"Na chwilę obecną nie ma zgody wśród państw europejskich na jakieś jednoznaczne działania, które mogłaby wykonać Komisja. Rozbieżność interesów jest niesamowita. Powiem szczerze, mając ponad 7-letnie doświadczenie, takiej rozbieżności nie widziałem" - powiedział dziennikarzom Sawicki, który uczestniczył w spotkaniu unijnych ministrów ds. rolnictwa.
Jak relacjonował, każde z państw zgłasza swój problem oddzielnie i proponuje inną receptę na jego rozwiązanie. Polska zaproponowała, by w ramach pomocy dla producentów z sektora mlecznego zastosować dopłaty do eksportu. Rada UE nie podjęła w tej sprawie żadnej decyzji. Sawicki poinformował, że nie jest wykluczone, że w przyszłym tygodniu propozycją tą zajmie się komitet ds. rolnictwa, złożony z ekspertów państw członkowskich.
Minister podkreślił, że państwa bałtyckie chciałby z kolei dodatkowych dopłat do produkcji mleka, ponieważ na tamtejszych rynkach jego ceny spadły poniżej poziomu skupu interwencyjnego. Polska poparła ten pomysł, jednak wiele krajów było przeciwko. Zdaniem Sawickiego konieczna jest dyskusja na temat podniesienia cen interwencyjnych nie tylko mleka, ale też innych produktów rolnych.
Komisarz ds. rolnictwa Dacian Ciolos mówił po obradach, że w przypadku krajów bałtyckich i Finlandii, które w sektorze mlecznym były bardzo mocno uzależnione od rynku rosyjskiego, możliwe są kolejne propozycje wsparcia ze strony KE.
"Kraje członkowskie wykazały w tej sprawie bardzo dużo solidarności i wsparcia, jestem za to bardzo wdzięczny" - relacjonował Ciolos. Jak zaznaczył, więcej informacji w sprawie dodatkowych środków dla państw bałtyckich i Finlandii zostanie podanych podczas posiedzenia komitetu ds. rolnictwa.
Podczas spotkania unijnych ministrów rolnictwa Sawicki kolejny raz apelował, by traktować jednakowo rolników zrzeszonych i niezrzeszonych w organizacjach, tak by ci pierwsi dostawali takie same rekompensaty za wycofywanie produktów z rynku, jak ci drudzy. Sawicki zapowiedział, że po raz kolejny będzie się konsultować z unijnymi ministrami rolnictwa. Chce on, by na najbliższym komitecie stałym ds. rolnictwa jeszcze raz podniesiono temat rekompensat. Jak powiedział, "kończy się okres sprawdzania zgłoszeń przez rolników, ale nie wiemy, jaka ostatecznie decyzja przez KE zostanie podjęta ws. ewentualnych stawek i trybu wypłacania tych pieniędzy dla poszkodowanych embargiem".
Wnioski o wypłatę unijnych rekompensat z tytułu strat poniesionych w wyniku rosyjskiego embarga można składać do 15 października.
Według Komisji Europejskiej wnioski polskich rolników o rekompensaty opiewały na kwotę ponad 146 mln euro. Większość rolników nie decyduje się jednak ostatecznie ubiegać o te pieniądze. Według piątkowych danych ARR, robi to mniej więcej co dziesiąty.
Sawicki ocenił, że przyczyną jest zbyt nisko ustalony próg rekompensat za wycofanie niektórych owoców i warzyw. Jego zdaniem środki, które rolnikom proponuje KE, często nie rekompensują kosztów biodegradacji.
"Poziom kwot i dzielenie rolników na zrzeszonych i niezrzeszonych powoduje, że mimo iż chcieli oni zareagować na embargo poprzez wycofanie produktów z rynku, to w tej chwili rezygnują z tego. Wydaje się, że KE i cała Europa nie rozumie, co to znaczy produkcja 3,5 mln ton jabłek" - ocenił minister. (PAP)