O Tadeuszu Kaczmarczyku pisaliśmy już w marcu 2016 r. Jest to rolnik ze wsi Dąbrowy w powiecie szczycieńskim, który obecnie utrzymuje stado 40 sztuk bydła, z czego 24 to krowy mleczne. Surowiec dostarczany jest do SM Mlekovita Oddział Produkcyjny Kurpie w Baranowie. Hodowca posiada kilka hektarów trwałych użytków zielonych. Kiedy w poprzedniej perspektywie finansowej zaczęły być realizowane programy rolnośrodowiskowe uznał, że chętnie z nich skorzysta, ponieważ jakość łąk jest przeciętna. Za dodatkowe czynności na rzecz środowiska naturalnego miały być wypłacane środki rekompensujące ponoszone nakłady.
Rolnik rozpoczął realizację programu w 2009 r. Opracowanie programu rolnośrodowiskowego zlecił niezależnemu doradcy rolnemu. Zdecydował się na pakiet 3 „Ekstensywne użytki rolne” w wariancie 3,11 „Ekstensywna gospodarka na łąkach i pastwiskach”.
Producent mleka realizował założenia programu i otrzymywał za to odpowiednie środki. Kłopoty zaczęły się w 2014 r.
– Tamten wariant programu nakładał obowiązek, aby nie kosić łąk w określonym terminie. W 2013 r. pośpieszyłem się i skosiłem je trochę wcześniej. Niestety, kilka dni przed tym jak zakaz koszenia miał się skończyć, pojawili się urzędnicy z ARiMR. Stwierdzili, że stan łąki jest niewłaściwy. Byłem świadomy swojego błędu. Zdawałem sobie sprawę, że poniosę konsekwencje. Wiedziałem, że przy następnych płatnościach wypłata będzie pomniejszona – wspomina Tadeusz Kaczmarczyk.
Rolnik w 2014 r. dostał o 1,9 tys. zł mniej z tytułu realizacji wariantu „Ekstensywna gospodarka na łąkach i pastwiskach”. Przyznaje, że nie dochował wymaganych procedur i musi pogodzić się z tego skutkiem. Nie miał zastrzeżeń do decyzji kierownika biura powiatowego ARiMR.
Bez uzasadnienia
Okazało się jednak, że to nie był koniec konsekwencji wcześniejszego skoszenia łąk. Do hodowcy zadzwonił pracownik Agencji w Szczytnie i poinformował, że ma zwrócić dopłaty także za rok 2011 i 2012.
– Nie dostałem, żadnej decyzji i uzasadnienia. Na jakiej podstawie miałbym zwrócić środki? Rozmowy telefonicznej? Przecież każdy może zadzwonić i podać się za pracownika dowolnego urzędu bądź instytucji. Odpowiedziałem grzecznie i poprosiłem o przesłanie właściwego dokumentu, w którym będzie wyjaśnione, z czego wynika obowiązek zwrotu dopłat. W 2011 i 2012 r. moja łąka była przecież skoszona prawidłowo, a dokumentacja się zgadzała. Chciałem wiedzieć, jakie wtedy popełniłem błędy – opowiada Kaczmarczyk.
Po tygodniu od rozmowy telefonicznej hodowca otrzymał korespondencję z Agencji w Szczytnie. Przysłano mu upomnienie, w którym napisano, że ma zwrócić środki za dodatkowe dwa lata. Łącznie przeszło 4,6 tys. zł.
- Ekstensywna gospodarka na łąkach i pastwiskach realizowana w ramach programu rolnośrodowiskowego nakładała na beneficjentów określone terminy koszenia. Dozwolone było zbieranie nie więcej niż 2 pokosów
Wtedy rolnik wykonał telefon do biura powiatowego. Poprosił o to, aby nie straszyć go karami wystawianymi na zasadzie upomnienia. Jeśli popełnił jakiś błąd, poniesie tego konsekwencje. Chciał tylko wiedzieć, jaki. To dlatego potrzebna była mu decyzja administracyjna oraz jej uzasadnienie. Szczycieńscy urzędnicy byli jednak wytrwali. Po kolejnych dwóch tygodniach przyszło ponowne upomnienie. Tym razem dla rolnika i jego małżonki.
– Wtedy się spotkaliśmy osobiście z ówczesnym kierownikiem biura powiatowego. Powiedziałem mu, że nie ma możliwości, abym zwracał dopłaty na słowo. Poprosiłem o decyzję, od której można się odwołać – wspomina Kaczmarczyk.
