StoryEditorNawozy

Rolnicy czekają z zakupem nawozów do wiosny. Czy doczekają się obniżki?

28.01.2022., 07:01h
Jak powiedział Tygodnikowi Poradnikowi Rolniczemu jeden z rolników spod Płocka, na razie nie kupuje nawozów i czeka do wiosny na obniżki cen. - Czy ceny nawozów spadną? Trudno powiedzieć, ale powinny, bo gaz już staniał - dodaje. Z kolei rolnik spod Radomia przyznaje, że zdołał kupić nawóz po "śmiesznych" cenach w porównaniu do obecnych. 

Nikt nie spodziewał się tak drastycznych podwyżek cen pasz, nawozów czy folii

Dariusz Nowicki ze wsi Zyck Polski (pow. płocki) gospodaruje na 43 hektarach, w tym 35 ha własnych i 8 ha dzierżawy. Uprawia zboża, kukurydzę, buraki cukrowe i trwałe użytki zielone. Utrzymuje 80 sztuk bydła opasowego.

Rok 2021 był dobry dla producentów żywca wołowego z perspektywy cen, które były znacznie wyższe niż w roku 2020, natomiast nikt się nie spodziewał, aż tak drastycznych wzrostów cen środków produkcji jak np. nawozy, ale nie tylko. Bardzo drogie są pasze, folie kiszonkarskie, paliwo czy środki ochrony roślin, a niektórych z nich wręcz nie ma na rynku. W specjalistycznych sklepach sprzedawcy zapowiadają kolejne podwyżki środków chemicznych nawet o 40% - mówi rolnik.

Dużym zaskoczeniem dla rolników był spadek ceny bydła przed świętami

– Ceny żywca wołowego już na początku poprzedniego roku dochodziły do 9 zł za kg w przypadku ciężkich byków mieszańcowych, a w drugiej połowie można było uzyskać spokojnie 10 zł netto za kg i w takiej cenie sprzedałem 6 sztuk na początku grudnia w średniej wadze 850 kg. Natomiast już za kilka dni, czyli na 2–3 tygodnie przed świętami ceny zaczęły zniżkować nawet o 1,5 zł na kilogramie. Rolnicy bardziej spodziewali się zwyżek cen niż ich obniżenia w przedświątecznym czasie i było to dla nas dużym zaskoczeniem - przyznaje Dariusz Nowicki.

- Ogólnie wysokie ceny żywca wołowego w poprzednim roku wynikły z dwóch powodów: obniżonego importu wołowiny z Ameryki Południowej do UE oraz z braków młodego bydła rzeźnego na krajowym rynku. Po prostu 18–24 miesiące temu bydło rzeźne było bardzo tanie, a jednocześnie mocno drożały zboża i pasze, dlatego wielu rolników zrezygnowało z opasu bydła. Był to też czas, kiedy opłacalność kulała po aferze leżakowej oraz zamieszaniu wokół „Piątki dla zwierząt”. Dlatego cały czas obawiamy się powrotu podobnych problemów. Co do nawozów to póki co ich nie kupujemy, czekamy do wiosny na obniżki cen. Czy ceny spadną trudno powiedzieć, ale powinny, bo gaz na rynkach światowych już znacznie staniał – powiedział Dariusz Nowicki. 

Rolnik spod Radomia od 2 lat nie zarabia złotówki na świniach

Jarosław Woźniak gospodaruje na 75 ha w miejscowości Sławno (pow. radomski). Uprawia głównie zboża, pod które w tym sezonie przeznaczył 50 ha. Zasiał również 13 ha rzepaku, a na wiosnę zasieje 12 ha kukurydzy. Utrzymuje trzodę chlewną.

– Po 24 latach utrzymywania 90 loch w cyklu zamkniętym dochodzimy do pustej chlewni. Dziś nie mamy już żadnej maciory, a zaledwie 120 sztuk tuczników. Byliśmy do tego zmuszeni, gdyż nie zarabiamy na świniach od 2 lat. Nigdy wcześniej nie było tak złego okresu dla produkcji trzody chlewnej. Nikt nie chce kroci, ale nam w żaden sposób nie zwracają się koszty produkcji. Niestety, są stworzone takie warunki, że jedynym wyjściem dla nas jest tucz kontraktowy, przed którym broniliśmy się tyle lat. Co najgorsze, nie ma żadnej nadziei, że sytuacja na rynku wieprzowiny ulegnie gruntownej poprawie.

Największe straty w cyklu zamkniętym

- Przed świętami widzieliśmy światełko w tunelu, gdyż ceny poszły w górę i można było sprzedać już świnie po 5 zł za kg, niestety, dziś już ceny spadły do poziomu 4,20–4,30 zł za kg. Do tej pory wszyscy uważali, że najbardziej bezpieczna i stabilna jest produkcja w cyklu zamkniętym. Okazało się jednak, że ci co mają cykl zamknięty najwięcej stracili, bo nie mogli zrobić sobie przerwy w produkcji. Lochy musiały jeść cały czas, prosiły się, a tucznika nie było komu kupić nie mówiąc już o prosiętach. Póki co w naszej gminie jest strefa różowa ASF, a stada są likwidowane jedno po drugim. Ta tendencja nasiliła się po wprowadzeniu dodatkowych wymogów weterynaryjnych obowiązujących od listopada. Wszystkie mniejsze stada nie były w stanie się do nich dostosować i hodowcy złożyli deklaracje likwidacji hodowli wraz z końcem poprzedniego roku - dodaje rolnik spod Radomia.

To nie jest już chów świń, to wegetacja

- Tak naprawdę jeszcze jakoś wegetujemy bo nie kupujemy zbóż, a ich nadwyżki sprzedajemy po dość dobrych cenach. Tych nadwyżek mamy coraz więcej, bo trzody utrzymujemy coraz mniej. Jednak to ma krótkie nogi. Stosunkowo dobre ceny zbóż wynikają z dużego eksportu, ale przyjdzie czas, że eksport wyhamuje, a przy tak niskim pogłowiu świń nie będzie miał kto kupić zboża na krajowym podwórku i wtedy zostanie położona kolejna branża rolnicza. Co do nawozów azotowych to zakupiliśmy je jak co roku w sierpniu po 1200 zł za tonę, czyli za śmieszną cenę w porównaniu do obecnej. Dziś tych nawozów na pewno bym nie kupił – powiedział Jarosław Woźniak.

Andrzej Rutkowski
fot. archiwum red.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
23. listopad 2024 02:53