Rowy czekają na naprawy
Gospodarstwo Janusza Niewiarowskiego położone jest w sercu Puszczy Noteckiej w miejscowości Zatom Nowy w gminie Międzychód. Na tym terenie dominują gleby przeciętnej oraz słabej bonitacji. W pobliżu przebiega koryto Warty. Są także dwa niewielkie, ale urokliwe jeziora: Piaskowe i Środkowe. Kiedy w czerwcu br. odwiedziliśmy gospodarstwo pana Janusza, powitały nas imponujące użytki zielone. Pan Janusz specjalizuje się w hodowli bydła i produkcji mleka. Utrzymuje 50–60 sztuk krów mlecznych. Stado bydła liczy około 200 zwierząt. Gospodarstwo samodzielnie prowadzi remont stada i nie dokupuje jałowic. Mleko sprzedaje do Strzeleckiej Spółdzielni Producentów Mleka.
Produkcja roślinna podporządkowana jest żywieniu zwierząt. Dominują trwałe użytki zielone. Mimo słabych, piaszczystych gleb i wysokich temperatur, jakie występowały w czerwcu, trwałe użytki zielone w gospodarstwie były w świetnej kondycji. W Zatomiu Nowym nadal działa wydajny system melioracyjny. Rozbudowany układ kanałów otacza łąki będące źródłem paszy dla bydła. Nie tylko odprowadza on nadmiar wody. Dzięki zastawkom można ją w rowach zatrzymać w przypadku braku opadów i wysokich temperatur. System melioracyjny jest połączony z Jeziorem Piaskowym. Na jego efektowne funkcjonowanie wpływa także bliskość koryta rzeki.
– Nasze rodzinne gospodarstwo przed wojną położone było na Polesiu. Mój ojciec zajmował się wtedy tworzeniem systemów melioracyjnych. W latach 60. ubiegłego wieku były tutaj prowadzone istotne modyfikacje i naprawy. Pamiętam, jak prace były wykonywane, miałem wtedy dziewięć lat. System rowów i zastawek powoduje, że woda nie ucieka niepotrzebnie do Warty. Kiedy jest jej nadmiar, zapory są podnoszone i sprawnie uchodzi ona do rzeki. Funkcjonuje także polder zalewowy. Kiedy jest susza i wody brakuje, mam możliwość zatrzymania wody w rowach. Dzięki temu mimo braku opadów trwałe użytki zielone nie wysychają. W moim gospodarstwie ma znaczenie strategiczne. To najważniejsze źródło paszy dla bydła. Układ melioracji i rowów został stworzony przez olenderskich osadników – opowiada Janusz Niewiarowski.
Wysoka kultura
W gminie Międzychód istnieje Zatom Stary po lewej stronie Warty i Zatom Nowy położony na przeciwległym brzegu. Ten ostatni w przeszłości funkcjonował jako osada olęderska.
Olędrzy byli osadnikami z dzisiejszej Fryzji i Niderlandów. W XVI–XVII wieku zakładali wsie w Prusach Królewskich na Kujawach, Mazowszu i w Wielkopolsce. Posiadali umiejętność melioracji i reprezentowali wysoką kulturę rolną. Byli wówczas najzamożniejszą grupą chłopów.
– System melioracyjny, który pełnił także funkcje nawadniania, przetrwał do dziś. Przeciwnie – ówczesne władze dbały o niego. Prowadzono remonty i konserwacje. Byli także ludzie delegowani do jego obsługi – wspomina Janusz Niewiarowski.
Rowy połączone są z Jeziorem Piaskowym. To z niego woda może wypływać na pola. Regulacją układu zastawek zajmuje się Janusz Niewiarowski. System działa, choć w 2019 roku pojawiły się niespodziewane problemy. Jezioro Piaskowe formalnie należy do państwa i jest dzierżawione prywatnej osobie. Funkcjonuje tutaj obwód rybacki w ramach Regionu Wodnego Warty (RZGW Poznań).
– Do jeziora przylegają dwa kanały. Jeden powyżej lustra wody, drugi poniżej. Są też zastawki. Ich otwarcie lub zamknięcie reguluje przepływ. Z jeziora jest ona doprowadzana do rowów otaczających moje trwałe użytki zielone. Kiedy występują intensywne opady deszczu, powinno być otwierane ujście awaryjne. Problem polega na tym, że od kilku lat urządzenia wodne są degradowane. Jedno z nich jest stale otwierane, drugie zamykane. Zniszczone zostały także kamienie, które zastosowane wiele lat temu miały uniemożliwić działalność kłusowników. Zależało im na obniżeniu poziomu wody w jeziorze po to, aby dokonywać nielegalnych odłowów. To dlatego na nowo usypałem kamienie oraz sam zająłem się regulacją poziomu zapór. Chodziło o zapewnienie normalnego przepływu wody, która zasila rowy przy moich użytkach zielonych. Zastosowałem też kłódkę na jednej z zapór po to, aby system działał, jak należy. Problem zgłaszałem odpowiednim władzom, jednak nie wywołało to żadnej reakcji z ich strony – opowiada Niewiarowski.
