Lider AGROunii, Michał Kołodziejczak, jest obecny na Targu Wkurzonych od dwóch dni. Czeka, aż Robert Telus, minister rolnictwa się z nim spotka. Przed budynkiem resortu stoi stragan a na nim znajdują się owoce, w tym maliny i czereśnie. Przed straganem załamani sadownicy mają przygotowane krzesło, które czeka na ministra Telusa.
Rolnicy oczeukją, że szef resortu rolnictwa powiedział, co zrobił, aby nie dopuścić do tąpnięcia cen owoców.
Rolnicy nie chcą dopłat od polskiego rządu
Podczas dzisiejszej konferencji Michał Kołodziejczak stwierdził, że rząd który od kilku lat przyjmuje postawę wypłacającej pieniądze maszyny, która myśli, że do wszystkiego da się dopłacić. Lider AGROunii podkreśla, że rolnikom nie chodzi o to, by rządzący zapewniali im ciągłe dopłaty, chcą, by sytuacja zmieniła się tak, aby rolnictwo stało się znów opłacalne.
– Przed ministerstwem stanął Targ Wkurzonych. Tutaj sprzedajemy owoce, których sadownicy nie są w stanie sprzedać do skupów, pośredników z różnych powodów, ale główną przyczyną jest totalna bezczynność ministra rolnictwa, który nie przygotował się do trudnej sytuacji. Pokazał prawdziwą twarz obecnej władzy. Uważają, że sytuacje rozwiążą się same, sypnie się trochę kaski i problemu nie będzie. Nie da się dosypywać do wszystkiego pieniędzy, nie chcemy, żeby oni do wszystkiego dosypywali. Chcemy normalnie, godnie żyć za pieniądze, które zarabiają ludzie ze sprzedaży, za swoją pracę i za to, co robią. Sytuacja jest głęboko patologiczna. Generalnie mamy do czynienia z patohandlem, który przejął główną rolę w dostarczaniu ludziom żywności, a to wszystko dzieje się za przyzwoleniem naszego państwa – przekonywał Michał Kołodziejczak.
Patohandel zawładnął polskim rynkiem
Lider AGROunii uważa, że obecny problem na rynku owoców miękkich nie wynika wyłącznie z nadmiernego transportu produktu z Ukrainy, ale również z tego, że polskim rynkiem zawładnął patohandel.
– Mówimy jasno: wolny rynek tak, ale bez wypaczeń. I trzeba się tego trzymać. Minister Telus nie rozwiązał tej sytuacji. Głównym problemem jest to, że ludzi z ministerstwa rolnictwa i ministra żaden patohandlarz w kraju się nie boi – stwierdził Kołodziejczak.
Producenci owoców miękkich na skraju bankructwa
Dziś z problemem niskich cen owoców w skupach mierzą się nie tylko producenci malin, ale również czereśni. Ceny tych owoców w sklepie zwalają z nóg, za to stawka w skupie doprowadza rolników do rozpaczy.
– Mamy tutaj karton tureckich czereśni kupionych dzisiaj w jednym z supermarketów. Kilogram tych czereśni kosztuje 17 zł, cena skupu czereśni polskiej, która jest dużo ładniejsza, to jest 5 zł/kg. Ta czereśnia [turecka przyp. red.] jest wymęczona, podgnita, napuchnięta. Gdyby Polak dostarczył taką czereśnię do skupu, nie sprzedałby jej. Naszej, pięknej nie chcą kupować. I to nie znaczy, że nasze jest droższe, żebyśmy obalili ten mit. Dzisiaj w tym supermarkecie, w którym kupiliśmy te czereśnie, nie ma polskich owoców. I to jest problem, jeżeli taki stan się utrzyma, to ludzie będą karczowali swoje sady i będą pola leżały odłogiem. Nie będzie w przyszłym roku polskich czereśni, uzależnimy się od przywozu. To samo jest z malinami. Kiedy mówimy, że tutaj można kupić kilogram malin za tak naprawdę, bardzo niskie pieniądze, to ludzie w to nie wierzą, bo rolnicy sprzedają maliny za 4,50 zł/kg, a w sklepie kosztuje dużo więcej – mówił Kołodziejczak.
