Rozpoczęły się procesy rolników, którzy protestowali w marcu na drodze S-5 niedaleko Rogowa w powiecie żnińskim. Policja z Komisariatu w Janowcu Wielkopolskim zarzuca im załamanie art. 97 Kodeksu Wykroczeń i przepisów ustawy prawo o ruchu drogowym.
Podczas protestu doszło do bardzo groźnego wypadku. Ciężarówka wjechała w kolumnę ciągników niszcząc jeden z nich i uszkadzając kilka kolejnych. Jak relacjonują protestujący wtedy rolnicy, obecni na drodze ekspresowej, tylko szczęśliwy zbieg okoliczności spowodował, że w wypadku nie było ofiar.
Protest odbywał się na obydwu nitkach drogi. Na pasie w kierunku Gniezna zepsuł się jeden z samochodów. Protestujący przeszli tam, aby pomóc koledze. Tylko dzięki temu nie było ich przy traktorach, w które wjechała ciężarówka. Do staranowania ciągników miało dojść przed godz. 1.00 w nocy.
Policja wystąpiła do sądu o ukarnie rolników
Policja przeprowadziła czynności i zbadała trzeźwość uczestników protestu. Wszystkie pomiary były negatywne. Nie była jednak w stanie ustalić, kto był sprawcą wypadku. Tę kwestie miał rozstrzygnąć sąd. Sprawa jeszcze się nie zaczęła, ale mimo to protestujący rolnicy po kilku miesiącach zaczęli dostawać wezwania na policję, by złożyć wyjaśnienia. Policja z Janowca Wielkopolskiego skierowała wnioski o ich ukaranie z art. 97 KW. Przewiduje on, że każdy kto łamie inne przepisy ustawy prawo o ruchu drogowym podlega karze grzywny do 3 tys. zł. Policja powołała się na przepisy drogowe mówiące o tym, że traktory nie mogą się poruszać po drogach ekspresowych i nie mogą też na nich parkować.
Sąd ukarał rolników grzywnami za protest. Rolnicy się odwołali
Sąd we wrześniu w postępowaniu nakazowym ukarał protestujących grzywnami wynoszącymi 500 zł. Rolnicy się od tych kar odwołali, dlatego też w Sądzie Rejonowym w Żninie rozpoczęły się rozprawy z udziałem oskarżyciela (Policji z Komisariatu w Janowcu Wielkopolskim) i oskarżonych.
Operator zmiażdżonego ciągnika: policja na proteście nikogo nie karała
Jako pierwsza odbyła się rozprawa, gdzie oskarżonym był Mateusz Dąbrowski, operator ciągnika, który został zmiażdżony na S-5. Nie przyznał się on do winy. Sąd pouczał oskarżonych, że mogą oni złożyć wyjaśnienia, odpowiadać na pytania sądu i oskarżenia bądź też odmówić składania wyjaśnień.
Rolnik powiedział, że podtrzymuje zeznania złożone wcześniej przed policją. Poinformował sąd, że będzie odpowiadał na pytania. Wcześniej wyjaśnił, że brał udział, w proteście, który był zgłoszony. Rolnicy mieli zgodę na wjazd na trasę. Na miejscu była policja i wtedy nie ukarała żadnego rolnika za to, że wjechali na drogę ekspresową.
Sąd zadawał oskarżonemu rolnikowi szczegółowe pytania. Chodziło między innymi o to, czy wiedział kto był jego organizatorem, skąd dowiedział się, że będzie miał miejsce, czy protestujący byli poinformowani o tym, jaki był planowany przebieg protestu i jak mają się zachowywać jego uczestnicy oraz czy ktoś na miejscu koordynował akcje i wydawał instrukcje. Były też pytania dotyczące tego, czy na miejscu była policja oraz jak wyglądało zabezpieczenie protestu.
Rolnik zeznał, że znał organizatora i że ten wskazał protestującym, gdzie mają stać ciągniki. Miały one blokować obydwie jezdnie trasy w kierunku Bydgoszczy oraz Poznania. Traktory były ustawione częściowo na pasie zieleni oraz po drugiej stronie przy pasie awaryjnym. Środek był przejezdny dla służb i pojazdów uprzywilejowanych i ratunkowych. Protest był tak zaplanowany, aby nie blokować ruchu. Ciągniki stały we fragmencie drogi między zjazdami i wjazdami. Odczytując akt oskarżenia policjant wymienił, że był to 121 km trasy S-5. Samochody poruszające się nią były kierowane na zjazd, który kończył się rondem. Z ronda można było wjechać na wjazd, który na trasie ekspresowej omijał wcześniej stojącą blokadę.
