania środków chemicznych będzie miała poważne negatywne konsekwencje dla produkcji rolniczej w Polsce.
– Nie ma biologicznych alternatyw dostępnych dla rolników, które by jeden do jednego zastępowały niektóre substancje czynne. Aby się pojawiały, potrzeba czasu na badania i prowadzenie skomplikowanych procesów rejestracji nowych środków – zaznaczył.
Z kolei Tomasz Domański, key account manager Agri IBMA, podkreślił, że ułatwienia w certyfikacji biopreparatów są zdecydowanie niewystarczające:
– Wypadają bardzo dobre środki chemiczne, chcemy je zastąpić biologicznymi i da się to zrobić. Tylko że proces legislacyjny nowego środka to minimum sześć lat. Nie mamy tyle czasu.
– Jest jeszcze kwestia kosztów – zwróciła uwagę prezes Kaniowicz. – Aby preparat mikrobiologiczny był skuteczny, musi mieć złożony skład. Powinien składać się z większej liczby współpracujących szczepów bakterii. Rejestracja każdego szczepu jako substancji aktywnej zwielokrotnia koszty, a w wielu przypadkach wręcz jest niemożliwa.
Jednocześnie prezes firmy Bio-Gen zaznaczyła, że, podobnie jak minister Chodkowski, jest zwolenniczką rozwiązań łączących wykorzystanie preparatów chemicznych z biologicznymi.
– Nie twierdzę, że biologia zastąpi chemię, może działać wspomagająco. Rekomenduję stosowanie rozwiązań hybrydowych. Zalecamy używanie naszych biologicznych produktów bardziej prewencyjnie niż interwencyjnie.
Do problemu rejestracji odniósł się też minister Chodkowski. Podkreślił, że w tej kwestii zawsze priorytet musi mieć potwierdzenie, że dany środek jest bezpieczny. – Proces rejestracji różni się w zależności od tego, której grupy produktów dotyczy. W przypadku środków ochrony roślin rzeczywiście jest bardzo skomplikowany. Ale nawozy lub preparaty poprawiające uprawę roślin zarejestrować znacznie prościej.
Zaznaczył, że postulat prezydencji portugalskiej z 2021 roku, wspierany mocno przez Polskę, a dotyczący wprowadzenia odrębnej, prostszej ścieżki rejestracji dla biologicznych środków ochrony roślin, został zrealizowany tylko częściowo i nie zmienił sytuacji w oczekiwanym stopniu. Postulat ten pojawił się bowiem w czasie pandemii. Do opinii publicznej trafiły informacje o planach wykorzystywania wirusów w rolnictwie, z możliwym do przewidzenia negatywnym skutkiem.
Czy to się nam opłaci?
Mimo tych zastrzeżeń i problemów zmiany postępują. Jak odbiją się na konkurencyjności polskiego rolnictwa?
Już wiadomo, że preparaty biologiczne nie muszą być droższe od tradycyjnych. Zmiana nastąpiła wraz z pandemią, wojną i towarzyszącym im kryzysem nawozowym.
– Rozwiązania biologiczne obecnie bardzo często są tańsze niż konwencjonalne – podkreśliła prezes Kaniowicz. – Nie jest więc tak, że wprowadzanie tych zmian musi oznaczać wyższe koszty produkcji, a tym samym wyższe ceny żywności.
– W uprawach specjalistycznych taką ochronę da się wprowadzić, nawet bez znaczącego wzrostu kosztów i spadku plonów. Bywa, że jest ona wręcz skuteczniejsza, tak jest na przykład w przypadku wykorzystania makroorganizmów – uważa Tomasz Domański. – Bardziej martwię się o uprawy wielkoobszarowe, które stanowią trzon produkcji w Polsce.
Prezes Kaniowicz zapewniła, że w przypadku takich właśnie gospodarstw, stosujących rozwiązania hybrydowe, czyli zarówno środki chemiczne, jak i biologiczne, wydajność i opłacalność nie maleją.
Pesymistyczne stanowisko reprezentował dyrektor Marcin Mucha. Zwrócił uwagę, że ta część dyskusji, dotycząca konkurencyjności, a za chwilę może być bezprzedmiotowa.
– Jeżeli te wszystkie kontrowersyjne pomysły Komisji Europejskiej zostaną wprowadzone w życie, będziemy mieli do czynienia z ograniczeniem produkcji rolnej, silnym uzależnieniem od importu żywności, spadkiem dochodów rolników i wzrostem cen żywności. Wówczas staniemy przed problemami, które zaburzą konkurencyjność produkcji żywności w Europie. Takie są wyniki wszystkich analiz – stwierdził.
Zdaniem ministra Chodkowskiego priorytetem w obecnej sytuacji międzynarodowej powinno być stosowanie takich metod produkcyjnych, które zapewnią w miarę przystępną i bezpieczną żywność.
– W tym kontekście uważam, że Zielony Ład jako idea zasługuje na wdrażanie, ale musimy uwzględniać wszystkie okoliczności. W przeciwnym razie ucierpią nasze społeczeństwa. Nie tylko rolnicy, ale też my wszyscy jako konsumenci.
Biologiczna ochrona w ekoschematach
Paneliści rozmawiali też o ekoschematach. Wzieli pod lupę, w jakim stopniu uwzględniono w nich zachęty do wykorzystywania biopreparatów.
– Owszem, jest ekoschemat przewidujący zachęty finansowe dla stosowania biologicznych preparatów – mówi dyrektor Marcin Mucha. – Ale z tego, co mówią eksperci podczas tego forum, wynika, że wysokość przewidzianego wsparcia zdecydowanie nie jest wystarczająca. Mamy też do czynienia z ograniczeniem areału, na którym można tę ochronę stosować. Intencje były dobre, ale zakończyło się inaczej, niż można by się spodziewać. Należałoby się więc zastanowić nad zmianą tego ekoschematu.
– W ekoschematach zabrakło uwzględnienia mikrobiologicznych produktów nawozowych – zwraca uwagę prezes Kaniowicz. – Tymczasem są to popularne rozwiązania, nasza firma sprzedaje biopreparaty na setki tysięcy hektarów w Polsce. Rolnicy, którzy je stosują, widzą efekty, chcą nadal je stosować, ale zostali pominięci. Nie dostaną żadnej gratyfikacji z tego tytułu, że już wdrażają te rozwiązania biologiczne. Mam nadzieję, że ekoschematy zostaną dopracowane.
Krzysztof Janisławski
fot. K. Janisławski