Jako że u nas coś takiego jak państwo istnieje tylko teoretycznie – jak powiedział jeden z nagranych polityków, smakosz ośmiorniczek – to robią co chcą. A nasi czołowi politycy z ministrem Markiem Sawickim na czele nie reagują na te przejawy bezczelności i całą katastrofę polskiego mleczarstwa.
I tak, sieć sklepów Kaufland postanowiła uczcić otwarcie swojego dwusetnego sklepu. Zażądała od dostawców kolejnej obniżki cen, aby jakoby pokryć koszty akcji reklamowej prowadzonej w związku z uruchomieniem kolejnego marketu. Takie prośby/groźby dotarły także do przetwórców mleka, a zatem, także rolnicy, jego producenci, sfinansują gazetki reklamowe wrzucane gdzieś w Polsce do skrzynek pocztowych potencjalnych klientów Kauflandu. Kolejna obniżka ceny mleka, jogurtu lub masła odbije się zapewne na cenie skupu, bo spółdzielnie przeważnie nie mają już rezerw, aby chronić ceny skupu przed dalszymi obniżkami. Zwłaszcza że zanosi się na gwałtowne spadki cen masła – nawet poniżej 9 zł za kilogram. Takie skandalicznie niskie ceny były już w 2008 i 2009 roku. Eksperci przewidują też gwałtowne spadki cen serwatki w proszku, poniżej 2 zł/kg. Ale mówi się też, że ceny serwatki w proszku mogą być jeszcze niższe, nawet około 1 zł/kg. A więc proszek serwatkowy, który stanowi pewną wartość dodaną dla producentów serów twardych, których ceny są nadal bardzo niskie – poniżej 10 zł/kg – stanie się wkrótce kulą u nogi. A co będzie z tymi serowniami, które nie mają własnych proszkowni serwatki? Czy znowu będą musiały sprzedawać koncentrat z serwatki po 1 złoty za cysternę.
Prawdziwe święto mleka w Kauflandzie – chciałoby się powiedzieć, oczywiście mleka od rolnika-niewolnika, a nie mleka uczciwego, którego cena pozwala pokryć koszty produkcji i choćby niewiele, ale jednak zarobić. W ten sposób rolnik-niewolnik zmuszany jest także do finansowania akcji wykańczającej małe sklepy, które dają utrzymanie całym rodzinom. Kaufland zażądał obniżek od wielu dostawców i za jego święto zapłacą również producenci z innych rolniczych branż.
Czy ten trend uda się zatrzymać? Andrzej Duda, który w czwartek 6 sierpnia objął urząd prezydenta, mówił o pomocy polskim przedsiębiorcom. Czy dotrzyma słowa? Będziemy się bacznie przyglądać. Wspomniał też o głodnych dzieciach mieszkających na wsi. Część posłów zareagowała buczeniem (ta od mirabelek i szczawiu). A komentator polityczny Łukasz Warzecha, zauważył, że trzeba być kmiotem, aby buczeć podczas orędzia prezydenta. Kmiot to „człowiek nieobyty, niewykształcony, zwykle pochodzący ze wsi“ jak czytamy w słowniku języka polskiego. Ale tak naprawdę, to wielu miastowych określa tym mianem zwykłego rolnika, bo np. ten słucha muzyki disco-polo. Dlaczego nikt nie walczy z tą mową nienawiści, która z niektórych gazet, telewizji i Internetu ciągle leje się na ludzi pochodzących ze wsi i rolników? Dlaczego Warzecha nie użył słowa: typu prostak, gbur, niegodziwiec. Ano dlatego, że w Polsce najłatwiej i bezkarnie obraża się rolników i mieszkańców wsi.
Będziemy się także bacznie przyglądać realizacji kolejnej obietnicy prezydenta Dudy – obniżenia wieku emerytalnego. Zmuszanie kobiet na wsi do pracy 7 lat dłużej niż dotychczas jest niehumanitarne. Mamy nadzieję, że Andrzej Duda pamięta dzięki czyim głosom wygrał wybory i jak dużo zawdzięcza elektoratowi wiejskiemu.
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki