
Rolnicy alarmują o przemycie cieląt ze Słowacji i Rumunii
Pryszczyca mocno się rozprzestrzenia. Na Węgrzech są już 4 ogniska, na Słowacji 5. Polskie ministerstwo rolnictwa zapewnia, że panuje nad sytuacją, a premier Donald Tusk zapowiada wzmożenie kontroli na granicy. Generalnie obowiązuje zakaz importu zwierząt, mięsa i mleka z Węgier i części terytorium Austrii i Słowacji.
Tymczasem jak donosi portal topagrar.pl, rolnicy z południa Polski alarmują, że przez mniejsze, niestrzeżone przejścia graniczne odbywa się przewóz cieląt z Rumunii i Słowacji. Zorganizowane grupy handlarzy unikają kontroli przez wcześniejsze rozpoznanie sytuacji na granicy i przemieszczają się przez małe punkty graniczne. Ryzyko zawleczenia pryszczycy jest więc ogromne.
Handlarze przewożą cielaki w dostawczakach
Topagrar informuje, że rolnicy w miniony weekend sprawdzili, jak wyglądają kontrole na większych i mniejszych przejściach granicznych ze Słowacją. I co się okazało? Na większych faktycznie jest kontrola i dezynfekcja, ale na małych przejściach nie ma nikogo, kto mógłby skontrolować pojazdy do 3,5 tony.
- Na małym przejściu w Małopolsce przejeżdżają samochody na rumuńskich tablicach rejestracyjnych. Są to zorganizowane ekipy, które przewożą cielęta w samochodach dostawczych, blaszakach i już nawet takich mniejszych autach z paką. One nie są poddawane kontroli, bo to jest samochód do 3,5 tony – opisuje rolnik ze Śląska cytowany przez topagrar.pl.
Czytaj także: Zagrożenie pryszczycą w Polsce. Premier Tusk pilnie zaostrza kontrole
Rolnicy: rumuni kupują na Słowacji cielę za 20 euro
Natomiast rolnik z Małopolski mówi portalowi, że w ostatnich dniach do Polski przyjeżdża mnóstwo tanich cieląt.
- Rumuni kupują na Słowacji cielę za 20 euro (!), przewożą to niewielkimi autami dostawczymi, ciężarówkami do 3,5 tony. Najpierw jedzie auto osobowe zwiadowcze, za nim dwie minuty później dwa busy z towarem. Mijaliśmy taki konwój dwukrotnie. Takie samochody nie są w ogóle zatrzymywane. Przekraczają bocznymi drogami granicę i wjeżdżają na główne drogi – dodaje rolnik z Małopolski. Podkreśla, że w obecnej sytuacji handlarze zarabiają na tym kilkukrotnie, a załamanie rynku i odbioru cieląt powoduje, że za wszelką cenę chcą się ich pozbyć.
"Trzeba zatrzymać drogę przemytu"
Rolnicy zaznaczają, że informują o tym procederze, bo chcą zwrócić uwagę, że nie wszystko zostało zabezpieczone, a powstałe luki wykorzystują nieuczciwi ludzie.
- Chcielibyśmy, żeby na tych mniejszych przejściach też były służby, żeby zatrzymać tą drogę przemytu, bo to jest po prostu przemyt – mówi topagrarowi rolnik ze Śląska.
Kamila Szałaj, na podst. topagrar.pl