Ostatecznie w sierpniu 2014 r. do gospodarstwa przyszła „decyzja o ustaleniu kwoty nienależnie pobranych płatności programu rolnośrodowiskowego”.
Agencja żądała zwrotu kwoty 4689 zł nienależnie pobranych środków. Po 2344,50 zł za rok 2011 i 2012. Dokładne wyliczenie jest podane na 23 stronie dokumentu. Całość liczy 27 kart maszynopisu. ARiMR powołało się na skomplikowany i bardzo długi ciąg przepisów.
Ostatecznie po odwołaniu rolnika, dyrektor Oddziału Regionalnego ARiMR w Olsztynie ustalił kwotę zwrotu na 4669 zł.
Prawnik samouk
Rolnik uznał, że nie podda się oraz że nie ma najmniejszych podstaw do tego, aby dopłaty zwracać. Każda decyzja administracyjna w naszym kraju może być zaskarżona do sądu administracyjnego. Tadeusz Kaczmarczyk postanowił z tej możliwości skorzystać.
Aby samodzielnie wnieść skargę do WSA w Olsztynie, hodowca bydła mlecznego musiał się zapoznać z wieloma aktami prawnymi. W skardze trzeba było uzasadnić, dlaczego zwrot dopłat jest nieuprawniony. Hodowca włożył ogromny trud w analizowanie przepisów krajowych i rozporządzeń Komisji Europejskiej. Robił to codziennie przez kilka godzin. Zwykle kończył między 24 a 1 w nocy.
– Studiowałem przepisy od początku do końca. Jeśli czegoś nie rozumiałem, to czytałem dany akt 2–3 razy. Wyciągałem wnioski, jeśli chodzi o interpretowanie zasad regulujących płatności środowiskowe. Emocji związanych z pisaniem skargi i występowaniem w sądzie nie da się opisać słowami. Aby je zrozumieć, trzeba to przeżyć – mówi Kaczmarczyk.
Rolnik w skardze do WSA wykazał między innymi, że w jego sprawie nieprawidłowo zastosowano przepisy rozporządzenia z 13 marca 2013 r. w sprawie szczegółowych warunków i trybu przyznawania pomocy finansowej w ramach działania „Program rolnośrodowiskowy”. Wytknął także błędne wyliczenie sankcji. Rozprawa w WSA w Olsztynie odbyła się w listopadzie 2016 r.
– Stres był niesamowity. Nie mogłem jednak odpuścić. To tylko 4,6 tys. zł, ale przecież w życiu liczą się także zasady oraz obrona własnych praw. Początkowo miałem wątpliwości i bałem się, że mogę przegrać. Nigdy wcześniej nie byłem w sądzie. Nie zajmowałem się także analizą i znaczeniem przepisów prawa krajowego i unijnego. Jestem producentem mleka i na tym znam się najlepiej. Starannie przygotowałem się do sprawy. Na sali sądowej miałem ze sobą rozporządzenia unijne polskie akty prawne regulujące realizacje płatności środowiskowych – wspomina rolnik.
Podczas rozprawy nawet członkowie składu sędziowskiego z trudem kryli wrażenie, jakie zrobił na nich producent mleka z powiatu szczycieńskiego. Imponował znajomością przepisów. Przedstawił rzeczowo swoje racje oraz wymienił konkretne zapisy prawa, które wskazywały, że zwrot dopłat byłby nieuzasadniony.
- Kierownik biura powiatowego ARiMR w Szczytnie uznał, że nasz Czytelnik naruszył wymóg programu rolnośrodowiskowego dla pakietu 3 Ekstensywne trwałe użytki zielone. NSA uznał, że urzędnicy ARiMR wydali błędną decyzję
Sąd Administracyjny w listopadzie 2016 uchylił skarżoną decyzję dyrektora wojewódzkiego oddziału ARiMR w Olsztynie. Nakazał mu też zwrócić rolnikowi koszty sądowe.
- Brak podstawy prawnej
Zarówno Wojewódzki Sąd Administracyjny, jak i Naczelny Sąd Administracyjny uznały, że podstawą do żądania zwrotu płatności za lata 2011 i 2012 nie może być art. 18 ust. 1 rozporządzenia Komisji (KE) nr 65/2011 z 27 stycznia 2011 r., ani par. 38 ust. 1 pkt 1 rozporządzenia Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi z 13 marca 2013 r. w sprawie szczegółowych warunków i trybu przyznawania pomocy finansowej w ramach działania „Program rolnośrodowiskowy”. A na nie właśnie powołała się ARiMR.
