Cena mleka spada na łeb, na szyję, a koszty produkcji idą w górę
Rolnicy produkujący mleko znaleźli się w bardzo złej sytuacji. Cena skupu spada z miesiąca na miesiąc - od grudnia 2022 roku obniżyła się nawet o połowę. Mimo to rząd nie podejmuje żadnych skutecznych działań pomocowych.
- Jesteśmy załamani. Aktualnie otrzymujemy 1,50 zł za litr mleka. To o połowę mniej niż za grudzień 2022 roku, kiedy to dostawaliśmy 3 zł/l. Obecna cena jest praktycznie na granicy opłacalności. Za chwilę będziemy musieli dokładać do produkcji, bo przecież folia drożeje, siatka drożeje. Czy gdzieś jest granica tej drożyzny? Tak żyć się nie da – żali się Łukasz Buchajczyk, rolnik z Drawna w woj. zachodniopomorskim, który wraz z braćmi i rodzicami prowadzi rodzinne gospodarstwo rolne, gdzie utrzymywanych jest 200 krów mlecznych.
"Mleczarnie utrzymają ceny, tylko jeśli dostaną tani prąd i gaz"
W ocenie rolnika ministerstwo rolnictwa nie ma żadnego pomysłu na złagodzenie kryzysu na rynku mleka. Nie pomoże nawet objęcie mleczarni wsparciem dla branży energochłonnej.
- Minister Telus opowiada, że rekompensaty dla mleczarni powinny wpłynąć na poprawę sytuacji na rynku mleka. Ale prawda jest taka, że pomocą zostanie objętych tylko kilka największych mleczarni, które robią proszki. Reszta nie dostanie nic. Zresztą mleczarnie już powiedziały, że utrzymają ceny skupu, tylko jeśli dostaną szybką pomoc w postaci taniego gazu lub energii. W przeciwnym wypadku będą kolejne obniżki. I na to się zanosi, skoro rząd nie chce pomóc zakładom – mówi nam Buchajczyk, który w miniony czwartek 10 sierpnia rozmawiał z ministrem Telusem w tej sprawie podczas konferencji online z Zachodniopomorską „Solidarnością” RI.
Buchajczyk: za chwilę nie będę miał czym karmić moich krów
Hodowcy alarmują, że za chwilę spadną w przepaść, nad którą stoją od kilku miesięcy także przez pogodę. Susza zabrała im paszę dla zwierząt. Drugiego pokosu łąk praktycznie nie było, więc nie będzie czym skarmiać bydła.
- Za chwilę nie będę miał czym karmić moich krów. Przez suszę sianokiszonki nie ma, więc teraz skarmiam zapasami na zimę - tłumaczy rolnik.
Polska może oddzielić produkcję zwierzęcą od roślinnej w szacowaniu suszy. Ale ministerstwo zwleka
W tej sytuacji jakimś wsparciem byłaby pomoc suszowa. Ale żeby pieniądze trafiły do hodowców zwierząt, ministerstwo musiałoby w kryteriach szacowania suszy rozdzielić produkcję roślinną od zwierzęcej. A mimo że pozwalają na to unijne przepisy, minister Telus tych zmian wciąż nie wprowadza. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
- Minister kazał nam nie protestować, obiecując, że podejmie jakieś działania, a teraz zostawia nas na lodzie. Nie dał nam żadnych alternatyw. Powiedział tylko, że szacowanie suszy u hodowców można zrobić ewentualnie na podstawie faktur zakupu paszy. I wtedy byłaby jakaś rekompensata. Ale na litość! Gdzie ja mam kupić paszę, skoro w naszym regionie nie ma żadnych pasz, nie ma sianokiszonki, bo nie urosła! Więc takie rozwiązanie to fikcja. Poza tym pomoc suszowa ma być wypłacona dopiero w następnym roku, więc to nas też nie urządza, bo my pieniędzy potrzebujemy na już – oburza się Buchajczyk.
Rolnik nie wytrzymał. „Będzie Pan katem mojego stada”
W tej sytuacji rolnik i wielu jego kolegów będą musieli podjąć radykalne działania i z bólem serca zmniejszyć stado krów.
- Już w czerwcu zredukowaliśmy stado o 20 krów. I teraz też nie będzie wyjścia, trzeba będzie kolejne sztuki sprzedać. A rząd nie chce nam dać nam żadnego wsparcia. Powiedziałem ministrowi Telusowi wprost: Będzie Pan katem mojego stada – tłumaczy rolnik.