Rolnikowi zarzucono niszczenie urządzeń melioracyjnych i rowu
Reakcję spowodowały za to działania pana Janusza. Dzierżawca jeziora zgłosił je na policję. Zarzucono mu niszczenie urządzeń melioracyjnych i rowu. Hodowca twierdzi, że jedynie odmulił rów. Zniszczenie jego dna jest niemożliwe, ponieważ jest wybetonowane. Jego stan techniczny skontrolowała miejscowa spółka wodna. Nie stwierdziła ona nieprawidłowości. Sprawą zajęła się prokuratura, która skierowała ją do sądu, a ten ukarał rolnika grzywną 1000 zł. Pan Janusz uważa, że nie zasłużył na karę i odwołał się. Sprawa trafiła do sądu w Szamotułach. Postępowanie trwa.
– Odbyła się wizja lokalna. Problem jednak w tym, że nikt nie sprawdził, że dno nie zostało uszkodzone. Jeśli te zastawki nie będą regulowane, moje użytki zielone zostaną zdegradowane, a ja stracę główne źródło paszy dla bydła. Gospodarstwo położone jest w Puszczy. Dzikich zwierząt w niej jest mnóstwo. Nie mogę siana i sianokiszonki zastąpić kiszonką z kukurydzy – żali się hodowca.
Miliony za ziemniaki
O sprawę zapytaliśmy dzierżawcę Jeziora Piaskowego. To on ma odpowiadać za uniemożliwienie swobodnego przepływu wody z jeziora do rowów przy łąkach.
– Ten pan od 2016 roku kradnie z jeziora wodę. Rów został wykonany w latach 50. przez rolników przy pomocy nadleśnictwa. On nie figuruje w rejestrach. Spółka wodna miała go przejąć, ale tego nie zrobiła, więc rowu nie ma w żadnej ewidencji. Przy tym rowie ma 50 ha ziemniaków, nic sobie z prawa nie robi i spuszcza wodę. Naruszył linię brzegową, przyjechał ładowarką i rozwalił zastawkę tak, aby woda schodziła. Prowadzę gospodarkę rybacką, wykonuję zarybienia. Mam obowiązek powiadomić Wody Polskie w przypadku ingerencji osób trzecich. Na tych ziemniakach zarabia miliony. Gdyby był normalnym człowiekiem, to byśmy się dogadali. Dałby 20 tys. zł na zarybianie, 30 tys. na ochronę środowiska. Przepisy się zmieniły i do 5 m wody może korzystać osoba fizyczna za zgodą dzierżawcy lub zarządcy, ale nie do celów zarobkowych – powiedział nam dzierżawca Jeziora Piaskowego.
Wersji dzierżawcy nie potwierdza jednak emerytowany kierownik Wydziału Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa Starostwa Powiatowego w Międzychodzie, który obecnie nadzoruje prace gminnej spółki wodnej.
– Na tym terenie pracę rozpocząłem w urzędzie gminy na początku lat 80., kiedy spółki wodne podlegały pod naczelnika gminy. Od kiedy pamiętam, rów istniał i był zasilany wodą z Jeziora Piaskowego. Problem stanowili kłusownicy, więc na zimę połączenie z jeziorem było zasypywane tak, aby latem znowu je udrożnić. Do jeziora przybiegają dwa rowy. Jeden bezpośrednio prowadzi do Warty, drugim woda może płynąć tak, aby korzystali z niej rolnicy. Po co ma bez żadnego pożytku trafiać do rzeki? Zamknięcie zastawek to zaburzenie stosunków wodnych, które obowiązują co najmniej od lat 80. Jako gminna spółka wodna opiekujemy się rowem, czyścimy go i konserwujemy. Bez dostępu do wody z jeziora one wyschną i nie będzie możliwa produkcja dobrej jakości trawy – usłyszeliśmy od Marka Figlarza.
O szczegóły dotyczące tej sprawy zapytaliśmy Nadzór Wodny w Międzychodzie. Nie udzielono nam żadnych informacji i odesłano do rzecznika RZGW w Poznaniu. Skierowaliśmy tam pytania i czekamy na jego odpowiedź.
Artykuł ukazał się w „Tygodniku Poradniku Rolniczym” nr 42/2021 na str. 14 Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Tomasz Ślęzak
fot. T. Ślęzak