Dla hodowcy bydła mlecznego z Zielonego Ładu poza kolejnymi obowiązkami i zmniejszeniem możliwego do wykorzystania areału nie wynika właściwie nic. Większość i tak optymalizuje swoją produkcję z uwzględnieniem kwestii środowiskowych. Gdyby rolnik do tego nie dążył czy nie poprawiał dobrostanu zwierząt, to najzwyczajniej nie miałby z czego żyć.
StoryEditorRynki rolne

Zielony Ład bez korzyści dla producentów mleka

09.02.2024., 16:00h
Głównym hasłem odbywających się obecnie protestów, obok napływu produktów rolnych z Ukrainy, są zmiany w polityce rolnej Unii Europejskiej. Faktycznie, zmiana, jaka zachodzi w tym obszarze, jest największą od lat. Wspólna Polityka Rolna od lat kształtowała unijne rolnictwo. W efekcie dziś jest ono liderem w kwestii efektywnej produkcji wysokiej jakości żywności. Co więcej, zapewnia wyżywienie nie tylko Europie, ale też wielu biednym zagrożonym głodem częściom świata.

Polityka klimatyczna staje się motorem europejskiej gospodarki

Wprowadzane w ramach Zielonego Ładu zmiany opierają się na tym, że każdy aspekt życia mieszkańców państw unijnych staje się powiązany z polityką klimatyczną, a ona sama motorem gospodarki. Tym samym, zmienia się rola wielu grup społecznych, w tym rolników.

Tradycyjnie, chociaż to też uproszczenie, głównym celem rolnictwa była produkcja żywności. Tymczasem rolnikom zadano nową rolę, która ma ukierunkowywać ich działania. Jest nią ochrona klimatu i środowiska. Według wprowadzanego Zielonego Ładu, rolnik ma poprawiać stan czystości wód, dbać o czyste powietrze oraz wykonać cały szereg prac, który związany jest z ogólnie pojętą bioróżnorodnością. Owszem, trudno nie zgodzić się, że występuje tu pewien potencjał, który zresztą prowadzący uprawy lub hodowle wykorzystują, ponieważ znacznej ich części sprzyja. Jednak w wydaniu, jakie narzuca Bruksela, jest to niewykonalne i spowoduje więcej szkód niż korzyści.

To nie jest czas na wprowadzanie Zielonego Ładu

Przede wszystkim, zmiany wprowadzane są zbyt szybko i kompletnie nie w czas. Zielony Ład to projekt na czas hossy, a nie kryzysu czy zaostrzonej konkurencji. Za granicami Polski ma miejsce największy konflikt zbrojny w Europie od zakończenia drugiej wojny światowej. W kilku państwach unijnych mamy do czynienia z recesją gospodarczą. Południowa Europa walczy z bezrobociem. Wszystko to wpływa na ceny żywności, która znacząco zdrożała.

Tymczasem z Komisji Europejskiej płynie sygnał, że należy poświęcić część dochodów i to w momencie, kiedy jest ich za mało. Dla hodowcy bydła mlecznego liczy się każdy hektar, tymczasem 4% areału ma być przez niego niewykorzystane. W początkowej wersji miało to być zresztą 10%. Niemniej, pojutrze może to być i 30%, o ile postawi się wymóg zintensyfikowania walki o klimat.

Rolników jak i reszty społeczeństwa nie stać na zieloną politykę

Jednocześnie z Brukseli słychać nieustanne utyskiwania i żale nad malejącą liczbą rolników w państwach unijnych. Niestety, przy tak dużej niepewności trudno o zastępowalność pokoleniową wśród rolników. Dla hodowcy bydła mlecznego z Zielonego Ładu poza kolejnymi obowiązkami i zmniejszeniem możliwego do wykorzystania areału nie wynika właściwie nic. Większość i tak optymalizuje swoją produkcję z uwzględnieniem kwestii środowiskowych. Gdyby rolnik do tego nie dążył czy nie poprawiał dobrostanu zwierząt, to najzwyczajniej nie miałby z czego żyć.

Ostatnie rolnicze protesty rozlewające się właściwie po całej już Europie pokazują główny problem związany z zielonoładową polityką. Rolników, ale też i pozostałej części społeczeństwa najzwyczajniej na nią nie stać. Genezą masowych protestów w Niemczech były przede wszystkim przesunięcia budżetowe, ponieważ na walkę z klimatem najzwyczajniej zabrakło pieniędzy. Stąd też rozpoczęło się jej poszukiwanie między innymi wśród producentów rolnych. Wcale nie jest wykluczone, a nawet wysoce prawdopodobne, że dojdzie do tego w Polsce.

Artur Puławski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
24. listopad 2024 03:17