Pojechaliśmy więc na miejsce. – Czuję się oszukany – mówi rolnik, który najpierw nie mógł się doczekać zaliczkowanego ciągnika, a teraz nie może doprosić się zwrotu zaliczki za niego.
Pan Marcin prowadzi gospodarstwo na ok. 20 ha. W ub. roku zdecydował się na zakup nowego ciągnika. Zdecydował się na Case Farmall 75 A.
W sam raz
– Nie za duży, 75 koni, ale na nasze piaski to jego moc jest wystarczająca. Nadawałby się do wszystkich prac, jakie tu wykonuję – opowiada. Nie bez znaczenia była też cena, ciągnik miał kosztować 104 tys. zł netto. Z tego 100 tys. miało pochodzić z programu „Młody rolnik”. – Ciągnik budżetowy, niewiele do dołożenia z własnej kieszeni – tłumaczy pan Marcin.
Młody rolnik znalazł dilera oferującego ten model. – W naszej okolicy maszyny Case sprzedawał Asprim. Pojechałem do oddziału tej firmy w Stołpiu pod Chełmem. Umowę podpisaliśmy w ostatnich dniach grudnia ub. roku. Asprim zobowiązał się dostarczyć ciągnik do końca kwietnia 2018 r. 30 grudnia przelałem 10 tys. zł zaliczki – relacjonuje Marcin Kowalczuk.
Później zaczęły się schody. Nasz rozmówca opowiada, że w lutym zaczął starać się o sfinansowanie brakujących 4 tys. zł w firmie, która pomaga w finansowaniu wybranych produktów marek Case i Steyr. Wtedy zorientował się, że coś jest nie tak. – Dowiedziałem się od nich, że Asprim ma kłopoty i że nie jest już przedstawicielem Case – mówi.
- Pan Marcin już dawno powinien był wyjechać nowym ciągnikiem w pole
Wszystko będzie ok
Rolnik natychmiast skontaktował się z Asprimem w Stołpiu.
– Kierownik tej placówki zapewnił mnie, że wszystkie umowy podpisane przed rozwiązaniem umowy między Casem a Asprimem będą zrealizowane. Mówił, że niedawno ktoś będący w podobnej sytuacji odebrał Steyra, a ktoś inny na dniach będzie odbierał swoje zamówienie – mówi pan Marcin. – Uznałem, że może tak będzie też i z moim zamówieniem.
Czas płynął, a ciągnika nie było.
– W połowie kwietnia kierownik oddziału w Stołpiu powiedział, że mogą zrealizować moje zamówienie pod koniec lipca, ale to też nie jest pewne – kontynuuje opowieść pan Marcin. W tej sytuacji porozumiał się z Asprimem w kwestii rozwiązania umowy na zakup ciągnika oraz zwrotu zaliczki.
– Pod koniec kwietnia pojechałem do innego oddziału Asprimu, w Niedrzwicy Dużej pod Lublinem. Powiedziano mi, że tam będzie szybciej niż w Stołpiu. Rozwiązaliśmy umowę, zaliczka miała wrócić na moje konto w ciągu 14 dni.
Sprawdzanie stanu konta kończyło się jednak rozczarowaniami, opowiada Marcin Kowalczuk. Telefony do Niedrzwicy też nic nie dawały. Wtedy kolega podpowiedział mu, aby napisał przedsądowe wezwanie do zapłaty. Wysłał je listem poleconym z potwierdzeniem odbioru oraz faksem.
– Dałem im czas do 26 maja – mówi rolnik. – Mam potwierdzenie dostarczenia tego pisma – pokazuje SMS z Poczty Polskiej w telefonie. – Zaliczki nie oddali. Zamknięty został oddział Asprim w Stołpiu.
- W Niedrzwicy Dużej trzeba się naszukać, żeby znaleźć Asprim. Ten napis na budynku przy ul. Kolejowej nie znajduje się w zbyt widocznym miejscu
Co było dalej?
