Pomoc z Kaszub dla poszkodowanych przez powódź rolników
Rolnicy z położonego na Kaszubach powiatu kościerskiego nie chcieli być obojętni na tragiczną sytuację ich kolegów z południowo-zachodnich rejonów naszego kraju. Są hodowcami bydła i producentami mleka. Świetnie zdają sobie sprawę, że odpowiednie zasoby paszy są konieczne do wyżywania zwierząt i utrzymania stad bydła. Postanowili działać. Uruchomili akcję zbiórki bel sianokiszonki. W tym tygodniu samochodami ciężarowymi wysyłają na tereny powodziowe kolejne transporty paszy.
Karsin to kaszubska wieś i siedziba wiejskiej gminy. Turystyka i rolnictwo należą tutaj do najważniejszych gałęzi lokalnej gospodarki. Krajobraz jest malowniczy, jednak rolnicy nie mają do czynienia z glebą, która jest ciężka i trudna w uprawie. To dlatego działa na jej terenie wiele rodzinnych gospodarstw, które specjalizują się w hodowli bydła i produkcji mleka lub utrzymaniu bydła opasowego. W strukturze zasiewów dominuje kukurydza oraz trwałe użytki zielone.
- Doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, jak dotkliwa może być strata zasobów paszowych. To dlatego postanowiliśmy działać. Między rolnikami rozeszła się informacja, że zbieramy sianokiszonkę. Chcieliśmy wysyłać także słomę, ale nasi ludzie, którzy działają na południu kraju poinformowali, że na pasze jest znacznie większe zapotrzebowanie. Słoma jest składowana w stogach. Nie wszystkie bele zostały zalane. Można je wykorzystać; przede wszystkim te, które były położone w wyższych partiach stogów. Z sianokiszonką i pryzmami kiszonki jest inaczej. Są cięższe i zalegają na ziemi. Te które miały kontakt z wodą powodziową do niczego poza utylizacją się nie nadają – mówi Bogdan Libera, hodowca bydła z Karsina.
Rolnicy otwierają serca. Kilkadziesiąt bel sinokiszonki w kilka dni
Do jego gospodarstwa okoliczni rolnicy zwozili przez ostatnie dni bele sianokiszonki. Uzbierano ich kilkadziesiąt sztuk. Nie była prowadzona zmasowana akcja informacyjna za pomocą komunikatorów i narzędzi internetowych. Wystarczył marketing i kampania szeptana. Informacje o akcji były przekazywane między rolnikami. Bogdan Libera przez ostatnie dni odbierał wiele telefonów, w którym pytano w jaki sposób można udzielić pomocy.
- Tutaj zadziałały takie same reguły, jakie wystąpiły na początku roku, kiedy organizowaliśmy protesty. Wybuchały one spontanicznie i lokalnie, ale w wielu miejscach kraju. Rolnicy byli w takim samym stopniu oburzeni tym, co się działo w branży. Dobrze jednak wiedzieli, że jakikolwiek efekt przyjdzie tylko wtedy, jeśli będą działać razem i wspólnie. Protest miał więc masowy wymiar i skalę strajku generalnego. Teraz działamy tak samo wspólnie, tylko że chcemy pomagać. Jesteśmy wspólnie poruszeni- mamy tylko inny cel. Pomagamy sobie na ile możemy – mówi Łukasz Ossowski jeden z organizatorów pomocy.
Rolnicy z Kaszub działają bez pośredników. Na miejscu powodzi mają koordynatora
To nie pierwsza taka akcja kaszubskich rolników. Kilka tygodni temu zebrali do worków zboże dla rolników z województwa świętokrzyskiego, których plantacje zostały zniszczone przez opady gradu. Na tereny powodziowe już zostało wysłanych 34 bel sianokiszonki. W tym tygodniu ruszają kolejne dwa transporty. Z Kaszub wyjedzie około 80 bel. Rolnicy stwierdzili, że będą one na miejscu powodzi dystrybuowane na ich zasadach. Postanowili wyeliminować pośredników, którzy mieliby wpływ na to, do kogo trafia przywieziona z Kaszub pasza.
- Mamy tan człowieka, który jest w naszym Związku. Działa i koordynuje akcję. Ma też ludzi, z którymi współpracuje. Oni jeżdżą po wsiach pytają też sołtysów, na co jest największe zapotrzebowanie i gdzie pomoc jest najbardziej pożądana. Organizowane są place przed wioskami w miejscach wyżej położonych i potem odbywa się dystrybucja. Chcemy mieć pewność, że ta pomoc w 100% trafi do rolników. Za bele, które wyjeżdżają od nas na terenach powodziowych odpowiada człowiek, który jest członkiem „Orki” – informuje Bogdan Libera.