Rolnik zeznał też, że na samej trasie nie widział między ciągnikami i protestującymi policji ani radiowozów, które obstawiałyby miejsce zgromadzenia. Funkcjonariusze byli obecni przy rondach wjazdowo-zjazdowych.
Ciągnik, którym przyjechał Michał Dąbrowski, a który został staranowany, był oznakowany i oświetlony, włączona była lampa i światła awaryjne. Podobnie oznakowanie świetlne miały traktory, które stały w sąsiedztwie. Protestujący sprawdzili widoczność i określili, że światła maszyn były widoczne z odległości co najmniej 300 m.
W momencie zdarzenia rolnicy nie byli przy swoich ciągnikach. Przeszli na przeciwległy pas ruchu, gdzie udzielali pomocy w naprawie samochodu, który się zepsuł i ograniczał ruch. Tuż przez zdarzeniem nie było żadnych dźwięku ani pisku opon. Rolnicy usłyszeli trzask uderzającej ciężarówki i pisk opon pchanego ciągnika, którego operatorem był oskarżony. Nie znaleźli też śladów hamowania. Na miejscu zdarzenia protestujący sprawdzili, w jakim stanie był kierowca. W pierwszym momencie kontakt był z nim utrudniony. Nie był w stanie wyjaśnić, jak i dlaczego doszło do wypadku. W odczuciu rolnika kierowca mógł przysnąć.
Nie było zastrzeżeń do protestu ze strony organów
- Czy ma pan wiedzę, aby jakiekolwiek organy przed tym protestem zgłaszały zastrzeżenia do co legalności protestu? Czy policja albo jakakolwiek inna instytucja zgłaszała jakieś zastrzeżenie – pytała Katarzyna Kulik-Frasz obrońca oskarżonego.
- Nikt nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń – odpowiedział Mateusz Dąbrowski.
- A czy wie pan, jak zachowywali się funkcjonariusze, którzy stali na rondach? Czy kwestionowali legalność zgromadzenia – pytała adwokat.
- Nikt nie kwestionował legalności zgromadzenia. Wiedzieliśmy, że jest zgodne z prawem. Policja stała obok i nie reagowała – zeznał oskarżony.
- Czy któryś z policjantów próbował wzywać do opuszczenia miejsca protestu? – dodała
- Nie. Nie było takiej sytuacji – odpowiadał Mateusz Dąbrowa.
O to, czy ktoś informował i nawoływał do rozwiązania zgromadzenia, gdyż jest nielegalne pytał także sędzia. Rolnik zeznał, że nikt nie żądał rozwiązania zgromadzenia. Nie było też żadnej interwencji policji, nie stwierdzone zostały też wykroczenia.
Oskarżyciel reprezentujący Komisariat w Janowcu Wielkopolskim poruszył tylko jedną kwestię. Zapytał o to, czy rolnik wiedział o tym, że oficjalnym miejscem protestu wskazanym w zgłoszeniu do Urzędu Gminy w Rogowie były ronda mieszczące się na zjazdach z trasy S-5. Nie są to już główne jezdnie drogi ekspresowej.
Rolnik odpowiedział, że organizator poinformował protestujących, że mają oni wjechać z rond na S-5 między wjazdy a zjazdy tak, aby nie utrudniać całkowicie ruchu.
- Czy jak się już ustawiliście pomiędzy tymi zjazdami i wjazdami, a nie rondami, to policja mówiła lub informowała, że to jest niedozwolone. Chciałabym uściślić – uzupełniła adwokat Katarzyna Kulik-Frasz.
- Nie było takiej sytuacji – zdecydowanie oświadczył Mateusz Dąbrowski.
Wielu rolników stanie przed sądem w Żninie
Sąd odroczył proces Mateusza Dąbrowskiego do 10 lutego 2025 r.. Zostanie przeprowadzone postępowanie dowodowe. Obrona wniosła między innymi o zwrócenie się do Komisariatu w Janowcu wielkopolskim i wskazanie funkcjonariuszy, którzy pełnili służbę podczas protestu i odpowiadali za jego zabezpieczenie. Jako dowód ma być przedstawiona wypowiedź rzecznika Komendy Powiatowej Policji w Żninie opublikowana w lokalnym tygodniku, który miał stwierdzić, że protest był legalny. Sąd też zwróci się do Centrum Zarządzania Kryzysowego gminy Rogowo o przedstawienie treści wniosku o zgromadzenie rolników na trasie S-5.
W piątek 8 listopada odbyło się w Sądzie w Żninie 9 rozpraw. Każdy z protestujących sądzony jest indywidualnie w odrębnym postępowaniu. Kolejne rozprawy rolników mają odbyć się jeszcze w listopadzie oraz na początku grudnia.
Tomasz Ślęzak