Firma z Kujaw nie zapłaciła rolnikom za kukurydzę aż 40 mln zł
To już 8 dzień "Targu Wkurzonych", który rozpoczłą się od protestu producentów malin. Niemalże każdego dnia dołączają do nich rolnicy prowadzący produkcję w innych sektorach, mający długi, ponieważ albo cena skupu jest zbyt niska, albo nie dostali pieniędzy tak jak w przypadku rolników z Kujaw. Lider AGROunii, Michał Kołodziejczak, ponownie spotkał się z rolnikami, by powiedzieć o sytuacji na rynku kukurydzy.
– Jedna z polskich firm prowadzących działalność na terenie województwa kujawsko-pomorskiego, nie wypłaciła pieniędzy za kukurydzę i inne płody rolne 640 rolnikom. 40 mln zł nie zostało wypłacone rolnikom, są tacy, którzy stracili po kilkaset tysięcy złotych i do dziś nie otrzymali złotówki – mówił Kołodziejczak.
Firma z Kujaw chce spłacać zaległości wobec rolników... przez 7 lat!
Rolnicy czują się poszkodowani przez kujawski skup zbóż i dlatego zdecydowali się na przyjazd do Warszawy przed Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, by zamanifestować swój problem. Jak mówią rolnicy, spółka skupująca od nich kukurydzę zwleka z wypłatą należnych im pieniędzy od niemal roku.
Dopiero ostatnio władze spółki spotkały się z rolnikami i zaproponowały rozwiązanie problemu zaległych pieniędzy. Jednak dla rolników z Kujaw i Mazowsza taka propozycja jest nie do przyjęcia.
– Nie było żadnych spotkań z prezesami tej firmy przez siedem miesięcy. Pierwsze z nich odbyło się 19 lipca 2023 r., przedstawili pierwsze plany restrukturyzacyjne, które są nie do przyjęcia przez rolników. Firma chce wypłacić tylko część pieniędzy, które są nam winni i to w ratach kwartalnych przez 7 lat! Na dodatek żądają, żebyśmy przez 7 lat nadal odstawiali im zboże – oburza się Krzysztof Szymczak, rolnik spod Lubienia Kujawskiego. Jemu i jego najbliższym sąsiadom skup nie wypłacił niemal 200 tys. złotych za kukurydzę z poprzednich zbiorów.
Rolnik sprzedał ciągnik i musi wziąć kredyt, bo skup nie zapłacił za kukurydzę
Sytuacja rolników, którym firma z Lubienia Kujawskiego zalega z wypłatą pieniędzy za kukurydze, jest naprawdę trudna. Ze względu na brak środków na prowadzenie działalności, rozpoczęli wyprzedaż maszyn rolniczych i muszą zaciągnąć kredyty na utrzymanie swojego gospodarstwa.
– Firma jest mi winna 100 tys. zł za kukurydzę. Jej właściciele obiecywali, zwodzili. Mówili najpierw, że pieniądze będą wypłacone w styczniu, w maju, a później w czerwcu. Ale do tej pory na konto nie wpłynęła nawet złotówka. Musiałem sprzedać jeden ciągnik z gospodarstwa, żeby utrzymać płynność finansową i muszę teraz starać się o kredyt preferencyjny z dopłatą ARiMR, żeby gospodarstwo dalej prosperowało. A oni mi proponują, żebym zrzekł się połowy swoich pieniędzy, a potem przez 7 lat dostawał ochłapy co kwartał. O ile spadnie wartość tych pieniędzy przez 7 lat przy inflacji, którą mamy? Jeden ciągnik sprzedany, kredyt trzeba wziąć, a firmy się z nas śmieją. Ta firma nadal skupuje. Dzwoniłem tam, powiedzieli, że rzepak można przywozić bez problemu, termin płatności od 30 do 60 dni i przyjmą każde ilości – mówi Rafał Żakowiecki, rolnik z gminy Lubień Kujawski.
