„400 wagonów ze zbożem czeka na rozładunek w Polsce”
Rolnicy alarmują, że na polskiej granicy stoi 400 wagonów ze zbożem. Ich zdaniem jest ono rozładowywane na nasz rynek, mimo obowiązującego od 2 maja zakazu importu zbóż i rzepaku z Ukrainy do Polski.
– W Hrubieszowie i Dorohusku stoi ok. 400 wagonów ze zbożem i czeka na rozładunek. To grubo ponad 20 tys. ton, które jest sukcesywnie rozładowywane. Ale dodatkowo obserwujemy, że co chwila wjeżdżają kolejne wagony i są dostawiane do tych czterystu – mówi "Tygodnikowi Poradnikowi Rolniczemu" Wiesław Gryn ze Stowarzyszenia „Oszukana Wieś”.
Gryn: dla niepoznaki wagony ze zbożem podczepiane są pod inne pociągi
Gryn wyjaśnia, że aby nie razić rolników, wagony te wjeżdżają do Polski podczepione pod pociągi z innymi ładunkami, np. pod cysterny. I w ten sposób nikt nie widzi, że wśród całego składu cystern jest 5-6 wagonów ze zbożem, które po przekroczeniu granicy trafiają na bocznicę i tam spokojnie czekają na odbiór.
Telus: wjechało 16 tys. ton zboża i musi być rozładowane w Polsce
Minister rolnictwa Robert Telus przyznaje, że wie o wwozie zboża na polski rynek. Tłumaczy, że nic na to nie poradzi, bo zgodnie z decyzjami Komisji Europejskiej możliwy jest wjazd zboża z Ukrainy, jeżeli kontrakty zostały zawarte przed 15 kwietnia 2023 r.
– Do czwartku 25 maja wjechało 16 tys. ton zboża. Dane o kolejnych dniach będę miał niebawem – poinformował 26 maja minister rolnictwa Robert Telus.
Wyliczył, że było to 15 tys. ton kukurydzy i 1 tys. ton pszenicy. Zaznaczył, że „to zboże musi być rozładowane, ale to są naprawdę niewielkie ilości”. Dla rolników są to jednak znaczne ilości, bo rynek jest w takim kryzysie, że destabilizuje go każde wwiezione ziarno.
Rolnik: 15 tys. ton kukurydzy to plon z 2000 hektarów
– 15 tys. ton kukurydzy to plon z 2000 hektarów. No, dla mnie to nie jest mało. Pan minister chyba nie wie, co mówi – zaznacza w rozmowie z nami pan Janusz, rolnik z powiatu parczewskiego (woj. lubelskie), który do sprzedania ma jeszcze 40 ton kukurydzy, ale żadnego chętnego na odbiór.
Gryn: firmy mogą antydatować kontrakty i przywozić to zboże przez kolejne 5 lat
Rolnicy są oburzeni tym, że zakaz wwozu w praktyce nie działa, a import idzie bokiem. Obawiają się, że ten proceder jeszcze długo będzie trwał.
– A co stoi na przeszkodzie firmom, aby sobie antydatowały kontrakty i je wwoziły zupełnie legalnie? Nic. Przecież nikt nie wie, ile tych kontraktów jest, bo nikt przed wprowadzeniem zakazu importu zboża tego nie sprawdził! A firmy mogą sobie tych kontraktów napisać tyle, że jeszcze przez 5 lat zboże będzie do nas wjeżdżać i nas zalewać – denerwuje się Gryn.
Lider „Oszukanej Wsi” dodaje, że częściowy przywóz zboża może być korupcjogenny, bo otwiera furtkę do nieuczciwych praktyk.
– Jeden może przywieźć, a drugi nie może, więc stara się ominąć jakoś ograniczenia. To może prowadzić do nieuczciwych działań – stwierdza Gryn.
"Zboże z Ukrainy trafia do "dziupli" na Zamojszczyźnie i wyjeżdża jako polskie"
Rolnik przypomniał też o trwającym procederze zamiany ukraińskiego zboża na polskie.
– Ukraińskie zboże wjeżdża przez Słowację do "dziupli" na Zamojszczyźnie. Tam zostaje przeładowane i wjeżdża do Polski jako nasze zboże – mówi Gryn.
Zaznaczył, że o sprawie zostało poinformowane ministerstwo rolnictwa.
Rolnicy ze Szczecina domagają się wyjaśnień od ministra rolnictwa
W ocenie Stanisława Barny z zachodniopomorskiej „Solidarności”, który organizował protest w Szczecinie, trwający import zboża z Ukrainy łamie uzgodnienia rolników z ministerstwem. Dlatego chce w tej kwestii rozmawiać z ministrem rolnictwa.
– Organizujemy spotkanie z ministrem Telusem, bo chcemy usłyszeć, co ma nam do powiedzenia w tej sprawie – tłumaczy nam Barna.
Barna: ukraińskie zboże ma wykończyć polskich rolników
Działacz podejrzewa, że zarówno trwający import zboża do Polski, jak i bardzo niska cena ukraińskiego ziarna to zmowa różnych krajów, by wykończyć polskich rolników.
– Nie widzę innego wyjaśnienia. Przecież to ukraińskie zboże na granicy kosztowało kilka miesięcy temu 1250 zł, a teraz kosztuje 100 euro. Ciężko to inaczej wytłumaczyć niż działaniem, które ma na celu zasypać polski rynek tanim zbożem i nas pogrzebać. Nikt nie da rady wytrzymać takiej konkurencji – mówi Barna.
Rolnicy gotowi znów zablokować drogi. „Tylko to nam zostało”
Gryn zaznacza z kolei, że z decyzją o dalszych działaniach czeka do poniedziałku do 5 czerwca. Tego dnia wygasa rozporządzenie KE w sprawie zakazu importu z Ukrainy: pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika.
– Zobaczymy, czy zakaz zostanie utrzymany. Jeśli nie, robimy protest. Bo tylko to nam zostało – mówi Gryn.
A Bruksela już zrobiła pierwszy krok w stronę ukraińskiego zboża – w ubiegłym tygodniu Rada UE opowiedziała się za przedłużeniem o rok zawieszenia ceł na żywność z Ukrainy.
Kamila Szałaj