Łubowie prowadzą gospodarstwo specjalizujące się w produkcji mleka. Stado bydła liczy około 160 sztuk. Surowiec (ok. 700 tys. l) trafia do OSM w Giżycku. Stado objęte jest oceną użytkowości mlecznej. Powierzchnia gospodarstwa to 92 ha: około 50 ha stanowią grunty orne, a pozostałą część użytki zielone.
– Chodziło nam o naprawę odcinka drogi znajdującej się w lesie. Błoto utrzymuje się tam znacznie dłużej niż gdzie indziej. Remont drogi rozpoczęto, jednak dalej, tam gdzie nie było problemów z przejazdem. Geodeta wytyczył granice pól. Właściciele tych gruntów nie chcieli się podpisywać pod jego ustaleniami. Namawiałem ich do złożenia podpisów, żeby doprowadzić do remontu drogi. Po podpisaniu przyjechał ciągnik z pługami i wyorał granice drogi o szerokości 12 m. Wykopano rów o głębokości około metra, a urobek wysypano na drogę. Przez 2 tygodnie nie mogliśmy jeździć tą drogą – mówi Zdzisław Łuba.
Nasz rozmówca podkreśla, że przez remont drogi nie mógł wykonywać prac polowych.
– Miałem problem z wjazdem na uprawiane zagony. Hoduję około 160 sztuk bydła i uzyskiwaną od tych zwierząt gnojowicę chciałem wywieźć na pole po zbiorze kukurydzy. Przez brak dojazdu musiałem większość tego nawozu wywieźć na łąki. Gdy chciałem talerzówką wyrównać wjazdy na pole, żeby wywieźć gnojowicę i obornik, zaraz zjawił się pracownik gminy, który mnie sfotografował i nagrał – skarży się rolnik.
Droga do prokuratora
15 lutego br. Zdzisław Łuba wystosował do przewodniczącego rady gminy skargę na działalność wójta Śniadowa.
– Gdy wysyłałem do wójta pisma, że nie mogę dojechać na pola, ten złożył na mnie doniesienie do prokuratury. Byłem wzywany na policję i do prokuratury. Prokuratura umorzyła postępowanie, ale niedawno zostałem wezwany na policję w Łomży. Zostałem oskarżony o zaoranie pasa drogowego. Na policji wyjaśniłem, na czym polega problem, ale poinformowano mnie, że sprawa i tak musi trafić do sądu. Napisałem więc skargę na wójta do przewodniczącego rady gminy, że od jesieni nie mogę wjechać na pole. Skarga poskutkowała, gdyż kilka dni temu przyjechał geodeta i przesunął wbite wcześniej paliki. Na odcinku długości około 350 m rów został zasypany – mówi rolnik.
Zapytaliśmy wójta gminy Śniadowo, czy nie było innego rozwiązania niż zgłoszenie na policję i do prokuratury wjazdu rolnika na pas drogowy, który wcześniej przez wiele lat był przez niego użytkowany.
– Było zgłoszenie do prokuratury po pierwsze o groźby karalne w stosunku do funkcjonariusza publicznego, a po drugie o naruszenie naszego pasa drogowego z tego względu, że miałem ku temu podstawy. Pracownik wykonujący czynności służbowe został słownie zaatakowany, o czym poinformował mnie w złożonej notatce służbowej. Prokuratura odrzuciła mój wniosek w pierwszej sprawie. Natomiast naruszenie pasa drogowego zostało zakwalifikowane jako wykroczenie i sprawa trafiła do sądu. Przed wykonaniem prac przeprowadzone było rozgraniczenie i okazanie granic, pod którym podpisały się wszystkie strony – wyjaśnia Rafał Pstrągowski, wójt gminy Śniadowo.
Wójt stwierdził, że nie miał innego wyjścia, niż zgłosić sprawę organom ścigania.