Rolnicy żądają, aby minister rolnictwa zajął się ich problemem
Rolnicy postulowali również o to, by sprawą zajęło się ministerstwo rolnictwa, ponieważ skala problemu dotyczy producentów nie tylko z kujawsko-pomorskiego, ale również ościennych województw.
– Firma nadal się rozwija, skupuje, inwestuje, ale nam mówią, że nie mają pieniędzy, żeby dziś rozliczyć się z rolnikami. Myślę, że będzie miało to bardzo złe przełożenie na rolnictwo, ponieważ każdy ma stałe raty, wydatki w gospodarstwie, a teraz wszystkie plany zostały zniszczone. Chcielibyśmy, żeby zajął się tym bezpośrednio minister lub ktoś z ministerstwa. Żeby zobaczyli, w jakiej sytuacji jesteśmy. Jest wielu poszkodowanych rolników z województw mazowieckiego, wielkopolskiego i kujawsko-pomorskiego – dodał Szymczak.
Rolnicy poddają się, bo twierdzą, że rząd nic nie zrobi
Jak wynika z relacji Żakowieckiego, nastroje wśród rolników, którzy są dotknięci tą sprawą, są różne. Wielu gospodarzy, którzy stracili mniej niż 20 tys. zł nie zamierza nawet już angażować się w protesty przed resortem rolnictwa.
– Rolnicy, którym skup jest winien 5 czy 10 tys. zł mówią, że nie przyjadą na strajk przed budynek ministerstwa, bo uważają, że i tak nic nie osiągniemy w ministerstwie. Machnęli na to wszystko ręką, stwierdzili, że i tak tego nie odzyskamy naszych pieniędzy – dodaje Rafał Żakowiecki.
Banki podnoszą rolnikom marżę na kredyty - dlaczego?
Obecny na proteście w Warszawie rolnik z gminy Sochaczew, Łukasz Kośmierski, wyznał, że firma jest mu winna kilkaset tysięcy złotych za kukurydzę, jednak do dziś nie dostał żadnej z obiecywanych rat wypłaty. Ponadto ma do spłacenia kredyt, którego odsetki wzrosły po tym, jak bank dowiedział się, co dzieje się na rynku kukurydzy.
– Firma jest mi dłużna 300 tys. zł. Od momentu przekroczenia terminu zapłaty za fakturę, kontaktowałem się z firmą wielokrotnie. Właściciel firmy obiecywał spłatę w dwóch ratach. Druga z nich miała wpłynąć do końca maja, a ja do dziś nie dostałem nawet złotówki. Rozwiązanie przedstawione przez firmę, które miały dotyczyć rolników mających 30 tys. zł wierzytelności firmy, nie wchodzi w grę. Kiedy bank, w którym mam kredyty dowiedział się o trudnej sytuacji z kukurydzą, podniósł mi marże o 1%, przez co miesięczne raty wzrosły o prawie 1000 zł. Jeżeli rząd nie wprowadzi długoterminowego rozwiązania, to takich tragedii będzie więcej – wyjawił Kośmierski.
Jakie są postulaty rolników i AGROunii?
Zarówno rolnicy, jak i przedstawiciele AGROunii sa jednego zdania. Mówią, że w polskim rolnictwie jest potrzebne systemowe rozwiązanie na wypadek, gdy firma nie wypłaca pieniędzy, a rolnik bankrutuje.
– Musi być zorganizowany, zatwierdzony i prowadzony fundusz stabilizacyjny, który spowoduje, że jeżeli dana firma nie zapłaci za żywność, która została sprzedana, ten dług przejmuje państwo, państwo płaci, jeżeli da się, to ściąga z tego, który nie zapłacił, a jak nie, to wsadza tego oszusta do więzienia. Rzeczy trzeba nazywać jasno. To są tragedie rodzin, są sprzedawane traktory, przyczepy, kombajny, żeby można było dalej żyć – podsumował Kołodziejczak.
Oprac. Justyna Czupryniak