Pierwszy z ww. przepisów – wbrew temu, co zostało stwierdzone w decyzjach – nie upoważnia bezpośrednio ARiMR do nałożenia obowiązku zwrotu płatności. Należy go odczytywać jako normę kompetencyjną upoważniającą państwo członkowskie do szczegółowej regulacji przesłanek zwrotu płatności rolnośrodowiskowej. Regulacja ta powinna uwzględniać rozmiar, zasięg i trwałość stwierdzonej niezgodności powodującej obowiązek zwrotu.
Szczegółowe przypadki zwrotu płatności zostały określone w par. 39 rozporządzenia rolnośrodowiskowego. Zgodnie z tym przepisem, płatność podlega zwrotowi w przypadku braku realizacji całego zobowiązania rolnośrodowiskowego, niesporządzenia planu działalności rolnośrodowiskowej i nieprzestrzegania żadnych wymogów w ramach wariantu określonego pakietu, zmniejszenia obszaru realizacji zobowiązania, zmniejszenia liczby zwierząt, czy w przypadku niezłożenia wniosku o przyznanie kolejnej płatności rolnośrodowiskowej.
W sprawie Tadeusza Kaczmarczyka żaden z tych przypadków nie został jednak stwierdzony. Co więcej, ARiMR w swoich decyzjach w ogóle nie odnosi się do par. 39 rozporządzenia rolnośrodowiskowego. Przywołuje natomiast par. 38, w którym jest mowa o zmniejszeniu płatności w razie stwierdzenia uchybienia, ale tylko w tym roku, w którym to miało miejsce.
Sądy obu instancji przyznały zatem rację rolnikowi, który od początku twierdził, że uzasadnione było jedynie obniżenie płatności za jeden rok, ale nie nakaz zwrotu płatności za dwa wcześniejsze lata.
Alicja Moroz
Pomoc TPR
Nie był to jednak koniec sprawy. Od wyroku sądu pierwszej instancji przysługuje skarga kasacyjna do Naczelnego Sądu Administracyjnego w Warszawie. Wniósł ją dyrektor Warmińsko-Mazurskiego Oddziału Regionalnego ARiMR.
– Jeszcze w Olsztynie poinformowano mnie, że przed NSA nie mogę wystąpić sam. Musiałem więc o pomoc poprosić radcę prawnego – mówi Karczmarczyk.
Wyrokiem z 8 listopada 2017 r. (sygn. akt: II GSK 475/16) NSA oddalił skargę kasacyjną i zasądził od dyrektora OR ARiMR zwrot kosztów, jakie poniósł hodowca w związku ze sprawą. Przedstawienie w całości uzasadnienia wyroku z racji jego objętości i złożoności przepisów jest w tym artykule niemożliwe. Jego krótkie omówienie podajemy w ramce powyżej. Najważniejsze jest to, że NSA podzielił w pełni stanowisko sądu I instancji.
Przykład naszego Czytelnika pokazuje, że można skutecznie walczyć o swoje prawa w sądzie. Tadeusz Kaczmarczyk dokonał czegoś, co początkowo wydawało się mało prawdopodobne. Nie wystraszył się prawników potężnej biurokratyczno-administracyjnej instytucji obsługującej rolnictwo. Był pewien, że dopłat nie musi zwracać i udowodnił to w sądzie.
– Zawsze z dużą uwagą czytam w „Tygodniku Poradniku Rolniczym” dział porad prawnych. W 2013 r. przeczytałem artykuł opisujący podobną sytuację. Wypowiadała się w nim pani Alicja Moroz (prawnik redakcyjny TPR – przyp. red.). Zachęcała w nim, aby rolnicy składali w obronie swoich praw skargi do sądów administracyjnych, gdyż w przeciwnym razie decyzje wydawane przez ARiMR nie zostaną poddane kontroli sądowej. Tak naprawdę to pani Alicja mnie przekonała, abym się nie bał i zaskarżył decyzję Agencji. To dzięki niej mogłem udowodnić, że dopłaty pobrałem zgodnie z prawem. Pragnę jej za to gorąco i bardzo serdecznie podziękować – mówi Tadeusz Kaczmarczyk.
Tomasz Ślęzak