StoryEditorFelietony

Rolnicy dla wszystkich

18.09.2018., 12:09h
Kiedy przysłuchujemy się docierającym z różnych stron głosom, które pojawiają się przy okazji rozważań na temat pomocy rolnikom poszkodowanym przez suszę, to przypomina nam się wiersz Juliana Tuwima „Wszyscy dla wszystkich”.

Zacytujemy tylko fragment:

Piekarz musi mieć buty,
Więc do szewca iść trzeba,
No, a gdyby nie piekarz,
Toby szewc nie miał chleba.

Tak dla wspólnej korzyści
I dla dobra wspólnego
Wszyscy muszą pracować
 
Aż chciałoby się dopisać, „No, a gdyby nie rolnik, toby piekarz nie piekł chleba”. Nie rymuje się? Nie szkodzi. Nie aspirujemy do roli poetów, nawet przez myśl nam nie przeszło, aby konkurować z Tuwimem. Chcemy powiedzieć w ten sposób coś innego. To, że rolnicy i rolnictwo, to ważna część gospodarki. Rolnik kupujący nawozy mineralne, środki ochrony roślin, maszyny, paliwo, prąd, węgiel, utrzymuje ich producentów i dostawców. Te firmy odprowadzają do budżetu podatki i zatrudniają pracowników, którzy mają dzięki temu z czego utrzymać swoje  rodziny.


Dlaczego rolnikom należy się pomoc?

Nowoczesne rolnictwo w znacznie większym niż kiedyś stopniu jest wplecione w gospodarczy obieg. Polskie rolnictwo jest przypadkiem szczególnym w krajach, które porzuciły komunizm, bo u nas udało się uratować przetwórstwo. To dodatkowa korzyść dla producentów butelek do mleka i soków, kubków na jogurty i opakowań na ketchup. Bez spółdzielni mleczarskich, producentów soków i przetworów, nie byłoby ich. Powtarzamy te oczywiste oczywistości, bo dziwimy się głosom, które negują zasadność pomocy dla rolników. Znów słychać pokrzykiwania, że pazerni chłopi się obłowią, że zawsze im mało itd.

Pamiętajmy, że przede wszystkim naród trzeba wyżywić. A co dzieje się, gdy własne rolnictwo nie daje rady? Z tym trudnym zadaniem mierzy się nieustannie rząd Rosji, która musi importować 10 mld litrów mleka rocznie, bo jego produkcja nie zaspokaja wewnętrznych potrzeb. Podobnie wygląda tam sytuacja z mięsem, owocami i warzywami. Rosjanie inwestują miliardy rubli w swoje obory, chlewnie i sady, jak na razie z różnym skutkiem. Nieco inny wymiar miało to np. w Chinach. Tam rodzice chcieli niemowlęta karmić odżywkami mlecznymi, których wystarczającej ilości (brak mleka) nie produkowali. Chińczycy próbowali ten problem rozwiązać samodzielnie. Okazało się jednak, że ich odżywki zamiast mleka w proszku zawierały melaminę (surowiec produkowany w zakładach azotowych). To doświadczenie zmusiło Chińczyków do otwarcia swojego rynku na produkty importowane.

To tylko dwa przykłady ze współczesności. Można jeszcze przypomnieć, że wysokie ceny zbóż sprowokowały tzw. Arabską Wiosnę, której skutki – wojna w Syrii – spowodowały śmierć setek tysięcy ludzi, a w Europie doprowadziły do kryzysu migracyjnego.


W UE obecnie wyrzuca się 88 mln ton żywności rocznie

Dziś mało kto pamięta, że pierwotnym celem Wspólnej Polityki Rolnej Unii Europejskiej było zapobieganie głodowi na Starym Kontynencie. Teraz jej głównym „objawem” są dopłaty bezpośrednie, za które rolnikom także się obrywa. Bo przecież wspomniany w wierszu Tuwima szewc, czy piekarz, żadnych dopłat nie otrzymuje. Tyle, że te dopłaty zostały pomyślane po to, aby rekompensować rolnikom niższe ceny skupu płodów rolnych. Nawet jeśli ktoś zainwestuje część tych dopłat w nową lodówkę, czy pralkę, to jest bardzo duża szansa, że została ona wyprodukowana przez funkcjonujące w Polsce zakłady. A więc coś z tego pozostanie w kraju.

Jeden z polskich polityków powiedział kiedyś, że w powojennej Polsce rządy zmieniały się w rytm podwyżek cen żywności, a szczególnie wieprzowiny. Tak było w 1970 r. (podwyżka cen detalicznych mięsa) i 1980 r.  Wśród postulatów z sierpnia ‘80 r. dwa dotyczą właśnie żywności: Realizować pełne zaopatrzenie rynku wewnętrznego w artykuły żywnościowe, a eksportować tylko i wyłącznie nadwyżki. Wprowadzić na mięso i przetwory kartki (do czasu opanowania sytuacji na rynku).

W czasach dostatku mało kto o tym pamięta. Mało kto zwraca też uwagę, ile dziś żywności marnujemy. Czy nie jest ona zbyt tania? Chyba tak, bo gdyby była droższa, to rocznie nie wyrzucalibyśmy w Unii Europejskiej 88 mln ton żywności do koszy na śmieci. W Unii przodują pod tym względem Holendrzy i Belgowie, Polacy są na niechlubnym czwartym miejscu. Szanujmy więc rolników i owoce ich pracy.

Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
22. listopad 2024 00:30