Skupy wykorzystują rolników, a rząd nic z tym nie robi
Według lidera protestujących rolników, dla ludzi z zewnątrz problemy, z którymi mierzy się rolnictwo, mogą być niezrozumiałe, a wszystko jest proste. W jehgo opinii, rolnicy stali się kozłami ofiarnymi wielkich sieci handlowych, które czują się bezkarne i robią, co chcą, bo wiedzą, że nie poniosą żadnych konsekwencji.
– Problem w żywności polega dzisiaj na tym, że sklepy robią, co chcą, wykorzystują swoją dominującą pozycję i problem nie dotyczy tylko malin, tylko dotyczy różnych produktów żywnościowych. Dlaczego sytuacja w skupie owoców jest tak bardzo dramatyczna? Bo skupy wykorzystują tę sytuację, że maliny trzeba sprzedać w ciągu kilku godzin. Oni ustawią cenę w sklepie wysoko, a kupują za niską. To jest ilustracja stanu państwa, którą mamy dzisiaj w Polsce, która prowadzi do dużej nierówności, prowadzi do drenowania pieniędzy z lokalnych rynków – tłumaczył Kołodziejczak.
Rolnik zawiózł czereśnie do skupu i nie dostał pieniędzy. Dlaczego?
Na pikiecie przed Ministerstwem Rolnictwa i Rozwoju Wsi był obecny Łukasz Cielma, producent owoców, który opowiedział o tym, co spotkało go w skupie, gdy chciał sprzedać czereśnie pochodzące z jego plantacji.
– Są to czereśnie, które kupuje ode mnie grupa producentów, która to dostarcza czereśnie do sieci sklepów Biedronka. Na ten moment za te czereśnie ja dostaję 5 zł/kg. Wiadomo, po ile Biedronka je sprzedaje. Wczoraj zostały wstępnie obejrzane i handlowcy stwierdzili, że nie mogą ich kupić, bo ogonek w jednym miejscu jest za bardzo wysuszony. Nam stawia się jakieś chore, jakościowe wymogi, tylko po to, żeby zbić cenę. To jest mafia! Zbija się te ceny skupu i potem to już każdy wszystko weźmie. Chora sytuacja, naprawdę chora sytuacja. Jesteśmy w głębokim kryzysie – opowiadał Cielma.
– To jest tylko pretekst, żeby odmówić dostaw, żeby zbić cenę. Co się wtedy dzieje? Ministerstwo nie reaguje – oburza się Kołodziejczak.
Nie będzie polskiego rolnictwa bez regulacji prawnych
Jak wynika z relacji lidera AGROuni, sklepy wykorzystują trudną sytuacjęw rolnictwie po to, by kupić tanio i sprzedać drogo. W sklepach od kilku miesięcy widoczne są wysokie ceny produktów spożywczych, podczas gdy rolnik otrzymuje znikomą częć tego. Kołodziejczak podczas spotkania przedstawł pomysł jak rozwiążać ten problem.
– Sklep, jeżeli kupi, chociaż połowę polskich owoców, może sobie połowę importować, żeby była jakaś równowaga, żeby nikt się nie czuł za mocny na rynku. Wtedy byłoby okej, żeby chociaż połowa była z Polski, a oni dzisiaj wykorzystują tę sytuację, żeby nie odbierać przez kilka dni polskich owoców, wtedy wszyscy producenci jadą na giełdę, do skupu, stają w kolejce. Każdy wraca do domu z niesprzedanym towarem i cena spada o 2 czy 3 razy, a w sklepie się nie zmienia. Dlatego potrzeba odpowiednich regulacji, które będą pokazywały, że handel ma być w Polsce uczciwy i nie będą ludzie ciężkiej pracy wykorzystywani –przekonywał lider AGROunii
Według niego, taka zmiana poprawiłaby także kondycję finansową mieszkańców miast, którzy również kupują te produkty.