Rolnicy zakładają Ogólnopolski Związek Rolników „Orka”
Przy okazji protestów, które odbywały się w lutym i marcu na Kaszubach zrodziła się idea założenia rolniczej organizacji. Obecnie trwa organizacja Ogólnopolskiego Związku Rolników „Orka”, który rejestrowany jest w Sądzie w Gdańsku. Tworzone i formowane są struktury regionalne.
- Przy okazji protestów dotarło do nas, że już działające organizacje rolnicze nie mogą pochwalić się efektywnością. Służą do promowania władz a nie realizowania interesów rolników. To wtedy zrodziła się idea założenia „Orki”. Proces organizacyjny jest złożony, ale nie będzie to stanowiło dla nas problemu. Byliśmy zgromadzeni na grupie jednego z komunikatorów i postanowiliśmy także założyć formalną organizację. Chcemy działać dla społeczności rolniczej, a zbiórka paszy jest tego jednym z dowodów – twierdzi Łukasz Ossowski.
Problem z dostarczeniem pasz. Firmy transportowe ruszyły z pomocą
Przy okazji realizowania pomocy dla poszkodowanych rolników spore wyzwanie stanowi transport zebranej paszy. Tej nie można zastąpić środkami pieniężnymi. Potrzebna jest od zaraz, a jej zakupu na terenach powodziowych i sąsiednich może być niemożliwy.
- Mam firmę transportową. Posiadam cztery samochody ciężarowe. W ciągu miesiąca pokonują one łącznie 50 tys. km. Mieszkańcy gminy zbierali różne produkty, głównie chemiczne służące do sprzątania. Były też środki czystości. Mieszkańcy znosili je do dwóch szkół znajdujących się na terenie gminy. Stwierdziłem, że dla mojej firmy nie będzie problemu, jeśli wyślę tam jeden z samochodów. Okazało się, że po zapakowaniu palet zawierających zebrane produkty jest jeszcze sporo miejsca. Dlatego też wolne na naczepie miejsce zostało wypełnione balotami sianokiszonki. Zostały ułożone na podłodze naczepy. Te które stanowiły warstwę górną zostały zabezpieczone pasami – mówi Krystian Sikorski, którego firma ma siedzibę w miejscowości Osowo.
Nie był to dla niego pierwszy transport związany z branżą rolniczą. Zwykle wozi towary do jednej z sieci handlowych, która zajmuje się dystrybucją produktów użytkowych we Francji. Wracając, przywozi używane maszyny rolnicze. Często ciągniki różnych marek, które w naszym kraju są remontowane i użytkowane dalej.
Dostawca do SM Mlekpol dzieli się paszą z poszkodowanymi rolnikami
Będąc na Kaszubach odwiedziliśmy także gospodarstwo prowadzone przez Piotra Kulesza. Położone jest ono w miejscowości Dąbrowa. Odbywał się w niej właśnie załadunek ciężarowej naczepy belami sianokiszonki.
- Będzie ładowana tak długo jak będzie to konieczne. O końcu zdecyduje kierowca, który nie może jechać zestawem przeładowanym. Nie mam limitu. Zgromadziłem sporo paszy. Wiem, jaka tragedia miała miejsce na południu, więc chętnie się podzielę – usłyszeliśmy od rolnika.
Jego gospodarstwo specjalizuje się w hodowli bydła i produkcji mleka. Jest dostawcą SM Mlekpol. W żywieniu zwierząt stosuje strategię zapasów. Gromadzi na wszelki wypadek więcej paszy niż mu potrzeba. W tym roku zbiory na trwałych użytkach zielonych były zadowalające. Paszy jest więc dużo. Wiele wskazuje, że będzie mógł zebrać jeszcze piąty pokos trawy, który będzie miał jednak charakter pielęgnacyjny. Na TUZ wykorzystywana jest trawa z domieszką lucerny. Stado bydła liczy 50 szt. krów mlecznych i 50 szt. młodzieży.
- Stosuję też zakiszanie w systemie poziomym. Mam specjalną do tego maszynę. Takie baloty nie nadają się do transportu na dalsze odległości. Dlatego też przekazuję te klasyczne – mów Kulesza.
Do zwijania zielonki wykorzystywana jest wydajna prasa. Dzięki temu bele sianokiszonki są ciężkie. Ich waga wynosiła około 750 kg. Ostatecznie na naczepę zmieściły się 32 bele. Waga całego zestawu nie przekroczyła więc dozwolonych 40 t. Ciężar ciągnika i naczepy to 25 t. W przypadku jego paszy jej transport został zorganizowany przez władze gminy.
Tomasz Ślęzak