Wyzwania i perspektywy rozwoju polskiej branży rolno-spożywczej
„Wyzwania i perspektywy rozwoju polskiej branży rolno-spożywczej” to tytuł panelu dyskusyjnego, którego uczestnicy rozmawiali o tym, jak może wyglądać przyszłość branży rolno-spożywczej w realiach Zielonego Ładu. Rozpoczął Dariusz Goszczyński, prezes Krajowej Izby Drobiarskiej. Mówiąc o zagrożeniach dla branży, europejskiego potentata, położył nacisk na to, co dzieje się tu i teraz. Wskazał na napływ żywności z Ukrainy, w tym szczególnie mięsa drobiowego.
– O ile problem zbożowy dotyka głównie państwa sąsiadujące z Ukrainą, o tyle skutki napływu mięsa drobiowego odczuwa cała Unia Europejska. Gigantyczny podmiot ukraiński zarejestrowany na Cyprze nie musi spełniać wymagań Unii, a ma nieograniczony dostęp do tego rynku, doprowadzając do jego rozregulowania. Produkcja drobiarska w Polsce staje się nierentowna i w efekcie sektor ten może znaleźć się w takim samym miejscu jak obecnie branża produkcij trzody chlewnej.
Dwie miary dla żywności
– Z jednej strony mamy niekontrolowany napływ żywności, z drugiej wchodzą regulacje unijne, których nie wytrzymamy jako branża. Unia zwiększa wymagania wobec swoich producentów, nie oczekując tego samego od żywności importowanej – dodaje Dariusz Goszczyński.
Prezes podpisał list do premiera z apelem dotyczącym przeciwdziałania temu i innym zagrożeniom dla rolnictwa i przetwórstwa. Podkreśla, że jednym z zaproponowanych w nim sposobów na szybką poprawę sytuacji jest uruchomienie programu przekierowującego tę żywność na rynki afrykańskie.
– Pracujemy nad rozwiązaniami, prowadzimy rozmowy z Komisją Europejską, z komisarzami do spraw rolnictwa i handlu, eurodeputowanymi – zapewniał.
Andrzej Gantner, wiceprezes, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności Związku Pracodawców, jest zwolennikiem uświadamiania unijnym decydentom skutków, jakie ich decyzje pociągają.
– Bo ich decyzje dotyczące regulacji są bardzo często pozbawione oceny skutków ich wprowadzenia. Są podejmowane na ślepo, bez oceny konsekwencji. Liczy się bilans na poziomie całej Unii. Nikt natomiast nie patrzy, co w efekcie wprowadzania regulacji stanie się w pojedynczych krajach z poszczególnymi rolnictwami i przetwórstwami. Jednocześnie do Unii wpływa tania żywność, której producenci tych wszystkich wymogów spełniać nie muszą. Lawina ruszyła. Za moment unijne strategie zostaną przełożone na kolejne konkretne rozporządzenia, niektóre o dramatycznych skutkach. Chociażby rozporządzenie dotyczące gospodarki odpadami opakowaniowymi. Pewne zapisy będą skutkować potężnymi karami po stronie producentów lub wypadnięciem z rynku wielu ważnych opakowań – podaje przykład Andrzej Gantner.
Marek Felbur, doradca zarządu Grupy Polmlek ds. operacji finansowych i negocjacji bankowych, skoncentrował się na problemach branży mleczarskiej. Postawił tezę, że w latach 2021 i 2022 popyt na wyroby mleczarskie rósł, windując ich ceny w sposób nieuzasadniony.
"Nie jest łatwo przekonać producentów do obniżenia ceny mleka"
– Spółdzielnie mleczarskie, mając dobre ceny sprzedaży, podnosiły ceny skupu powyżej racjonalnie uzasadnionego poziomu – ocenił. – Dziś, gdy te ceny w sprzedaży drastycznie spadają, nie jest łatwo przekonać producentów do obniżenia cen mleka. Spółdzielniom mleczarskim rozjechały się koszty surowca z uzyskiwaną ceną.
Sytuacji branży mleczarskiej nie poprawia wysoka inflacja i wstrzymanie unijnych pieniędzy na inwestycje. Inflację napędzają między innymi ceny węglowodorów.
– Jeśli narodowy koncern energetyczny chwali się zyskiem za 2022 rok większym o 30 mld zł niż rok wcześniej, to kto za to płaci i jak to napędza inflację? Dziś cena ropy na rynkach światowych jest o 25% niższa niż przed wybuchem wojny. Czy my to odczuwamy na stacjach benzynowych?
