Zwierzyna łowna zniszczyła uprawę topinambru, bo myśliwi nie zdążyli z ogrodzeniem jej płotem
W jednym z poprzednich numerów TPR opisaliśmy historię Szymona Płusy ze Skarżyska Kościelnego. Plantator topinamburu skontaktował się z redakcją „Tygodnika”, ponieważ uważa, że Koło Łowieckie „Dzik” ze Starachowic nie wywiązało się z ustaleń i zwlekało z ogrodzeniem jego plantacji. W efekcie większość plonu przypadła dzikom.Myśliwi odnieśli się do problemu ze zwierzyną leśną
Stanowisko koła łowieckiego poznaliśmy już po publikacji artykułu. Ryszard Kotwica, prezes „Dzika”, rozmowę na temat skargi Szymona Płusy na koło, któremu szefuje, rozpoczyna od zademonstrowania podziękowań dla siebie od... Szymona Płusy i Rady Powiatowej Świętokrzyskiej Izby Rolniczej w Skarżysku Kamiennej, m.in. za zaangażowanie w działalność na rzecz rolników oraz bezinteresowną pomoc i życzliwość. Pismo datowane jest na 6 maja ubiegłego roku.Czytaj także: Rolnik stracił plantację topinamburu, bo myśliwi grodzili pole przez 2 miesiące
– W 2019 roku pierwsze zgłoszenie szkody na plantacji topinamburu Szymona Płusy otrzymaliśmy na piśmie 3 czerwca – mówi Ryszard Kotwica. Ustalono, że myśliwi zakupią sadzonki topinamburu, a plantator podpisał protokół.
Sadzonki trafiły w ręce plantatora
– Kupiliśmy i przekazaliśmy sadzonki. Jednocześnie wystosowaliśmy do pana Szymona pismo z informacją, że zgodnie z art. 47 pkt 1 Prawa łowieckiego właściciel lub posiadacz gruntów rolnych i leśnych powinien współpracować z dzierżawcami i zarządcami obwodów łowieckich w zabezpieczeniu gruntów przed szkodami – mówi prezes i dodaje swoją interpretację: – To oznacza, że obowiązek zabezpieczenia uprawy nie spoczywa wyłącznie na kole łowieckim, a również na właścicielu gruntu. Zwykle jest tak, że gdy ktoś wysadza sadzonki na polu otoczonym przez las, to je grodzi, a nie każe nam go pilnować.Kotwica zwraca uwagę, że stanowisko z topinamburem to właśnie taki przypadek.
Nadzór całodobowy - tylko wówczas tę plantację można by chronić skutecznie
– Oprócz sadzonek przekazaliśmy sznury hukowe i preparaty odstraszające. Ustawiliśmy wzdłuż pola zwyżki i ambony, opracowaliśmy harmonogram dyżurów. Ale lokalizacja i kształt tej plantacji są takie, że aby ją skutecznie ochronić, dwie grupy myśliwych musiałyby tam przebywać 24 godziny na dobę – ocenia.Wylicza, że koszt sadzonek i zabezpieczeń to ponad 8 tys. zł. Szef KŁ „Dzik” informuje, że koło otrzymało od Szymona Płusy kolejne zgłoszenie o wystąpieniu szkody na plantacji topinamburu 18 października ubiegłego roku.
KŁ "Dzik" temat uważa za zamknięty
– 30 października roku ustaliliśmy, że żeby definitywnie zamknąć temat, całkowity koszt zabezpieczenia plantacji weźmiemy na siebie. Zobowiązaliśmy się do ogrodzenia plantacji elektrycznym pastuchem, a pan Szymon zrzekł się odszkodowania – mówi Kotwica. Nie było żadnych ustaleń co do terminu ogrodzenia plantacji, a pan Szymon mówił wówczas, że nie ma pośpiechu, bo w ciągu tygodnia dokona zbioru topinamburu. Później okazało się, że tego nie zrobił.Z relacji prezesa koła wynika, że ogrodzenie było montowane etapami. Dostawa pierwszych elementów nastąpiła jeszcze w listopadzie, ostatnich – 12 stycznia br.
– Wszystko odbywało się w soboty, siłami członków koła. Nie wykonywała tego żadna firma – mówi Kotwica. – Za ogrodzenie zapłaciliśmy około 4,5 tys. zł. Uważam tę sprawę za zamkniętą.
Dla nas jednak niezrozumiałym jest, dlaczego montaż ogrodzenia ciągnął się od listopada do stycznia.
Krzysztof Janisławski
fot. arch. Tygodnika Poradnika Rolniczego