Mimo dość wysokich stawek oferowanych za pracę przy zbiorze owoców, ludzi chętnych do jej podjęcia brakuje. W niektórych przypadkach proponowana płaca jest na tyle wysoka, że zbiór traci ekonomiczny sens. Tym bardziej, że skupy oferują ceny poniżej kosztów produkcji.
Pogoda sprawiła, że zbiór polskich jabłek nastąpi później niż rok temu i plony będą także niższe – według szacunków nawet o 3 mln ton owoców. Na to nakłada się również brak zainteresowania pracą przy zbiorze owoców, przez co branża ma duży problem.
Jakie są przyczyny niedobory rąk przy zbiorach w sadach?
Robotnicy zbierający owoce to najczęściej imigranci ze Wschodu. Jednakże coraz trudniej znaleźć osoby chętne do tak ciężkiej pracy wśród np. Ukraińców, którzy wcześniej dominowali wśród pracowników sezonowych.
Oczywiście prym wiedzie pandemia COVID-19, w związku z czym potencjalni pracownicy z zagranicy muszą przechodzić kwarantannę, a samo przekroczenie granicy też nie jest łatwe.
- Po drugie kryzys na granicy z Białorusią.
- Imigranci zarobkowi wybierają inne kraje, np. Czechy, Węgry, Niemcy.
- A gdy już osoby zainteresowane pracą w Polsce są w pełni dyspozycyjne, preferują lżejszą i bardziej opłacalną pracę w innych sektorach gospodarki niż rolnictwo.
Hanna Sobczyńska ze Spółdzielni Ogrodowej w Grójcu przyznaje, że brakuje kierowców, zwłaszcza takich, którzy byliby chętni pracować po godzinach. Dodatkowo część robotników żąda po 200 zł dniu zł dniówki i bezpłatny dojazd.
Jabłka zebrane zbyt późno będą sprzedawane za marne grosze
Producenci jabłek, których zbiór rusza niebawem, są pod ścianą. Zbyt późno zebrane owoce, stają się właściwie bezwartościowe, a do przetwórni trafiają jako przemysłowe. Wyprodukowanie kilograma jabłek kosztuje 2 zł. A jak zaznacza Mirosław Maliszewski, cena za jabłka przemysłowe wynosi ok. 30-35 gr, deserowe 0,5-1,5 zł.
Średnio rolnicy są w stanie zaoferować 12 zł za godzinę pracy przy zbiorze. Niekiedy stawka ta osiąga pułap 14-15 zł/h. Jednakże po dodaniu wszystkich innych kosztów (podatek, ubezpieczenie, wyżywienie, zakwaterowanie), stawka ta dla sadownika staje się horrendalnie wysoka.
Rosyjskie emabrgo do 7 lat zamyka cenny rynek zbytu polskich owoców
Polska produkcja jabłek jest nastawiona głównie na eksport, mniej więcej ¾ rocznej produkcji trafia zagranicę. Tym bardziej bolesne okazało się emabrgo nałożone przez Rosję na polskie owoce, gdyż to właśnie tam trafiała zdecydowana większość polskich jabłek. Niskie ceny w skupach przy jednocześnie wysokiej podaży produktu są także wykorzystywane przez sieci marketów i koncerny
- Na rynek rosyjski trafiało 90 proc. produkcji, kiedy Rosja przestała kupować, był to szok dla branży. Do dziś nie możemy się podnieść - zaznacza prezes Związku Sadowników RP.
Polscy rolnicy musieli znaleźć inne rynki. Takim miał być choćby Egipt, gdzie zdominowaliśmy rynek jabłek w 80 proc. Jednak podczas gdy Egipcjanie kupują od nas około 100-200 ton tego owocu, do Rosji trafiało rocznie milion ton.
Jak zaznacza Mirosław Maliszewski, wszystkie te czynniki spowodowały, że na naszym rynku jabłek jest za dużo. Ceny spadły, co dodatkowo wykorzystują koncerny i sieci marketów. I to one w dużej mierze są odpowiedzialne za tak niską cenę oferowaną w skupach. Jednym ze sposobów walki sadowników z koncernami i zbyt niską ceną, jest wstrzymanie dostawy jabłek przemysłowych do skupu. Niestety wiąże się to także z ryzykiem dodatkowych kosztów i strat wynikających z zbyt długiego przechowywania owoców w chłodniach.
Oprac. Natalia Marciniak-Musiał
Na podstawie money.pl
Zdjęcie: Pixabay