Słabsi nie przetrwają wojny cenowej
Czarny scenariusz zarysował Andrzej Gantner:
– Za chwilę wejdzie podatek od nadmiarowych zysków firm energetycznych. Czyli państwo opodatkuje zyski, które swoją polityką wygenerowało. To w praktyce oznacza, że my wszyscy, przedsiębiorcy, konsumenci, odprowadzaliśmy przez cały 2022 rok potężny podatek energetyczny. Za to przyjdzie nam drogo zapłacić; 4,5% spadku konsumpcji żywności rok do roku to nie jest mało. I teraz będzie tak: państwo ściągnie wraz z podatkiem grube miliardy, słabsi finansowo, którzy mają presję kosztów, z których nie mogą zejść, na przykład mleczarnie, poupadają.
Z sali padło w tym momencie pytanie: jak w takiej sytuacji prowadzić produkcję rolną i przetrwać? Próbę odniesienia się do niego podjął Andrzej Gantner. Nie ma dobrych wieści.
– Jeżeli wciąż będą padać firmy i gospodarstwa, a inne będą ograniczać produkcję żywności, branża zacznie się kurczyć i tracić konkurencyjność. Jednym ze skutków będzie pogarszanie się bezpieczeństwa żywnościowego kraju. W najbliższym roku, dwóch latach w gospodarce żywnościowej czeka nas wojna cenowa między producentami, dostawcami i sklepami. I tę wojnę już widzimy: nagle kostka masła w sklepie zaczęła kosztować 3,50 zł, choć jeszcze przed chwilą kosztowała 9 zł.
– Nie spotkałem się z takimi badaniami czy publikacjami, które wskazywałyby, że implementacja założeń strategii unijnych nie spowoduje spadku produkcji – stwierdza Mariusz Dziwulski, ekspert ds. analiz i menedżer wiedzy branżowej dot. rynku rolno-spożywczego w PKO Banku Polskim. – A mniejsza produkcja będzie droższa. Pytanie brzmi, jak będzie wyglądać konkurencyjność sektora w starciu z rynkami spoza Unii, gdzie te regulacje dotyczące wymogów produkcyjnych są mniej restrykcyjne.
Ucieczka do przodu
– Jesteśmy w Unii, więc te regulacje będą nas dotykały – mówi Marek Felbur. – Dlatego szukamy rynków, gdzie surowiec jest tani i koszty energii są kilka razy niżjsze i gdzie można się od tych regulacji odciąć. W tym celu grupa Polmlek przejęła w ubiegłym roku trzeci największy zakład mleczarski w Maroku.
Czy konsekwencje wdrażania Europejskiego Zielonego Ładu to tylko zagrożenia? Mariusz Dziwulski uważa, że jest wiele obszarów, w których polskie rolnictwo wpisuje się w koncepcję zrównoważania i ma szansę poradzić sobie lepiej niż kraje zachodniej Europy.
– Na przykład jeśli przeliczymy emisję metanu na 1 ha użytków rolnych, to wychodzi, że jesteśmy poniżej średniej Unii, dużo poniżej krajów takich, jak Holandia czy Belgia.
Szansą może być dalsze zwiększanie eksportu
Branża eksportuje głównie na rynek unijny. Od momentu wejścia Polski do Unii eksport ten rósł w tempie 12% rocznie, a w ubiegłym roku nawet na poziomie 27% rok do roku. Eksport jak najbardziej tak, choć może w mniejszym stopniu trzeba się koncentrować na nasyconych rynkach Unii Europejskiej, a w większym na rynkach pozaeuropejskich – zaznacza Mariusz Dziwulski.
Potwierdza to wypowiedź Dariusza Goszczyńskiego, który zwrócił uwagę, że ze wszystkich prognoz wynika, że konsumpcja mięsa drobiowego w świecie będzie rosła.
– Państwa, które do tej pory były bardzo ostrożne w wyrażaniu zgody na regionalizację dotyczącą grypy ptaków, w tej chwili rozmawiają z nami. Filipiny, Japonia, Korea Południowa już się zgodziły, kolejne chcą to robić. Widzimy więc szansę, ale jeśli sobie na terenie Unii wywindujemy koszty, to nie damy rady w konkurencji z Brazylią czy Stanami Zjednoczonymi.
Wszystkim byłoby z pewnością łatwiej, gdyby w Polsce funkcjonowały konsekwentnie wprowadzane strategie dotyczące poszczególnych sektorów branży spożywczej.
– Ze strategiami w Polsce jest jeden problem. Jeśli są, to nikt ich nie realizuje. Jak Niemcy stworzyli strategię dla rynku wieprzowiny, to po dwudziestu latach stali się silnym producentem wieprzowiny. Każdy niemiecki rząd tę strategię realizował. A u nas co rząd to nowe strategie i odkrywanie nowych niezbadanych obszarów – komentuje Andrzej Gantner.
Krzysztof Janisławski
fot. K. Janisławski