– Obecnie marża sieci handlowej na takim produkcie jest cholernie wysoka. To jest kradzież. Dzisiaj nie da się w inny sposób ośmieszyć ministerstwa, niż postawić tu stragan z owocami i warzywami, z których Polska słynie. I tu sprzedawać, bo w sklepie się nie da – mówił Kołodziejczak.
Nie ma widoków na poprawę sytuacji na rynku owoców
Zdaniem Kołodziejczaka, trudno jest spodziewać się poprawy sytuacji na rynku owoców miękkich, ponieważ polski rząd nie podejmuje absolutnie żadnych działań w tym kierunku. Podczas wczorajszej pikiety zostały pokazane nagrania, na których rolnicy zarzucają wiceministrowi rolnictwa brak konkretnych działań dla branży, o czym pisaliśmy w artykule: Ceny malin w skupach śmiesznie niskie. AGROunia: "Romanowski wysyła polskich rolników do Niemiec na szparagi". Kołodziejczak zapowiedział, że po malinach i czereśniach przyjdzie czas na kolejne owoce.
– Po co nam taki rząd, który nie rozwiązuje problemów? Po co nam taki minister, który mówi o patriotyzmie gospodarczym, ale nic nie robi w tym kierunku? Po co nam minister, który mówi o bezpieczeństwie, a prowadzi nie tylko do tego, że ludzie nie sprzedają swoich produktów, ale ich rodzinom grozi niebezpieczeństwo, bo nie mają pieniędzy. Dzisiaj pokazujemy czereśnie, w następnych dniach pokażemy kolejne produkty – zapowiedział Kołodziejczak.
Kiedy dojdzie do spotkania Telusa z Kołodziejczakiem
Od kilku dni lider AGROunii próbuje nawiązać kontakt z ministrem Telusem w celu porozumienia się i wskazania ewentualnych wyjść z tej tragicznej dla polskich rolników sytuacji.
– To jest śmieszne, co robi minister. Ja wczoraj byłem w województwie świętokrzyskim na obchodach Dnia Męczeństwa Wsi Polskiej. Minister Telus składał przede mną kwiaty, a ja mu tydzień temu wysłałem pismo z prośbą o spotkanie. On mi odpisał, że rozmawia z różnymi ludźmi i ze mną nie będzie rozmawiał, a wczoraj, widząc problem, mówi: "Zadzwoń do sekretariatu, to się umówimy na kawę" – wyjawił Kołodziejczak.
Młodzi ludzie nie zostaną na polskiej wsi?
W obliczu obecnej sytuacji gospodarczej rolnicy przestają przebierać w słowach. Obawiają się, że czeka ich bankructwo i bieda, która zabierze perspektywy na przyszłość również ich dzieciom. Jeżeli nic się nie zmieni, polskie rolnictwo upadnie, bo starsi już dziś nie mogą liczyć na to, że młodsi przejmą dorobek całego ich życia, bo to się po prostu nie opłaca.
Obecny na pikiecie sadownik Cielmus chciałby zapytać ministra Telusa, co ma powiedzieć swojemu dziecku, które wraz z nim przyjechało do Warszawy sprzedawać owoce, których nie chcą skupy.
– Panie ministrze, co ja mam powiedzieć mojemu synowi, który tam stoi i sprzedaje? On nie ma żadnych perspektyw na jakikolwiek byt. Mój syn, jak wiele innych dzieci na wsi, ma w tej chwili problem – powiedział Cielmus.
– Ci młodzi ludzie wstydzą się wejść w normalne życie. Tutaj młody chłopak boi się podejść i mówić, że ma problem. To samo przeżywaliśmy w latach 90, wstydziliśmy się mówić o biedzie. Dziś się nie wstydzimy – podsumował Kołodziejczak.
Oprac. Justyna Czupryniak