StoryEditorPolska

Sachajko: atak Władysława Serafina poniżej jakiegokolwiek poziomu

17.03.2021., 17:03h
– Bardzo zasmuciła mnie zarówno forma, jak i treść wystąpień pana Serafina. Tak nie można, są pewne granice, których nie należy przekraczać. Nazywając rzeczy po imieniu: To jest haniebne. W tej sytuacji będę musiał głęboko rozważyć czy będę mógł w jakikolwiek sposób kontynuować kontakty z panem Serafinem – przyznaje poseł Jarosław Sachajko, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi.

Z wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, posłem Jarosławem Sachajko rozmawia Krzysztof Janisławski

Prezes KZRKiOR Władysław Serafin wydał ostatnio serię oświadczeń poświęconych m.in. TPR. W jednym z ostatnich wzywa do zaprzestania współpracy z red. naczelnym TPR. Pan też dostał to oświadczenie. Co pan sądzi o tym apelu i o całej, opisywanej przez nas od kilku tygodni sprawie?

Wydaje się wyjątkowo absurdalna. Głównym zarzutem podnoszonym w tych oświadczeniach jest to, że gazeta należy do niemieckiego wydawcy. Tylko cóż to jest za argument? Gazetę należy oceniać ze względu na treści, jakie są w niej publikowane. Trzeba zwracać uwagę na to, czy redakcja nie ulega naciskom, czy jest obiektywna, a nie na to, kto jest akurat w danym momencie właścicielem wydawnictwa.

A w przypadku „Tygodnika Poradnika Rolniczego” mamy do czynienia z dobrą i niezależną redakcją. To gazeta, która dociera do ludzi i podejmuje tematy istotne dla polskich rolników, których w innych wydawnictwach, nie tylko rolniczych, próżno szukać.

To, że mamy tu do czynienia z zachodnim kapitałem, jest przykre, ale z innego powodu. Żal, że polskie organizacje rolnicze, których mamy multum, nie potrafiły się zjednoczyć i doprowadzić do powstania i utrzymania w swoich rękach choć jednej tak dobrej gazety jak „Tygodnik Poradnik Rolniczy”. W tej kwestii autor oświadczeń powinien, przynajmniej po części, uderzyć się we własne piersi. Krajowy Związek Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych istnieje już ponad 150 lat, a nie ma w swoim posiadaniu takiego dobrego pisma, jakim jest „Tygodnik Poradnik Rolniczy”. Rozwiązaniem problemów polskiej wsi, o których w oświadczeniach także pan Serafin pisze, z pewnością nie jest próba zniszczenia tak dobrego wydawnictwa, jakim jest „Tygodnik Poradnik Rolniczy”. I jeszcze jedno. W tych atakach pojawiają się osobiste wątki wymierzone w red. naczelnego Krzysztofa Wróblewskiego, a także w osobę nieżyjącego już redaktora Wiesława Nogala. Jestem wyjątkowo zażenowany, że muszę to komentować. Bo to jest atak niezwykle brzydki, poniżej jakiegokolwiek poziomu, atak, który nie przystoi byłemu posłowi. Polegający na wyciąganiu jakiejś mocno wątpliwej historii sprzed ponad 20 lat.

Bardzo zasmuciła mnie zarówno forma, jak i treść wystąpień pana Serafina. Tak nie można, są pewne granice, których nie należy przekraczać. Nazywając rzeczy po imieniu: To jest haniebne. W tej sytuacji będę musiał głęboko rozważyć czy będę mógł w jakikolwiek sposób kontynuować kontakty z panem Serafinem.

Czy te oświadczenia cokolwiek zmieniają w pana zdaniu na temat naszej redakcji?

Oczywiście, że nie. Wystarczy wziąć tę gazetę do ręki i zobaczyć, o czym pisze. Ja osobiście miałem zaszczyt kilkunastokrotnie wypowiadać się na jej łamach. Wspólnie z „Tygodnikiem” działaliśmy na rzecz rozwiązania problemów konkretnych rolników. Miałem też przyjemność komentować zarówno sytuację bieżącą, jak i wizję przyszłości rolnictwa. Wielokrotnie rozmawialiśmy o tym z red. Krzysztofem Wróblewskim. Mamy takie same poglądy na przyszłość polskiej wsi i polskiego rolnictwa. Nie widzę więc możliwości zaprzestania współpracy z „Tygodnikiem” i redaktorem naczelnym.

Pan jest bardzo aktywny w sprawach pomocy konkretnym rolnikom. Jak pomóc starszej kobiecie z Podkarpacia, której komornik zajmował część emerytury, aby spłacać jej wdowim groszem zobowiązania KZRKiOR (o jej historii napiszemy więcej w jednym z najbliższych wydań TPR)?

– Osoby, których ta sytuacja dotknęła, bo było ich przecież więcej, padły ofiarą swojego zaufania do prezesa KZRKiOR. Nie patrzyły mu na ręce, a gdy mleko się wylało, było już niestety za późno. Przykro to mówić, ale to też nauczka dla innych osób zasiadających np. w zarządach spółdzielni czy fundacji. To jest odpowiedzialność, którą sami przyjmują i muszą kontrolować zarządzających. Wracając do osób z władz KZRKiOR, które własnym majątkiem spłacały zobowiązania tej organizacji. Osoby te cierpią podwójnie. Mam na myśli przewlekłość działań polskiego wymiaru sprawiedliwości, który od lat nie potrafi prawomocnie rozstrzygnąć ostatecznie sprawy zarzutów wobec prezesa KZRKiOR. Gdyby tak się wreszcie stało, otwierałaby się, ewentualnie, dla tych osób możliwość dochodzenia w procesach cywilnych zadośćuczynienia. Albo, co też bardzo ważne, możliwość zakończenia tego etapu w życiu, odcięcia się, psychicznej ulgi.

Ten przykład pokazuje też, jak ważne są działania systemowe, nie tylko te nakierowane na pomoc pojedynczym ludziom w konkretnych sytuacjach. Przygotowuję takie ogólne rozwiązania w postaci projektów ustaw. W poprzedniej kadencji opracowałem np. projekt ustawy, który na kilkunastu stronach regulował transparentność działania spółdzielni. Mówię akurat o tym projekcie nieprzypadkowo.

Otóż członkowie spółdzielni pozbawieni dostępu do szczegółowych danych, pozwalających na bieżąco śledzić jej kondycję finansową, mogą skończyć podobnie jak osoby uwikłane w spłatę z własnych majątków zobowiązań KZRKiOR. Bo w przypadku finansowego krachu spółdzielcy odpowiedzą za to własnymi udziałami.

Niestety, wciąż wybierani są politycy, którym nie zależy na transparentności, dlatego projekt ten nadal tkwi w sejmowej „zamrażarce”.


Dziękuję za rozmowę.

Warsaw
wi_00
mon
wi_00
tue
wi_00
wed
wi_00
thu
wi_00
fri
wi_00
04. listopad 2024 20:39