Przez absurdalne przepisy marnuje się pasza dla zwierząt
Kolejnym problem, który dobija hodowców są absurdalne przepisy. Jeden z nich wyklucza na przykład możliwość ponownego koszenia TUZ-ów, jeśli są one objęte programem rolno-środowiskowym. I choć rośnie na nich piękna trawa i koniczyna, hodowca nie może ich zebrać na paszę dla zwierząt.
- Niestety, większość rolników, którzy weszli w programy rolno-środowiskowe przekształciła się na TUZ-y jednokośne. I jednemu z nich w zeszłym roku urosła piękna koniczyna. Dzwonię wiec i pytam, czy mogę to zebrać, a on mówi, że nie, bo przepisy zabraniają. W efekcie koniczyna się zmarnowała, a bydło nie miało co jeść. Chore to! Ale najlepsze, że zarówno Wojciechowski, jak i Telus byli zaskoczeni, gdy im powiedziałem o tych wymogach – mówi Buchajczyk.
"Po ponad 40 latach wyjdziemy z produkcji mleka"
Rolnik ze smutkiem dodaje, że po raz pierwszy odkąd funkcjonuje gospodarstwo rodzinne „Buchajczyk”, czyli od 1984 roku, zapadła decyzja o wygaszaniu produkcji mleka i całkowitej likwidacji stada za 5 lat.
- Były różne kryzysy. Ale tak źle, jak jest teraz to nie było nigdy. Po ponad 40 latach wyjdziemy z produkcji mleka. Trzeba będzie przestawić się na coś innego. Ale jeszcze nie wiemy na co, bo w każdej branży rolnej sytuacja jest beznadziejna. Teraz za jałówkę dostanę 2000 zł mniej niż rok temu, bo żywiec staniał nawet o połowę – zaznacza rolnik.
Rolnicy domagają się spotkania z ministrem i dopłat do krów mlecznych
O pilne działania na rynku mleka apelują także Izby Rolnicze i Polska Federacja Hodowców Bydła i Producentów Mleka. Zdaniem branży sytuację mogą uratować dopłaty do krów mlecznych z budżetu krajowego, o które prosili już w czerwcu. Teraz zaś żądają natychmiastowych rozmów.
- 11 sierpnia zwróciliśmy się na piśmie do ministra Roberta Telusa z prośbą o spotkanie, w celu omówienia bieżącej sytuacji na rynku mleka, w kontekście dopłat do krów, otrzymanych przez 22 kraje członkowskie UE, z wyłączeniem Polski – poinformował samorząd rolniczy i PFHBiPM.
Według branży spadek ceny mleka, który będzie odnotowywany w kolejnych miesiącach, grozi bankructwem wielu gospodarstw produkujących mleko.
- Już w zeszłym roku docierały do nas sygnały że wielu hodowców rozważa zaprzestanie produkcji, jednak wysoka cena mleka odroczyła podjęcie tej decyzji. Ale w obecnej sytuacji niskich cen i wysokich kosztów produkcji wielu z nich niestety zdecyduje się na rezygnację z produkcji mleka i hodowli bydła mlecznego – oceniają przedstawiciele rolników.
Rolnicy toną w długach, ministerstwo proponuje... kredyt
Tymczasem ministerstwo rolnictwa tłumaczy, że cały czas obserwuje sytuację na rynku mleka i wystąpiło niedawno do KE o podwyższenie interwencyjnych cen zakupu masła oraz odtłuszczonego mleka w proszku.
Ministerstwo wyjaśnia też, że uruchomiło dopłaty do oprocentowania kredytów, a wsparciem dla hodowców są też płatności do bydła i krów w ramach dopłat bezpośrednich. Zintensyfikowano również współpracę z UOKiK w zakresie zapewnienia właściwych relacji dostawców w kontaktach z sieciami handlowymi. Poza tym resort podkreśla, że można wziąć pożyczkę z KOWR na skup, przechowywanie lub przetwarzanie produktów rolnych.
Ale zdaniem rolników te działania są dalecy niewystarczające.
- Nam nie potrzeba kolejnych kredytów. Nam są potrzebne pilne działania, które wyciągną mleczarstwo z kryzysu i pozwolą rolnikom znów stanąć na nogi – mówi Buchajczyk.