Sędzia Sądu Okręgowego w Szczecinie Maciej Strączyński w uzasadnieniu wyroku powiedział, że B. przywłaszczył całe zboże, które zostało mu powierzone na przechowanie. "Oskarżony był przechowawcą, a przechowawca nie ma prawa używać i rozporządzać rzeczą przechowywaną. Nie ma prawa sprzedawać jej na własną rękę, a oskarżony to zrobił, co wynika jednoznacznie z zeznań świadków będących pracownikami oskarżonego" - powiedział Strączyński.
"We wszystkich przypadkach chodzi o to, że umowy zostały zawarte, że zboże było przechowywane, że znajdowało się w magazynach oskarżonego, a następnie, że oskarżony samowolnie nim rozdysponował bez zgody uprawnionych podmiotów" - powiedział Strączyński. "Po czym - gdy owe podmioty zgłosiły się odbiór swojego zboża - przyznał, że zboża nie ma, że zniknęło i zaczął wykręcać się od odpowiedzialności" - dodał.
Według Strączyńskiego, linia obrony B. zmieniała się i zaprezentował on kilka rozmaitych tłumaczeń, w jaki sposób zboże zniknęło. B. wyjaśniał wcześniej np., że zboże w części zniszczyły szkodniki.
"Takie sprawy jak ta tworzą w polskim społeczeństwie przekonanie i złośliwe stwierdzenie, że jak kraść, to kraść dużo, bo wtedy to się opłaca. Otóż sąd musi tak postępować, aby kraść dużo się nie opłacało. W tym przypadku mamy zagarnięcie mienia na szkodę wielu podmiotów na ogromną sumę" - powiedział Strączyński.
"Oskarżony wykorzystał - co należy powiedzieć jasno - nienajlepsze praktyki, jakie w przedmiotowym okresie miały miejsce na polskim rynku zbożowym" - zwracał uwagę sędzia. "Poruszał się on w dosyć mętnych kręgach spółek, +podspółek+, +nadspółek+, firm, które jedne drugą tworzyły po to, aby zamydlić, kto jest prawdziwym właścicielem (...). Przy czym było to domeną nie tylko firm prywatnych, ale również - co tu ukrywać - firm państwowych, bo sama Agencja Rynku Rolnego tworzyła jedną, drugą, trzecią spółkę, kreując w ten sposób wiele ciepłych stanowisk dla wielu osób, które miały w ten sposób dochody i miały się, czym zajmować" - dodał Strączyński.
"Cała działalność Ryszarda B. zakończyła się ogłoszeniem jego upadłości, a więc pieniądze te zniknęły - nie zostaną w znacznej części odzyskane. Gdzie się podziały, co się z nimi stało, to wie tylko oskarżony i może jego najbliżsi. Jak to się stało, że nagle z tak ogromnej ilości, ten bogaty cudzymi pieniędzmi człowiek stał się całkowicie niewypłacalny i nie ma nic, poza tym, co mają jego bliscy, którzy się doskonale mają" - pytał retorycznie Strączyński.
Wyrok jest nieprawomocny. B. nie był obecny na sali podczas jego ogłaszania, wcześniej zabrała go karetka, ponieważ źle się poczuł. Obrońca B. zapowiedział apelację.
Sprawa byłego posła Samoobrony B. trwała od blisko 10 lat. W 2010 r. sąd w Goleniowie (zachodniopomorskie) skazał go na 3,5 roku więzienia i grzywnę, ale wyrok uchylono. Od 2013 r. sprawa toczyła się przed Sądem Okręgowym w Szczecinie.
Prokuratura zarzuciła w 2004 r B., że rok wcześniej przywłaszczył 13 tys. ton pszenicy i żyta z państwowych rezerw oraz 14 tys. ton ziarna należącego do prywatnych przedsiębiorców. B. był zobowiązany do przechowywania ziarna na podstawie umów z Agencją Rynku Rolnego (ARR).
Zbożowy skandal wyszedł na jaw w 2003 r., gdy ARR chcąc zahamować wzrost cen mąki i chleba rozpoczęła interwencyjną sprzedaż zboża. Gdy firmy, które na przetargach kupiły ziarno od Agencji, pojechały po towar do magazynów B. w Chojnie, Nowogardzie i Potulińcu, okazało się, że są one puste. (PAP)