– Po 26 maja skontaktowałem się z kierownikiem sprzedaży z Niedrzwicy, niestety nie pamiętam jego nazwiska. Powiedział, że żadnego pisma nie dostał i nie wie, o co chodzi. Poprosiłem, żeby sprawdził sprawę. Nawet nie oddzwonił. Zadzwoniłem na drugi dzień, nie było go. Od rozmówcy usłyszałem tylko, że nie są uprawnieni do udzielania informacji. I do dziś nic się nie zmieniło (rozmawialiśmy 15 i 18 czerwca – red.).
Cała sprawa oprócz masy nerwów i czasu, to także straty rolnika. Pan Marcin zamówił inny ciągnik, żeby nie przepadło finansowanie z „Młodego rolnika”. Ursus, który ma dotrzeć na dniach do gospodarstwa w Krynicy jest o ponad 10 tys. zł droższy. Zwrócił się też o pomoc do prawnika.
– Do tej pory jego wynajęcie kosztowało mnie już 1,5 tys. zł – mówi Kowalczuk. – Prawniczka skierowała pismo do sądu. Domagam się zwrotu 10 tys. zł i kolejnych 10 tys. zł jako zadośćuczynienia oraz zwrotu kosztów.
Jeszcze tego samego dnia pojechaliśmy do Niedrzwicy Dużej. Żeby znaleźć punkt Asprimu przy ul. Kolejowej należy, już na miejscu, pytać o drogę. – Nie ma tablicy – mówi napotkany pracownik. – Trzeba iść dalej, wejść w zielone drzwi i tam jest biuro. Jak pan zapyta o Asprim, to wtedy zaczną uciekać – śmieje się.
Oddamy pieniądze. A jak nie, to do sądu
Nie było tak źle. Co prawda zastana za zielonymi drzwiami Ewa Pęcak poinformowała, że Asprim mieści się w sąsiednim budynku (według wpisu w KRS mieścił się, obecnie mieści się w budynku, do którego trafiliśmy), ale zapewne nikogo oprócz mechaników tam nie ma. Jednocześnie stwierdziła jednak, że jest pełnomocnikiem zarządu Asprimu. Nie chciała jednak odnieść się do sprawy Marcina Kowalczuka. Tłumaczyła, że jej nie zna i nie jest upoważniona. Odesłała nas do Andrzeja Żbikowskiego, prezesa Asprimu.
Stwierdził on, że jeśli rolnik ma jakiś problem, to może iść do sądu. Powiedział, że firma ma kłopoty i jest w restrukturyzacji. Andrzej Żbikowski jednocześnie zapewnił, że gwarantuje, że na pewno pieniądze zostaną rolnikowi wypłacone. Pytany, czy nie uważa, że należałoby rolnika przeprosić w związku z sytuacją w jakiej się znalazł, Żbikowski odpowiedział, że nie wie i że on nie zajmuje się kontaktem z tym rolnikiem.
Alicja Dominiak-Olenderek z firmy Case, w rozmowie z nami poinformowała, że ciągniki Farmall 75 A trafiły na rynek trzy miesiące później niż zakładano. To nowość w ofercie producenta, chodziło o ich dokładne przetestowanie przed udostępnieniem klientom.
Jednocześnie podkreśliła, że sprawa niezwróconej na czas rolnikowi zaliczki przez firmę Asprim obciąża wyłącznie byłego dilera. Na żadnym etapie zakupu ciągnika zaliczka bowiem nie trafia do producenta, dysponuje nią jedynie diler (w tym wypadku już były diler).
– Asprim podpisał umowę z klientem, i nie zwrócił zaliczki i to on jest stroną w tej sprawie.
Przy okazji pani Alicja poinformowała, że sprzedażą marki Case na Lubelszczyźnie zajmuje się obecnie diler z okolic Rzeszowa, który jest w trakcie organizowania oddziału w pobliżu Lublina.
Krzysztof Janisławski