Rolnicy grożą, że zapłacą gminom podatek rolny w naturze
Tym razem kierowcom się upiekło. Rolnicy z okolic Przeworska zamierzali dziś zwalniać ruch samochodów na rondzie przy wjeździe na autostradę A4 koło Przeworska. Ostatecznie z uwagi na przypadające w piątek mikołajki ograniczyli się do spotkania z dziennikarzami.
Stanisław Duchań, rolnik z Przeworska, jeden z liderów Ruchu Obrony Rolnictwa rozpoczął od sprawy podatku rolnego. Powiedział, że do rolników docierają informacje z gmin, które rozważają podniesienie wysokości tego podatku na przyszły rok.
- Podatek rolny nie tylko nie powinien być podnoszony, ale gminy powinny obniżyć jego wysokość do poziomu z 2021 r. – mówi rolnik. – Do 2021 r., bo ceny skupu, np. pszenicy, mamy jak w 2021 r.
Wyliczając podatek rolny bierze się pod uwagę m.in. cenę skupu żyta za 11 kwartałów poprzedzających kwartał przypadający przed danym rokiem podatkowym. Ogłasza ją Główny Urząd Statystyczny.
- Nie wiem, skąd GUS bierze swoje wyliczenia – mówi Stanisław Duchań. – My możemy zapłacić podatek rolny w naturze i niech urzędnicy spróbują sobie sprzedać to zboże od nas za takie ceny, jakie podaje GUS.
Przeciętny dochód z pracy w indywidualnych gospodarstwach rolnych. Dlaczego taki wysoki?
Rolnik podkreślił, że oczekiwania dotyczące podatku rolnego to nie prośby, tylko żądania. – Prosiliśmy przez ostatni rok i wystarczy. Przyszedł czas na żądania.
GUS-owi oberwało się także za wyliczenia przeciętnego dochodu z pracy w indywidualnych gospodarstwach rolnych z 1 ha przeliczeniowego.
– Jakim cudem GUS wyliczył ten dochód za 2023 r. na niemalże 5,5 tys. zł przy tak niskiej rentowności produkcji rolnej? – zastanawiał się Duchań. – Pytaliśmy o to oficjalnie wiosną wicewojewodę podkarpackiego. Do dziś nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi. Dalej czekamy. Niech nam pokażą te wyliczenia.
Pocięte ekoschematy i źle działająca aplikacja suszowa
Kolejna poruszona przez rolników na konferencji prasowej sprawa to ekoschematy. – Miały być opłacalne i miały zasilić rolnicze budżety – mówił Duchań. – Po cięciach ich wysokości, wygląda to tak, że do niektórych trzeba będzie dołożyć.
Rolnikom w całej Polsce poważnie daje się też we znaki aplikacja suszowa. – Dane, na podstawie których działa, są bardzo nieprecyzyjne – mówił Duchań.
W efekcie rolnicy tracą w dwójnasób. Najpierw na plonie, a potem przy wyliczaniu pomocy suszowej. - Na niektórych stanowiskach buraka cukrowego miałem w tym roku do 75% strat. Według aplikacji było to 3%... Ten system nie jest na tyle precyzyjny, żeby rozróżnić, że w jednej gminie padają deszcze nawalne, a w sąsiedniej jest susza – tłumaczył wcześniej w rozmowie z TPR na swoim przykładzie rolnik.
Rolnicy w Przeworsku: Dość próśb, przyszedł czas na żądania
Nieciekawie wyglądają też perspektywy dla plantatorów buraka cukrowego. Po dwóch latach dobrych cen szykuje się znaczny spadek.
- Jeżeli nic się nie zmieni, zaniechamy uprawy buraka cukrowego w Polsce – stwierdził Duchań.
Wyliczenie tych wszystkich rolniczych bolączek, zakończył apelem do ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego. – Panie ministrze, czekamy na konkrety, nie na ładne słowa. Mamy wrażenie, że macie nas w … (tu zawiesił glos - red.). Bo nie rozmawiacie z nami tak, jakbyście chcieli rzeczywiście coś zdziałać.