– To nie było tak, że od razu zgłosiliśmy fakt zajęcia pasa drogowego na policję. W październiku ubiegłego roku, kiedy nastąpiło pierwsze po rozgraniczeniu zajęcie pasa drogowego przez Zdzisława Łubę, mój pracownik pojechał wyjaśnić to zdarzenie. Uzyskaliśmy stwierdzenie, że pomocnik w gospodarstwie nie znał wytyczonej wcześniej granicy i przez pomyłkę doszło do zajęcia pasa drogowego. Po miesiącu, przy następnych pracach polowych, wszyscy pozostali rolnicy cofnęli się do granicy z okazania, a u tej osoby znowu było naruszenie pasa drogowego. Jeśli wszyscy uznają granicę, która była w okazaniu, i faktycznie chcą tego dobrego przejazdu drogą – nie o szerokości 3,5 m, a o normalnych parametrach i wyremontowaną –ze względów społecznych ja inaczej postąpić nie mogłem – mówi Rafał Pstrągowski.
Rowy muszą być?
Pan Zdzisław domaga się zasypania rowów, które utrudniają pracę na polach i osuszą glebę.
- Odcinek, na którym najbardziej nam zależało nadal nie jest wyremontowany – skarży się Zdzisław Łuba
Zapytaliśmy wójta Pstrągowskiego, dlaczego nie przeprowadzono remontu drogi w Mężeninie zgodnie z tym, o co prosili mieszkańcy, czyli w miejscu, które jest w najgorszym stanie.
– Remont drogi w Mężeninie prowadzony jest zgodnie z wnioskami mieszkańców. Prace podzielono na dwa etapy. Wykonawca wykopał rowy w pasie drogowym. Chcemy doprowadzić tę drogę do takiego stanu, aby przez kilka lat nie wracać do jej remontu – wyjaśnia Rafał Pstrągowski.
Zapytaliśmy także gospodarza gminy, dlaczego poszerzono drogę w miejscowości Mężenin aż do 12 m, łącznie z odcinkiem rzadko używanym przez mieszkańców.
– Gmina jest zarządcą dróg dojazdowych do pól. Przy okazji remontu dróg w obrębie Mężenina także tamten odcinek został wykonany. Jeśli chodzi o drogi dojazdowe do pól, to w tym wypadku mamy bardzo szeroki pas drogowy. Rzadko spotyka się, aby drogi dojazdowe do pól miały aż 12 m szerokości. Dlatego też mając szeroki pas drogowy, przygotowaliśmy odpowiedni projekt modernizacji. Uprawniony projektant stwierdził, że aby osuszyć ten pas drogowy, wskazane jest wykopanie dwustronnych rowów. Te rowy nie leżą na granicy działek, ale znajdują się w pasie drogowym – mówi wójt Pstrągowski.
Zapytaliśmy, czy projektant rowów wziął pod uwagę klasy bonitacyjne i strukturę przylegających do nich gleb i to że rowy spowodują nadmierne przesuszenie pól.
– To są rowy przydrożne o głębokości około 70 cm i nie będą miały wpływu na przesuszanie pól. Projektant analizował, jaki jest grunt, i na tej podstawie zaproponował nam takie rozwiązanie i zastosował je w projekcie – dodaje wójt.
Ta historia pokazuje, jak nie należy rozwiązywać konfliktów. W związku z remontem drogi okazało się, że w dokumentacji geodezyjnej ma ona 12 m szerokości (spadek po jednostce wojskowej). Gdy rolnik spróbował uprawiać część tej ziemi (tak jak przez wiele poprzednich lat), wójt zgłosił to na policję. Zastanawiamy się, czy nie jest to gruba przesada? Czy takiego sporu nie można załatwić polubownie, bez angażowania organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości? Po co gminie 12-metrowa droga polna? Czy nie lepiej byłoby wydzielić z pasa drogowego zbędną ziemię i sprzedać ją rolnikom?
fot. Józef Nuckowski