StoryEditorInterwencje

Rolnikowi ulewa wymyła buraki z pola. A gmina straszy kosztami za usuwanie naniesionego błota

23.06.2019., 18:06h
Państwo Kasprzykowie z Buszkowic (gmina Ćmielów) skontaktowali się z naszą redakcją po tym, jak przeczytali pismo z Urzędu Miasta i Gminy w Ćmielowie dotyczące skutków gwałtownej ulewy. Przeszła nad miasteczkiem i okolicami 23 maja. Deszcz sprawił, że z pola uprawianego przez Jerzego Kasprzyka na działkę gminną, a następnie przez prywatne posesje i teren, na którym stoją bloki mieszkalne, na ulice Ćmielowa spłynęła woda z błotem.

– Nie spałam trzy noce po tym, jak przeczytałam pismo z urzędu – mówi pani Justyna Kasprzyk. Z pola, które uprawia jej mąż, woda z błotem spłynęła po ulewie na Ćmielów. Burmistrz miasteczka zarzuciła właścicielowi działki zaniechanie i zapowiedziała, że obciąży go kosztami sprzątania. Na horyzoncie na szczęście pojawił się kompromis. 

Mam żal do gminy

Ukształtowanie terenu jest tutaj specyficzne. Kraniec pola, z którego spłynęła woda, znajduje się znacznie wyżej od osiedla Gawroniec – części Ćmielowa.  

Jest nam bardzo przykro, że do tego doszło – mówi Justyna Kasprzyk. – Ale nie możemy odpowiadać za coś, na co nie mamy wpływu. 

Pani Justyna jest bardzo rozżalona formą, w jakiej urzędnicy zajęli się tą sprawą. Mówi, że w miasteczku odbyło się spotkanie burmistrz z mieszkańcami, na które Kasprzyków nikt z gminy nie zaprosił. 

– Angażuję się w społeczne, także gminne przedsięwzięcia. Gdy nikt nie chciał być starościną na gminnych dożynkach, ja się zgodziłam, mimo że miałam prywatną uroczystość. Działam w miejscowym KGW, mąż był przez długie lata szefem miejscowej Ochotniczej Straży Pożarnej. Ktoś z gminy powinien z nami porozmawiać – opowiada Justyna Kasprzyk. 

Adresatem pisma z gminy jest Dariusz Kasprzyk, brat pana Jerzego. Ponieważ Kasprzykowie dzierżawią od niego pole, czują się wywołani do odpowiedzi. W dokumencie burmistrz Joanna Suska wzywa właściciela działki do niezwłocznego zabezpieczenia przed spływem wód opadowych i mułu na sąsiadujące nieruchomości. Pisze, że zostanie on obciążony kosztami oczyszczenia dróg i chodników oraz kosztami udrożnienia kanalizacji burzowej. Stwierdza też, że warstwa błota zniszczyła i zamuliła ogródki przydomowe, wdarła się do budynków gospodarczych i piwnic.

Burmistrz pisze: „poszkodowani właściciele oczekują niezwłocznego usunięcia naniesionego mułu oraz odszkodowania za szkody i straty, które zostały wyrządzone na skutek Pana zaniechań”. W piśmie tym nie powołuje się na żadną podstawę prawną.

Nie zmieniłem kierunku spływu 

Alicja Moroz, redakcyjna prawnik, poproszona o opinię w tej sprawie, informuje, że jeśli właściciel działki podjął działania powodujące zmianę kierunku odpływu wody lub popełnił błędy w użytkowaniu budynków skutkujące zalaniem nieruchomości położonych niżej, to ciąży na nim odpowiedzialność odszkodowawcza oraz obowiązek uprzątnięcia zanieczyszczeń. Jeżeli jednak szkoda jest rezultatem działania siły wyższej, tj. zdarzenia nieprzewidywalnego o charakterze przypadkowym lub naturalnym, jest to okoliczność wyłączająca winę. 

Pytamy na miejscu Jerzego Kasprzyka, czy przeprowadził na uprawianej i dzierżawionej przez siebie działce działania skutkujące zmianą kierunku spływu wody. Rolnik mówi, że cztery lata temu spychacz wyrównywał różnicę poziomu gruntów. 

Ale w wyniku tego działania kierunek spływu wody w żaden sposób się nie zmienił – podkreśla pan Jerzy. 

Dodaje, że uprawia tę działkę od 2001 r. Rolnik przyznaje, że ostatnia ulewa była potężna. W ciągu pięciu minut spadło 15 l/m2wody. Do Kasprzyków pocztą pantoflową docierają informacje, że w Ćmielowie przyczyn zalania miasteczka upatrują w rodzaju prowadzonej w tym roku uprawy. 

