Powstała w 2008 r. Grupa Wysokiego Szczebla ds. konkurencyjności przemysłu rolno-spożywczego, już w marcu 2009 r. przygotowała pierwszy raport jak tę konkurencyjność poprawiać. KE czeka do 17 listopada 2017 r. na wyniki konsultacji internetowych. Jak widać, sieci handlowe są zbyt silne dla Komisji Europejskiej i musi ona stosować takie uniki. Może nasz rząd poradzi się Lidla albo Biedronki jak uspokoić Brukselę i Fransa Timmermansa.
Na szczęście, jest w tej beczce dziegciu łyżka miodu. Możemy Brukseli pomóc, jeśli sejm uchwali ustawę o likwidacji czasu zimowego. Tak, to nie żarty. Władysław Kosiniak-Kamysz, prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego, podczas posiedzenia sejmowej komisji rozpatrującej ten strategiczny dla Polski projekt ustawy mówił, że możemy być awangardą Europy, dać całej Unii przykład, nie musimy być tylko wykonawcami dyrektyw europejskich, możemy się czasami z nimi nie zgadzać. Pokażmy, że Polska ma dobre pomysły i niech Europa się do nich dostosuje. Marek Sawicki, poseł sprawozdawca, zapewniał, że zmiana czasu na zimowy nie przynosi dziś oszczędności energii, gdy kończymy po 15.00 pracę, jest już zmrok i nie możemy korzystać ze światła dziennego, to niekorzystnie wpływa na nasze zdrowie, także psychiczne. Posłów nie był w stanie powstrzymać nawet Mariusz Haładyj, wiceminister rozwoju, który przestrzegał, że zmiana może być niezgodna z prawem europejskim, bo decyzja o rezygnacji ze zmiany czasu na zimowy powinna być podjęta przez wszystkie kraje UE. Nawiasem mówiąc, w Unii jest 9 dyrektyw dotyczących tego problemu, pierwsza pochodzi z 1980 r.
Jednak nawet takie straszenie Komisją nie pomogło. Posłowie z Komisji nie zlękli się, że Frans Timmermans, dorzuci „czasowy” rokosz Polski do zarzutów związanych z kornikiem drukarzem, Trybunałem Konstytucyjnym oraz Sądem Najwyższym i jednogłośnie zagłosowali za projektem PSL. I nie było to w „Uchu prezesa”, a na poważnie w sejmie. A może chodzi o to, żeby Marek Sawicki dołączył do narodowego Panteonu, bo podobnie jak Kopernik, który „wstrzymał słońce ruszył ziemię” poseł z Sawic wstrzymał czas.
Również w sejmie odbyła się dyskusja na temat przyszłorocznego budżetu. Mateusz Morawiecki, wicepremier, przedstawiając projekt ustawy budżetowej zapewnił, że program 500+ jest priorytetem, a rolnictwo i wieś są oczkiem w głowie rządu. Z tego m.in. powodu będzie więcej pieniędzy na ubezpieczenia upraw, melioracje i inne cele.
Ryszard Petru, lider Nowoczesnej, stwierdził, że przypomina mu to rozpasaną konsumpcję w pierwszych latach rządów Edwarda Gierka. Z najświeższego oświadczenia majątkowego Ryszarda Petru wynika, że zgromadził w bankach ponad 2 mln zł w gotówce (w złotówkach i walutach), ma udziały w 3 mieszkaniach, bierze pieniądze z sejmu, jego firma zarobiła w ub.r. ponad 100 tys. zł, zasiadając w radach nadzorczych spółek zarobił kolejne 100 tys. zł. Trudno się dziwić, że Ryszarda Petru nie porusza programu 500+. Temat melioracji na terenach wiejskich także jest mu obcy, choć wiemy jakże jest ważny.
Szef Nowoczesnej stwierdził, że dziś, jak za Gierka, podstawą rozwoju gospodarczego ma być konsumpcja. Akurat rolnicy dobrze wspominają tę dekadę. Gierek zlikwidował dostawy obowiązkowe, włączył „zielone światło dla rolnictwa”. Na wieś popłynęły kredyty na rozwój gospodarstw. Oczywiście błędem polityki rolnej Gierka było to, że o wiele więcej pieniędzy popłynęło do rolnictwa uspołecznionego niż indywidualnego. Ale ów błąd miał swoje źródła w ówcześnie panującej ideologii, która to chłopskie gospodarstwa traktowała jako przeżytek starych czasów. Późniejszy kryzys gospodarczy spowodowały nie jakoby rozpasana konsumpcja, bo takowej nie było i nie rolnictwo, ale nietrafione inwestycje w przemysł ciężki i obronny. Bowiem polski rolnik każdą pożyczoną złotówkę obejrzał dwa razy, zanim ją wydał. Dopiero liberalne reformy na przełomie lat 80. i 90. zatrzymały polskie rolnictwo. Ale polscy chłopi okazali się bardzo odporni na te pomysły. Jednak widmo pegeerów nadal nas straszy.
Krzysztof Wróblewski
Krzysztof Wróblewski
Paweł Kuroczycki
redaktorzy naczelni