Wszak znakomita większość blokad była uzgodniona z organami miejscowej władzy samorządowej, a objazdy zablokowanych dróg były koordynowane przez policję. W TPR relacjonowaliśmy protest, który rozpoczął się dzień później niż planowano, bo nie było odpowiedniego papieru z urzędu gminy. Ta akurat blokada odbyła się w Wielkopolsce. Potwierdziła stereotyp zdyscyplinowanych Wielkopolan, którzy podczas powstania przeciw Niemcom w latach 1918/1919 nie zdobyli dworca, bo nie mieli peronówek. Tym razem stosowne zezwolenia były, choć nie wszędzie wystarczyły.
O co więc chodzi w tym zamieszaniu? Można powiedzieć, że jego podstawowym celem jest zniechęcenie rolników do dalszych protestów. A te, jak wiadomo, są planowane na kwiecień. Ale owe cwaniactwo władzy ma też inny wymiar. Ta akcja ma na celu uniemożliwienie rolnikom korzystania z podstawowych praw obywatelskich – wolności słowa i prawa do zgromadzeń. A to jest już kryminał, przed którym żadne stanowisko nie obroni. Żyjemy bowiem w państwie demokratycznym i po zmianie władzy takie czyny powinny być rozliczone. Skoro można zapłacić polityczną karierą za zegarek, którego nie było w oświadczeniu majątkowym, to tym bardziej odpowiedzialność powinni ponieść ci, którzy próbują kneblować własny naród.
Akcja karania rolników ma masowy charakter na Mazowszu
– szczególnie w takich powiatach, jak sierpecki, siedlecki, łosicki i sokołowsko-podlaski. Dochodzą też do nas sygnały z innych regionów kraju. Oczywiste jest, że problemem szykanowania rolników powinien zająć się Sejm. Jest to również temat do dyskusji w aktualnie trwającej kampanii prezydenckiej. My zaś ze swojej strony chcemy zapewnić, że udzielimy pomocy prawnej szykanowanym rolnikom oraz opiszemy ich perypetie z władzą na łamach „Tygodnika Poradnika Rolniczego”. Rozumiemy też, że za prześladowanymi rolnikami oprócz naszej redakcji ujmie się również minister Marek Sawicki i zwróci się do swojego kolegi starosty z Sokołowa Podlaskiego, aby ten interweniował u powiatowego komendanta policji w sprawie szykanowanych rolników. Wszak kiedy w gminie Repki – z której pochodzi minister – była blokada, to dwa radiowozy czuwały nad bezpieczeństwem ministerialnej posesji.
Krzysztof Wróblewski
redaktor naczelny
Paweł Kuroczycki
redaktor naczelny