To prawda, że buraki cukrowe nie hamują na tym etapie spływu wody w przypadku intensywnej ulewy tak, jak zboże bądź rzepak – tłumaczy Jerzy Kasprzyk. 

Informuje, że buraki ostatni raz były na tym stanowisku sześć lat temu. Wtedy nic złego się nie działo. Pan Jerzy konsultował możliwość powstrzymania spływu wody ze specjalistą od zbiorników wodnych.

 – Odradził zakrojone na dużą skalę działania, bo, według niego, mogłoby to grozić osunięciem całej skarpy – dodaje rolnik. 


Justyna i Jerzy Kasprzykowie na polu buraków, z którego woda po ulewie spłynęła m.in. w kierunku Ćmielowa

Problem do rozwiązania

O piśmie skierowanym do właściciela działki rozmawialiśmy z burmistrz Joanną Suską. Nie potrafiła odpowiedzieć na pytanie, o jakie wspomniane w nim „zaniechania” chodzi. Urzędnik, który pojawił się w gabinecie podczas rozmowy, sugerował, że mogą to być ustalenia podjęte jeszcze z poprzednim burmistrzem.

Zapytaliśmy też o niezaproszenie Kasprzyków na spotkanie z mieszkańcami. Joanna Suska odpowiedziała, że informacja o tym spotkaniu pojawiła się w mieście w postaci ogłoszeń i każdy mógł przyjść. Dopytywana o kwestie odszkodowań dla mieszkańców, powiedziała, że poinformowała ich, że to sprawa między nimi a właścicielem działki. 

Burmistrz stwierdziła, że być może w tym roku uda się definitywnie rozwiązać problem spływu wód ze zbocza, ponieważ samorząd dysponuje promesą na sfinansowanie prac, które pozwoliłyby zabezpieczyć osiedle. Zapewniła, że porozmawia z Kasprzykami i że kwota wyliczona za sprzątanie ulic nie będzie wygórowana. Obecny podczas rozmowy urzędnik stwierdził, że problem rozwiązałaby rezygnacja z uprawy około 0,5 ha ziemi przy granicy pola. Czy gmina zrekompensowałaby rolnikom straty z tego tytułu? Nic na to nie wskazuje. Stwierdził, że w sytuacji dotyczącej skarpy przy ul. Opatowskiej udało się porozumieć z właścicielem.

Justyna Kasprzyk dopytywana o wcześniejsze ustalenia dotyczące działki, stanowczo zaprzecza. 

Poprzedni burmistrz miasta i gminy mieszkał na wsi i rozumiał problem – stwierdza. 

A czy wcześniej dochodziło już do takiego zalewania miasteczka? 

Tak, zdarzały się takie sytuacje, szczególnie w mokre lata, nie tylko w tym miejscu, ale nie skutkowało to takimi pismami z urzędu – mówi pan Jerzy. – Ludzie się zmieniają. Kiedyś nie do pomyślenia byłoby przysyłanie policji, żebyśmy nie rozrzucali obornika na polu, bo dzieci z przedszkola nie mogą wyjść na dwór. Przed domami, od strony ulicy zasypano rów odprowadzający wodę na łąki. 

Post scriptum

Już następnego dnia rano po naszej wizycie w Urzędzie Miasta i Gminy w Ćmielowie doszło do spotkania urzędników z właścicielem i dzierżawcami działki. 

Ustaliliśmy, że na 20-metrowym pasie pola, przed działką gminną, zasadzone będzie kilka rzędów żywopłotu – relacjonuje pani Justyna. – Krzewy i drzewka mają wzmocnić podłoże i ograniczyć spływ wód opadowych. Ale, żeby tak się stało, najpierw trzeba zebrać buraki, przecież mamy umowę z cukrownią. Musimy mieć też zgodę ARiMR na wyłączenie gruntu z użytkowania. Zarówno my, jak i gmina mamy w tej sprawie napisać do agencji. Na razie nie zdecydowano, kto zapłaci za nasadzenia i czy gmina zdecyduje się pokryć straty spowodowane wyłączeniem ziemi z produkcji. 

Burmistrz Joanna Suska potwierdziła uzgodnienia. 

Bardzo się cieszę, że ze strony tych państwa jest ogromna chęć współpracy. Właściciel i dzierżawcy wyrazili chęć podjęcia działań mających zapobiegać w przyszłości podobnym zdarzeniom – mówi. 

Dopytywana o koszty sprzątania, dodaje, że daleka jest od tego, aby w tej kwestii wkraczać na drogę oficjalną, skoro jest chęć współpracy.


Krzysztof Janisławski
fot. Krzysztof Janisławski

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
08. wrzesień 2024 02:35